Pierwsza misja

203 9 0
                                    

Kilka dnia później razem z Nathanem znaleźliśmy się w samolocie, który miał dostarczyć nas do Afganistanu. Tam ma na nas czekać generał Smith. Byliśmy już po podstawowych wykładach dotyczących warunków wojennych. Po kilkunastu godzinach lotu, które w większości przespałam, wysieliśmy na lotnisku pośrodku pustyni.

- Są i oni - odezwał się człowiek, dzięki któremu tu jesteśmy.

- Generale - momentalnie stanęliśmy na baczność, tak jak nas nauczono.

- Spocznij - uśmiechnął się mężczyzna, który ma na moje oko 40 lat. - Witam w strefie wojny. Zapraszam.

Skierowaliśmy się za nim do auta a następnie ruszyliśmy w drogę do bazy. Godzinna podróż minęła nam na zapoznaniu się z informacjami o aktualniej sytuacji zbrojnej. Zaczytałam się w informacjach starając się przyswoić jak najwięcej, więc nie zorientowałam się kiedy dotarliśmy do celu. Posłusznie wzięłam swoją torbę i razem z Nathanem wyszliśmy z jeepa.

- Kapitanie Stone - generał zwrócił się do wysokiego mężczyzny czekającego zaraz za bramą. - Pańscy adepci. Pokazywałem panu co potrafią. Oddaję ich w pana ręce.

Nie czekając na nic odszedł pozostawiając nas z naszym nowym dowódcą.

- Jak mniemam szeregowi Moon i Woods - przytaknęliśmy delikatnym kiwnięciem głowy. - Nazywam się David Stone, jestem kapitanem drużyny "Storm" i muszę przyznać, że zaimponowaliście mi oraz reszcie grupy. Proszę za mną.

Skierowaliśmy się za mężczyzną, który zaprowadził do budynku, w którym znajdowała się cała drużyna.

- Znajdujemy się w budynku, który służy za centralę naszej grupy. Są tu dwa pokoje. Jeden służy jako sypialnia a drugi jako prowizoryczna sala narad - wyjaśnił i wszedł do pokoju sypialnego. Na łóżkach siedzieli żołnierze z grupy. Kiedy wkroczyliśmy do pokoju nastała cisza. Czułam się niezręcznie widząc spojrzenia utkwione w mojej osobie. - Liczę, że nie będzie Ci przeszkadzało mieszkanie w jednym pokoju z dziesięcioma osobnikami płci męskiej.

- To nie będzie problem kapitanie - powiedziałam pewnie.

- To dobrze - dowódca zaczął się śmiać a za nim reszta członków grupy "Storm". Spojrzałam zdezorientowana na Nathana. On też nie wiedział o co chodzi. Na ratunek przyszedł nam jeden z żołnierzy.

- Jestem Eryk - uśmiechnął się i podał mi rękę. - Będąc w naszej sypialni nie ma czegoś takiego jak stopnie. Tu jesteśmy sobie równi i mówimy sobie po imieniu.

- Emily - odwzajemniłam uśmiech i zaczęłam zapoznawać się z pozostałymi osobami.

Następny dzień zaczął się już o 3 nad ranem gdy zostaliśmy wezwani do ruin domu, w którym bojownicy zabili kilku żołnierzy.

- Pamiętajcie, że wchodzimy pierwsi i wychodzimy ostatni - powiedział kapitan. - A plan jest taki...

Przez następne kilka minut zapoznawaliśmy się z planem. Nathan miał zostać na zewnątrz, razem z Erykiem, i czuwać ze snajperką w odległości ok. 1,5km. Ja miałam wejść do środka z resztą.

- Dasz sobie radę młoda - usłyszałam cichy głos gdy wchodziliśmy do budynku. - Będzie dobrze.

Nic nie odpowiedziałam. Cicho przemierzaliśmy korytarze i w pewnym momencie stanęliśmy w dość przestronnym pomieszczeniu. Nagle rozległy się strzały, jeden z naszych dostał a kapitan zaczął wydawać rozkazy. Szybko stworzyliśmy sobie zasłonę i gdy padła komenda "strzelaj" nie zastanawiałam się. Podobnie do pozostałych osób skupiłam się na kilkuosobowej grupie terrorystów. Niespodziewanie dwóch przeciwników zaczęło wycofywać się w stronę, z której tu przyszli aby prawdopodobnie zajść nas od tyłu. Nie myśląc długo oddałam kilka strzałów w ich stronę. Kilka celnych strzałów. Widząc ich upadające ciała zdałam sobie sprawę z tego co właśnie się wydarzyło. Przed chwilą zabiłam człowieka. Mało tego odebrałam życie dwóm osobom. Popatrzyłam na swoje dłonie, które trzymały AK-74M. Szybko jednak się otrząsnęłam ze stanu w, w którym się znalazłam. Sama wybrałam takie życie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i zorientowałam się, że strzelanina się skończyła.

- Wszystko w porządku? - zapytał dowódca, widziałam w jego oczach zrozumienie.

- Jak najlepszym kapitanie - powiedziałam i skierowałam się razem z nim do wyjścia. Nic więcej nie mówiąc wsiadłam to auta i pogrążyłam się w myślach. Panowała cisza, która była wręcz przyjemna. Ciągnęła się ona aż do momentu wkroczenia do sypialni.

- Dobra robota Emily - uśmiechnął się Eryk a pozostali mu przytaknęli. - Dość szybko zareagowałaś i dzięki temu nie zaszli was od tyłu.

- No i bardzo szybko otrząsnęła się po tym jak zabiła tych dwóch bojowników - poklepał mnie po ramieniu David. - Jesteś niezła, będzie z ciebie dobry żołnierz. Kto wie, może kiedyś zajmiesz moje miejsce i stworzysz nową, swoją grupę z ludźmi, którym ufasz.

Nic nie mówiąc uśmiechnęłam się lekko. Czułam na sobie zdziwione spojrzenie Nathana jednak nic z tym nie zrobiłam. Po prostu położyłam się na łóżku, zamknęłam oczy i analizowałam dzisiejszy dzień. Zabiłam dwóch bojowników, muszę to zaakceptować. To moje życie, sama je wybrałam i o dziwo czułam się jakaś spokojniejsza. W końcu czułam, że moje miejsce jest w wojsku. Nawet nie zorientowałam się kiedy zasnęłam.

WojskowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz