Anna
Wczesnym rankiem budzi nas głośny dźwięk wydobywający się z telefonu Lucjana. Gwałtownie siadam na łóżku zdezorientowana gdzie w ogóle jestem.
-Słucham-słyszę krzyk Lucjana do telefonu.
W moim żołądku zaczynają odprawiać się figle. Wyskakuję szybko z łóżka i pędzę do łazienki. Opróżniam żołądek do ubikacji i z ledwością się podnoszę.
-Wszystko w porządku? -słyszę szept mężczyzny
-Tak, chyba coś mi wczoraj zaszkodziło -odpowiadam i podchodzę do umywalki. Opłukuję twarz zimną wodą i widzę, że jestem strasznie blada.
-Nie za dobrze wyglądasz. Może zawiozę cię do lekarza? -pyta
-Nie trzeba, to tylko jakaś niestrawność. Która godzina?
-Wpół do siódmej.
-Muszę za chwilę być w domu. Zawieziesz mnie?
-Tak. Ubierz się, każe podstawić samochód.
Widzę, że Lucjan włącza wodę więc on szybko weźmie prysznic. Wychodzę czym prędzej żeby nie zobaczyć jego doskonałego ciała. Ze śmiechem wchodzi pod prysznic jakby doskonale wiedział o czym myślę. Czym prędzej ubieram się we wczorajsze ciuchy i siedząc na skraju łózka czekam na Lucjana. Po dziesięciu minutach wychodzi z łazienki przewiązany w pasie tylko ręcznikiem. Podchodzi do garderoby i wyjmuję jeden z jego garniturów. Odrzuca ręcznik na bok i zaczyna się ubierać. Śledzę każdy jego ruch.
-Coś ci się podoba? -pyta z szelmowskim uśmiechem na ustach.
-Nie wiem o co ci chodzi. Czy możesz się pośpieszyć? -zbywam go i udaję się w stronę drzwi.
Zapinając marynarkę idzie za mną i kierujemy się w stronę drzwi wyjściowych, gdzie za nimi stroi już podstawiony samochód.
-Może powinnaś zrobić sobie dziś wolne- proponuje Lucjan-Wyglądasz blado. Czy na pewno wszystko w porządku? -słyszę w jego głosie troskę, tak jakby mu zależało.
-Tak, nic mi nie jest -odpowiadam, chociaż czuję dalej jak w moim żołądku odprawia się taniec. Staram się głęboko oddychać aby mdłości przeszły. Zjawiamy się pod moim blokiem i czym prędzej chwytam za klamkę. Zatrzymuję mnie pytanie mężczyzny
-Kiedy się zobaczymy?
-Nie wiem. Teraz muszę już iść. Do zobaczenia -postanawiam pocałować go w policzek żeby czym prędzej się od niego uwolnić. Nie oglądając się za siebie szybkim tempem ruszam w stronę swojego mieszkania.
Lucjan
Po odstawieniu Anny do domu postanawiam udać się prosto do biura. Mam od paru dni trochę zaległości więc myślę, że uda mi się szybko z nimi uporać. W głowie jednak dalej myślę o mojej kobiecie i jej złym samopoczuciu. Jedliśmy wczoraj to samo a mi jednak nic nie jest. Coś jest jednak nie tak. Moje rozmyślenia przerywa Daniello wchodząc do gabinetu bez pukania
-Czy ty nie umiesz zapukać? -warczę na niego
-Chyba ktoś tu jest w złym humorze. -śmieje się przyjaciel -Czyżby wczorajsza randka się nie udała?
-Wręcz przeciwnie. -na moich ustach błąka się uśmiech.
-To w czym rzecz? -Rozsiada się na fotelu naprzeciwko mojego biurka i zakłada nogi na róg mebla. Nienawidzę jak się szarogęsi w moim gabinecie ale nie zwracam teraz szczególnej uwagi na ten gest.
-Anna dzisiaj rano źle się poczuła. Wymiotowała i strasznie blado wyglądała.
-Może coś jej zaszkodziło ale jest w ciąży?
Słysząc jego ostatnią wypowiedź rozszerzam szeroko oczy. Taka myśl nie przyszła mi do głowy. Chociaż gdzieś kiedyś czytałem o porannych mdłościach w czasie ciąży, to nie pomyślałem o tym w tamtym momencie. Ale z kim? Przecież zawszę używam gumek. A może spotyka się też z kimś innym? Ale jak, kiedy, gdzie. Przecież Gonzo by mnie o tym poinformował.
-Stary, ale zbladłeś. Żartuje przecież. -uspokaja mnie Daniello.
-Kurwa, nie rób tego więcej- mówię uspokoiwszy oddech i wracam do papierów.
-A teraz wracając do interesów mam dla ciebie wiadomość. Znaleźliśmy nasz towar i Marcela. Ukrywał się w jednym z opuszczonych magazynów. Nasi ludzie już go mają. Wiozą go do klubu.
-Doskonale. Jedziemy -ruszam wrzawo do drzwi. Daniello jest już za mną i udajemy się do samochodu.
Po dotarciu do jednego z naszych klubów, gdzie w podziemiach, mamy sale do przesłuchiwania ludzi. Mało kto wie o tym miejscu, jedynie ci wtajemniczeni. Patrzę na Marcela z nienawiścią w oczach, po tym, że próbował mnie wykiwać. Nikomu do tej pory się to nie udało ale niektórzy dalej próbują. Ściągam marynarkę i rzucam ją w stronę jednego z moich ludzi. Podwijam rękawy białej koszuli i podchodzę do mężczyzny przywiązanego za ręce do liny wiszącej z sufitu.
-No to się doigrałeś. Gdzie jest mój towar? -pytam spokojnie.
-Nie wiem, przysięgam -odpowiada ze strachem wymalowanym na twarzy.
-Nie takiej odpowiedzi oczekiwałem -odpowiadam i wymierzam mu cios w brzuch. Jęczy z bólu ale dalej nie chcę nic powiedzieć. Po paru zamachnięciach pytam go ponownie
-Kto ci to zlecił? Myślałeś, że można mnie wykiwać? Nie tacy próbowali. -śmieje się z niego. -Zapytam po raz kolejny i ostatni. Kto ci to zlecił? -warczę w jego stronę.
-Nikt. Oni mi to ukradli -wypowiada w końcu po otrzymaniu kilku ciosów.
-Kto? Jacy oni? -pytam
-Rosjanie. Byli na miejscu. Nie wiem kto ich zawiadomił ale byli tam. Uzbrojeni i większej ilości niż my. Połowę ludzi umarło. -wystękał powoli
-To dlaczego od razu nie przyszłeś z tym do mnie? -pytam gromkim głosem.
-Bo wiedziałem, że mi za to nie odpuścisz.
-I miałeś rację. Daniello zajmij się nim. -rozkazuję swojemu koledze i wychodzę z pokoju. Wiem, że Daniello doprawi dzieła. On po prostu się w tym lubuje. Jego rządza krwi jest jeszcze większa niż moja.
CZYTASZ
Będziesz moja
RomanceOna-zwykła dziewczyna, mająca na utrzymaniu chorą mamę i młodszą siostrzyczkę. On-bogaty biznesmen, zajmujący się nielegalnymi interesami. Czy przypadkowo poznana kobieta aż tak zawróci mu w głowie, że postanowi zrobić wszystko żeby ją zdobyć? Czy i...