4.

1.1K 51 14
                                    

- Czemu tyle pijesz? - spytał. - Stało się coś? - Martin znał mnie jak własną kieszeń. Nigdy nie piłam dużo, chyba że stało się coś złego.

- Babskie sprawy. - skłamałam. Ten skinął głową i sam dolał mi wina.

- Zaraz Andrés zaprosi cię do tańca. - stwierdził. - Wtedy...

- Co? - spojrzałam na niego zdziwiona.

- Ma te swoje zasady. - przewrócił oczami. - Zacznij z nim jakiś temat i tańczcie tyle i ile będzie można. Nie mogę patrzeć, jak ona się lepi do niego.

- Wolisz, żebym ja się do niego lepiła? - zaśmiałam się.

- Ufam ci. - wzruszył ramionami i upił łyk wina. Nie powinieneś mi ufać Martin... Nawet nie wiesz jak się przez to wszystko nienawidzę.
Chwilę później stało się tak, jak Martin przewidział. Andrés zaprosił mnie do tańca.

- Byłem przekonany, że odrzucisz moją propozycję. - powiedział i przysunął mnie bliżej siebie. Zrobiło mi się gorąco.

- Też mam swoje zasady. - powiedziałam zgodnie z prawdą.

- Na pewno nie są związane z ilością spożywania alkoholu. - energicznie mną obrócił.

- Gdyby nie ty, to wcale nie musiałabym pić. - powiedziałam w głowie, a przynajmniej chciałam żeby tak było. - Cholera, powiedziałam tego na głos. - wydukałam zawstydzona.

- Czyli jednak podoba ci się to, co robię? - spytał zadowolony. Postanowiłam na to nie odpowiadać. Dopiero gdy zaczął zjeżdzać swymi dłońmi niżej, ocknęłam się.

- Tak, podoba. - warknęłam. - Ale nie rób tego więcej. Masz Tatianę... a ja Martina.

- Dobrze wiesz, że... - zaczął, lecz podeszła do nas ruda...

- Kochanie, trochę źle się czuję. - złapała się za głowę. Andrés spojrzał na mnie z mieszanką irytacji i zawodu.

- Chodź, zaprowadzę cię do łóżka. - rzekł. Zerknął na mnie przepraszająco i wyszedł. Usiadłam obok Martina, który zaczął pić wino z butelki.

- A myślałem, że ten plan zadziała. - pokręcił głową. - Może za mało się staramy?

- Martin... - pogłaskałam go po dłoni. Mężczyzna westchnął i wstał.

- Idę do siebie. - powiedział zrezygnowany.- Mam dość tego wieczoru. - i wyszedł.
Zostałam sama. Chwyciłam jedną butelkę wina i schowałam w moim pokoju, może się przydać. Zmyłam makijaż i wskoczyłam w koszulę nocną. Położyłam się do łóżka. Kręciłam się z boku na bok... Miliony myśli zaprzątały mi głowę. Chwyciłam paczkę papierosów i wyszłam na zewnątrz. Zauważyłam sylwetkę Andrésa i jęknęłam w duchu. Też wyszedł zapalić, może ruda działa mu na nerwy. Po chwili zorientowałam się, że w paczce nie mam już papierosów. Chcąc, nie chcąc, podeszłam do mężczyzny.

- Też nie możesz spać? - spytał i spojrzał na mnie.

- Jak widać. - wzruszyłam ramionami i bez pozwolenia chwyciłam jego papieros. Zaciągnęłam się nim i wypuściłam dym. Mężczyzna przejął go ponownie. Wymienialiśmy się nim, aż spaliliśmy go do końca.

- Dzięki, skończyły mi się. - wskazałam na pustą paczkę. Andrés ukłonił się lekko przede mną, przez co zaśmialiśmy się.

- A wiesz co jest najlepsze? - uśmiech satysfakcji pojawił się na jego twarzy. Mężczyzna położył mi dłonie na biodrach i wyszeptał na ucho. - Skradłem ci półpocałunku.

- Co? - spojrzałam na niego zdziwiona. Jego dłonie wciąż znajdowały się na mych biodrach, ale nie miałam zamiaru nic z tym narazie robić.

- Przez papierosa. - chwycił moją brodę, przez co zmuszona byłam patrzeć, w jego piękne, ciemne oczy, które oświetlał jedynie blask księżyca. - W pewnym sensie dotknąłem twoich ust. - przejechał kciukiem po mojej dolnej wardze. Zmrużyłam oczy i wstrzymałam powietrze. - Może pozwolisz, abym skradł ci również pełny pocałunek. - wyszeptał. Czułam, że przybliża swą twarz do mojej. W pewnym momencie go odepchnęłam.

- Nie... - pokręciłam głową. - Obiecałam sobie, że nie dopuszczę cię do siebie. - chciałam odejść, ale chwycił mnie za nadgarstek, odwrócił w swoją stronę i przyciągnął do siebie.

- Nazywam się Andrés de Fonollosa i zawsze dostaję to, czego pragnę. - wpił się w moje wargi.
Jego dłonie zaczęły gładzić moje plecy. I choć miałam nie wpuszczać go do środka, to po chwili jego język poznawał moje najskrytsze zakamarki ust. Jedna dłoń Andrésa wylądowała na moim pośladku, a druga gładziła włosy. Fala przyjemnego ciepła przeszła przez moje ciało. Mężczyzna wciąż zachłanniej całował moje usta. Popchnął mnie lekko na ścianę tak, że stykałam się z nią plecami. Mierzwiłam jego włosy i gładziłam jego kark. Poczułam jego mokre pocałunki na mojej szyi i mruknęłam z podniecenia. Dłoń, którą gładził moje włosy - przeniósł na moją pierś. Przez materiał ściskał mój sterczący od podniecenia sutek. On nie powinien tak na mnie działać... Gdy zabrał się za odpinanie mojej koszuli, powróciły do mnie zmysły. Odepchnęłam go i spoliczkowałam.

- Nie powinieneś wykorzystywać tego, że jestem pod wpływem alkoholu. - warknęłam do niego. Tak bardzo nie chciałam dopuszczać do siebie poczucia winy. Cholera, co byłoby, gdyby Martin nas zauważył...

- Przestań od tego uciekać. - położył dłonie na ścianie, uwięziając mnie pomiędzy swoimi ramionami.
Tak, bałam się tej relacji. Wiedzialam, że chodzi mu tylko o seks, a zaczynałam coś do niego czuć. Oczy mi się zaszkiły.

- Chcę być sama. - powiedziałam. Odepchnęłam go i odeszłam szybkim krokiem. Wróciłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Zamknęłam oczy, próbując zasnąć. Wiedziałam że i tak cała ta noc zostanie poświęcona przemyśleniom. Nie wiedziałam jednak, że tam samo spędzi ją Andrés...

To (nie) miłość || Berlin || La Casa De Papel || [ZAKOŃCZONE CZ.1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz