3.

1.2K 61 19
                                    

-Myślę, że to dobra opcja. - powiedział Martin po kilku godzinach siedzenia nad planem napadu. Przetarłam zaczerwienione oczy i skinęłam głową.

- Lepszego rozwiązania nie znajdziemy. - stwierdziłam. Spojrzęliśmy oboje na Andrésa, który wciąż się zastanawiał.
Usiadł na fotelu i gładził swe wargi wskazującym palcem. Zmarszczył czoło i westchnął po chwili.

- Jestem za. - odparł. Spojrzał na Martina, a później na mnie.
Uśmiechnął się lekko. Martin stanął za jego plecami. Położył mu ręce na barkach i zaczął je rozmasowywać. Zmieszana odwróciłam się i spojrzałam na plany.

- Mam je schować? - spytałam. Usłyszałam kroki i po chwili Andrés stał obok mnie. Cholera, wszystko psuję.

- Martin? Skoczysz po wino? - poprosił, choć jego ton wskazywał raczej na rozkaz. - Napiłbym się czegoś w ramach odpoczynku i relaksu.

- Tak, już idę. - Martin odszedł. Odkąd mieszkam tu z nimi, szatyn spełnia wszystkie prośby Fonollosy bez zastanowienia.

- Wykorzystujesz go. - tknęłam go oskarżycielsko palcem. - A on robi wszystko co chcesz. - pokręciłam głową.

- A co? - zaśmiał się i zaczął chować plany. Postanowiłam mu pomóc. - Jesteś zazdrosna?

- Chyba coś źle zrozumiałam. - przewróciłam oczami i podałam mu ostatni plan. Andrés specjalnie musnął moją dłoń, gdy odbierał go ode mnie.

- Wątpię. - podszedł do mnie. - Zazdrościsz Martinowi tego, że mamy świetny kontakt. - mówił pewny siebie, a ja śmiałam się w duchu. Patrzyłam na niego z kpiną. - Ale wiesz? - obszedł moją postać, bacznie mnie obserwując. - Też zazdroszczę Martinowi jednej rzeczy. - stanął za moimi plecami.
Stykaliśmy się ciałami. Czułam jego bicie serca na plecach. Andrés położył swą brodę na moim barku i wyszeptał. - Ciebie. - usłyszęliśmy kroki. Odeszłam od mężczyzny szybkim krokiem i rozsiadłam się w fotelu. Miałam przyspieszony oddech i czułam, że jestem czerwona na policzkach.

- Jestem. - wszedł z uśmiechem. Trzymał kilka butelek wina. Widzę, że będzie niezła imprezka.

- Co tak długo? - spytał Andrés. Chwycił jakiś rupieć i bawił się nim przez chwilę.

- Szukałem twojego ulubionego.- położył butelki na stole. Cały Martin... po chwili podszedł do mnie. - W porządku? Jesteś cała czerwona.

- Gorąco tu. - powahlowałam sobie dłonią przed twarzą. Andrés zaśmiał się pod nosem, ale nic nie mówił. - Przewietrzę się i przy okazji zapalę. - powiedziałam, patrząc na brązowookiego.
Wyszłam, odpaliłam papierosa. Przez Fonollosę palę trzy razy tyle, co zawsze. Zaciągnęłam się dymem, a po chwili usłyszałam głos głównego bohatera mych myśli.

- Kochanie! - odwróciłam się, aby go opieprzyć, żeby nie mówił tak do mnie.
Zauważyłam rudą kobietę. Zadbaną i ładnie ubraną. Uwiesiła się Andrésowi na szyi. Piękny obrazek... przewróciłam oczami i zgasiłam papieros. Po chwili był już przy mnie Martin.

- A miał być taki cudowny wieczór. - wyszeptał mi na ucho. Objął mnie w pasie i wymusił uśmiech. Postanowiłam zrobić to samo. Ruda i Andrés podeszli do nas.

- Poznaj piękność Martina. - spojrzał na mnie. Posyłając mi szczery uśmiech.

- Clara. - uniosłam dumnie głowę i spojrzałam na nią z wyższością. Chciałam od początku znajomości dać jej do zrozumienia z kim ma do czynienia.

- Jestem Tatiana. - podała mi dłoń, po czym ponownie wtuliła się w Andrésa.

- Wracajmy do środka. - zaproponował Martin. Po chwili rozsiedliśmy się przy stoliku i zaczęliśmy rozmowę.

- Wleję nam wina. - rzekłam i wstałam.
Podeszłam do stolika, na którym stały butelki z trunkiem. Chwyciłam jedną z nich, gdy poczułam dłoń na plecach.

- Białe czy czerwone. - spytałam. Nie musiałam się odwracać, żeby wiedzieć, że to Fonollosa.

- Zdecydowanie czerwone. - odparł Andrés. Chyba powinien teraz siedzieć obok swej lisicy...

- Przynajmniej gust do wina masz dobry. - mruknęłam i chwyciłam korkociąg, ale mężczyzna wyrwał mi go z dłoni i sam uporał się z otwarciem.

- Mój gust biegnie daleko od Tatiany. - wyszeptał i od razu otworzył drugą butelkę.

- A to ciekawe... - parsknęłam i spojrzałam na niego zaciekawiona.

- Ciemne, piękne włosy. Brązowe, błyszczące oczy. Zgrywająca niedostępną.- zaczął wymieniać. - Z resztą... chyba znasz się najlepiej. - uśmiechnął się cwaniacko i odszedł, zostawiając mnie tutaj osłupiałą.
Cholera ta relacja nie powinna tak wyglądać. Na początku bez problemów go zbywałam, ale teraz łapię się na tym, że podoba mi się to. A przede wszystkim podoba mi się ON.
Powróciłam do świata żywych i usiadłam obok Martina. Szybko wypiłam pierwszy kieliszek. Chwyciłam butelkę i nalałam sobie następny, który też od razu pochłonęłam.

- Przepraszam, potrzebowałam tego. - spojrzałam na nich przepraszająco i wtuliłam się w Martina.
Tak źle było mi z tym wszystkim. On kocha Andrésa, a ja nie chcę go zranić.
Z drugiej strony chciałabym być na miejscu Tatiany, móc go przytulić i pocałować lub tak, jak to jest dotychczas w naszej relacji - posprzeczać się.
Andrés właśnie zaprosił rudą do tańca. Nie mogłam już na to patrzeć.

- Clara, mówię do ciebie. - Martin pomachał mi dłonią przed oczami.

- Oj, przepraszam. Nie zauważyłam, trochę odleciałam do własnych myśli. - dolałam nam wina. - Wiesz jak jest...

- W porządku. - chwycił za kieliszek. - Jaką taktykę przyjmujemy? Odciągamy Tatianę od Andrésa, czy Andrésa od Tatiany? - wyszeptał, patrząc w ich kierunku.

- Druga opcja będzie zdecydowanie łatwiejsza. - powiedziałam pewnie i wypiłam kolejny kieliszek.

To (nie) miłość || Berlin || La Casa De Papel || [ZAKOŃCZONE CZ.1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz