Rozdział 5

16.7K 380 18
                                    

Lucjan

Siedzimy z Romero w samochodzie, już od jakiegoś czasu. Co chwilę spoglądam na drzwi budynku czekając aż wreszcie się pojawi. Postanowiłem przed wyjściem napić się szklaneczkę whiski dla uspokojenia. Nikt od dłuższego czasu nie podniósł mi ciśnienia tak jak pewna piękna blondynka. Wreszcie postanawia się pojawić. Romero jak przystało wychodzi i otwiera dla niej drzwi. Widzę jej wahanie ale myślę, że tym razem rozsądnie wybierze.

-Dzień dobry, piękna. Długo kazałaś na siebie czekać. -odzywam się po zajęciu przez nią miejsca. Szacuję wzrokiem po całym jej ciele. Pierwszy raz widzę ją w jeansach. Jej nogi wydają się chude i bardzo długie.   

-Skąd wiedziałeś gdzie jestem? -pyta zakładając ręce. 

-Mam swoje sposoby. -Uśmiecham się tajemniczo. 

-Czyżbyś kazał mnie śledzić? 

-Nie pochlebiaj sobie. -Staram się zmyć jej uśmiech z twarzy. -Postanowiłem osobiście pojawić się by zabrać cię na spotkanie.

-Powiedziałam ci, że nie mogę.

-A ja nalegam. 

-Czy zawszę musisz postawić na swoim? -pyta zirytowana

-Zawszę- odpowiadam ze stoickim spokojem. -W moim świecie nie używa się słowa nie. 

-To niestety ale będziesz musiał się do tego słowa przyzwyczaić. W moim świecie dużo się go używa -odparowuje. 

-Oj kochanie, jeszcze dużo będziesz musiała się nauczyć. A teraz zapraszam na kolację. 

-Nie jestem twoim kochaniem a poza tym nie jestem stosownie ubrana, żeby iść do jakieś restauracji.

-Tam, gdzie cię zabieram nie potrzebujesz ubrania- puszczam jej oczko. 

Przez resztę drogi nie odzywamy się do siebie. Daje jej czas na przystosowanie się  do sytuacji. Musi zrozumieć kto tu rządzi. Widzę jak niby obserwuję krajobraz za oknem ale kątem oka na mnie spogląda. Chciałbym poznać jej myśl, wiedzieć o czym teraz myśli. Nie mogę nadziwić się jej urodą. Jej twarz nie potrzebuje makijażu bo sama w sobie jest piękna. A jej ciało to czyste bóstwo. Do mojej głowy wkrada się myśl, żeby zatrzymać ją dla siebie na zawszę. Nie mogę znieść myśli, że ktoś inny mógł by ją pieścić albo dotykać. Na samą tę wizję wkurwiam się na maksa. Nie mogę do tego dopuścić. 

Anna

Po pół godzinnej jeździe samochodem wjeżdżamy na posesję luksusowego  domu. Podziwiam wszystko szeroko otwartymi oczami. Nigdy nie byłam w tej dzielnicy Londynu. Po drodze zobaczyłam same takie okazałe domu ale ten jest chyba jeden z  największych. Wchodzimy przez drzwi wejściowe do  wielkiego lobby. Lucjan chwyta mnie za dłoń i prowadzi dalej. Wchodzimy do wielkiego pomieszczenia najprawdopodobniej salonu. Na środku stoi wielki narożnik w kształcie litery U, które na pewno pomieściło by z dziesięć osób. Przed nim stoi szklany stolik, na którym w wazonie stoi piękny bukiet kwiatów. Na przeciwko kanapy, na przeciwległej ścianie, na całej szerokości ściany  jest zrobiony kominek. Nad kominkiem wisi telewizor. W rogu pomieszczenia dyskretnie na uboczy ustawiony jest barek.  Reszta pokoju jest w kolorach brązu, czerni i szarości. Wszystko zrobione w męskim stylu.  Chociaż pokój swoją wielkością mógłby przerażać to czuć tutaj jakaś magnetyczną siłę, która przyciąga żeby spędzić tutaj czas. Okna na całą szerokość ściany i drzwi najwidoczniej prowadzące na taras. 

-Pięknie tutaj -mówię rozglądając się wokoło. 

-Czy chcesz coś do picia? -pyta spoglądając na mnie. Przez tą chwilę, kiedy ja podziwiałam pokój on zdążył zdjąć marynarkę i został teraz w białej koszuli. Patrzę na jego muskularne ramiona i podziwiam jego sylwetkę. Chyba musiał zauważyć, że trochę odpłynęłam myślami bo po chwili zjawia się u mojego boku i delikatnie ręką dotyka mojego policzka. -Anna?

Będziesz mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz