❧είκοσι τέσσερα

687 85 13
                                    

One shot <the scolding of this era>

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

One shot <the scolding of this era>

Dwójka, zdawać by się mogło, lekko otępiałych chłopców w ciszy przemierzała złote łąki Olimpu. Ich jedynymi towarzyszami w tamtej chwili były tylko przyjemne dla ucha dźwięki natury; szum wiatru, odgłosy wody gdzieś w oddali, śpiew ptaków oraz piękna gra świerszczy. Oboje nie zwracali na to jednak najmniejszej uwagi. Błądzili bowiem daleko w swoich zagmatwanych myślach, niczym uśpieni idąc ramię w ramię... Tylko niższy co jakiś czas leniwie zerkał na swojego towarzysza, podziwiając jego nieskazitelny profil twarzy i zastanawiając się "co by było gdyby...". 

Od długich lat skrycie wzdychał do szatyna, boleśnie ukrywając swoje uczucia przed światem. W końcu coś jednak nie wytrzymało i pękło we wnętrzu starszego, przez co nabrał on odwagi, by porozmawiać z jego pierwszym i jedynym zauroczeniem.

A ten śmieszny zakład stał się dla niego idealną okazją i pretekstem. Zupełnie jakby los zrzucił mu tych małych chłopców, potrzebujących dodatkowych zawodników z nieba.

Nie wiedział tylko, że ów los nigdy nie był i nie miał być ich sprzymierzeńcem...

Olimp, pięćdziesiąt lat temu.

Trzynastoletni chłopiec chodził radośnie po dużej agorze, podziwiając otoczenie, w którym przyszło mu żyć.
Słodki uśmiech nie schodził ani na moment z jego okrągłej buzi. Bowiem wszystko w oczach tej niewysokiej osóbki wydawało się być takie magiczne i tajemnicze... Zupełnie jak piękny Księżyc, który kochał całym sercem.

Ale przecież... Jak mógłby nie kochać tego, czego od malutkiego uczony był chronić?

Chłopak wydął wargi i zerknął w niebo, od razu marszcząc brwi. Ogromna, jasna kula oświetlała wiosenną ziemię, budząc każdą istotę do życia oraz dzieląc się z nimi swoim ciepłem.

Trzynastolatek mocno zacisnął pięści.

— Jak możesz być tak okropny, by zabierać miejsce na niebie mojemu Księżycowi? — warknął niemiło. — Nikt cię tu nie potrzebuje... Byłoby lepiej, gdyby istniała tylko noc — dokończył srogo, tupiąc nogą.

— Głupi jesteś — w tej samej chwili nieznany głos doszedł uszu chłopaczka, dlatego zdezorientowany szybko odwrócił się na pięcie.

Parę metrów od niego stał uśmiechnięty od ucha do ucha szatyn. Z pewnością był wyższy od syna Selene, jednak mimo to wydawał się być młodszy od trzynastolatka. Tak samo jak Yoongi, ów nieznajomy chłopczyk nie posiadał jeszcze swojej aury.

Fioletowowłosy zmarszczył brwi.

— Co powiedziałeś?

𝗱𝗶𝗼𝗻𝘆𝘀𝘂𝘀 • taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz