5.

1.1K 53 28
                                    

Siedzieliśmy w czwórkę przy stole, na zewnątrz. Pogoda była piękna. Chwyciłam kubek z moją kawą i upiłam trochę.

- Martin, może pokazałbyś mi miasto? - spojrzałam na niego, gdyż nie mogłam przepatrzać jak ruda całuje Andrésa.

- Świetny pomysł - skinął głową. - Jutro pokażę ci najciekawsze miejsca.

- Jesteś tu już przez dłuższy czas, a Martin nic ci nie pokazał? - spytała Tatiana. Sam jej głos doprowadzał do tego, że miałam ochotę ją zabić.

- Widocznie mamy ważniejsze sprawy na głowie. - mruknęłam, uśmiechając się w taki sposób, że mina jej zrzędła.
Przyciągnęłam Martina do siebie i pocałowałam namiętnie. Usłyszałam chrząknięcie, to Andrés. Czyżby plan Martina działał?

- Będziemy się zbierać. - stwierdził brązowooki. Skinęliśmy w jego stronę.

- Co? Już? - ruda spojrzała na niego zaszkoczona. Martin ponownie mnie pocałował. Oderwaliśmy się od siebie, gdy zniknęli z horyzontu.

- Widziałaś to? - Martin rzekł podekscytowany. - Ten plan zaczyna działać. - przytulił mnie. Tym razem, na szczęście, był to przyjacielski gest. Uśmiechnęłam się w jego stronę.

                                * * *

Dziś miałam zwiedzić miasto. Po południu ogarnęłam się, wyszłam na zewnątrz i czekałam na Martina, który rozmawiał z kimś przez telefon.

- Clara... - spojrzał na mnie smutno. - Muszę załatwić coś poza miastem. Naprawdę przepraszam. - mówił smutnym tonem. - Dziś nie dam rady nic ci pokazać. - położyłam mu dłoń na ramieniu i uśmiechnęłam się.

- Będziemy mieć jeszcze czas. - pogładziłam jego ramię.

- Mogę poprosić Andrésa. - stwierdził, a za jego plecami pojawiła się sylwetka Fonollosy. Zawsze wie gdzie i kiedy się pojawić.

- Nie. - zaprzeczyłam. Andrés stanął obok nas.

- Poprosić o co? - spytał, olewając moje zaprzeczenie.

- Miałem dziś zabrać Clarę do miasta... - podrapał się po głowie. - Ale coś mi wypadło. Coś ważnego, związanego z napadem. - powiedział ciszej.

- Mhm, chodzi o to czy mógłbym pokazać jej to i owo? - mówił patrząc na Martina.

- Ale.. - zaczęłam. Dlaczego nikt nawet nie spytał mnie o zdanie?!

- Tak. - Martin zignorował mnie i skinął głową.

- Jasne i tak muszę coś odebrać z miasta. - wzruszył ramionami. Kąciki jego ust uniosły się nieznacznie ku górze.

- Dziękuję! - poklepał go po barku i szybkim krokiem opuścił klasztor.

- Jesteś już gotowa? - w końcu spojrzał na mnie. Ten wredny uśmieszek pojawił się na jego twarzy. - Unikałaś mnie ostatnio, więc teraz spędzimy trochę czasu. Tylko we dwoje.

- Straciłam ochotę na jakiekolwiek zwiedzanie . - chciałam wrócić do pokoju, ale Andrés zatrzymał mnie.

- Ciekawe co powiesz Martinowi. - trzymał moje ramię w żelaznym uścisku, po czym obrócił mnie gwałtownie w swoją stronę.

- Znalazłoby się kilka wymówień. - odsunęłam się od niego.

- Przestań zachowywać się jak gówniara i jedźmy. - rzekł ostrzej. - Chciałaś zobaczyć miasto więc je zobaczysz.

- Chyba się przesłyszałam?! - warknęłam wściekle.

- Nie wydaje mi się. - uniósł brwi do góry. - Mówię wolno i wyraźnie. - rzekł z kpiną. - A teraz zapraszam do samochodu. - wskazał dłonią drogę.

- Nie mam zamiaru... - zaczęłam mówić. Andrés przewrócił oczami. Przerzucił mnie przez ramię i zaczął zmierzać w kierunku samochodu. - Oszalałeś?!

- Już dawno, na twoim punkcie. - powiedział i choć nie widziałam jego twarzy to wyobraziłam sobie jego uśmiech.

- Zestaw mnie na ziemię! - pisnęłam.

- Nie. - klepnął mnie w pupę. - Mogłaś mnie nie denerwować. - nic już nie mówiłam.
Po chwili Andrés wsadził mnie do samochodu i ruszył w drogę. Włączył radio. Delikatna muzyka wypełniła pojazd i gdyby nie ona, panowałaby tu grobowa cisza.

- I co? Nie będziesz się teraz odzywać? - stukał palcami o kierownicę w rytm piosenki. Wlepiłam wzrok w szybę i nic nie mówiłam. - Może i lepiej. - zaczął. - Osobiście wolę, gdy całujesz niż coś mówisz.

- Przeginasz. - powiedziałam speszona. - Skoro już jedziemy razem, to mógłbyś mnie nie denerwować?

- To znaczy? - spojrzał na mnie.

- Najlepiej nic nie mów. - przewróciłam oczami i poprawiłam sukienkę. Andrés świdrował mnie wzrokiem.

- Czyli wolisz żebym całował? - wyszczerzył się i położył dłoń na mym udzie, którą od razu zrzuciłam. Ręka mnie świerzbiła, żeby wybić mu zęby.
Niedługo później byliśmy na miejscu.

                               * * *

Podziwiałam teraz katedrę Santa Maria del Fiore, a Andrés zaczął opowiadać mi ciekawostki na jej temat. Jednak miał w głowie coś poza seksem.
Podszedł do moich pleców i objął mnie w pasie.

- Co robisz? - przewróciłam oczami. - Prosiłam cię o coś...

- Nie powinnaś nosić tak krótkich sukienek. - mówił obserwując ludzi. Poprawił kapelusz i spojrzał na mnie.

- A co? Nie podobam ci się? - stanęłam na przeciwko niego. Poprawiłam jego muchę i uśmiechnęłam się słodko.

- Źle to ująłem. - poprawił się. - Nie powinnaś zakładać tak krótkich sukienek, gdy nie jesteśmy sami.

- Och, Andrés. - pokręciłam głową.

- Mężczyźni aż pożeraja cię wzrokiem, a nie podoba mi się to. - rzekł oschle. Przybliżył mnie bliżej siebie. Powolnym krokiem ruszyliśmy dalej.

- Jakoś gdy Martin.. - zaczęłam, ale przerwał mi.

- Też mi to przeszkadza. - spojrzałam na niego zdziwiona. Plan Martina zaczął działać, ale w złym kierunku. Przełknęłam ślinę.

- To, co robimy jest egoistyczne. - stwierdziłam.

- Jesteśmy tylko na spacerze. - wzruszył ramionami.

- Dobrze wiesz o co mi chodzi. - burknęłam. - Jesteś z..

- Tatianą, a ty z Martinem. - dokończył, udając mój ton. Uderzyłam go łokciem w żebro. Zaśmiał się lekko, posyłając mi zalotne spojrzenie. - I co z tego? I tak się z nią rozstanę. Nie układa nam się od dłuższego czasu. - dodał. - Daj ponieść się chwili. - chwycił mnie za dłoń. - Chodź, pokażę ci piękne miejsce. Tym razem to nie będzie żaden zabytek. - Po chwili doszliśmy do tarasu widokowego. Słońce zaczęło zachodzić. Widoczna była piękna panorama miasta. Miałam wrażenie, że gdzieś już to widziałam.

- Namalowałeś to miejsce. - przypomniałam sobie obraz. Andrés stanął za moimi plecami, lekko mnie obejmując. Odwróciłam się w jego stronę wciąż będąc w jego objęciach. Spojrzałam mu w oczy i szybko opuściłam wzrok. Przejechałam palcami po jego płaszczu i westchnęłam smutno. Przecież ta miłość nigdy nie będzie miała miejsca, jeśli w ogóle jest to miłość. Chciałam się odwrócić, lecz mężczyzna chwycił mój podbródek.

- Spójrz na mnie. - poprosił. Tym razem rzeczywiście była to prośba. Niepewnie spojrzałam mu w oczy. Andrés lekko odgarnął moje włosy, pochylił się i zetknął nasze usta w delikatnym pocałunku. Był inny niż ten pierwszy. Przepełniony pasją i przede wszystkim uczuciami. Jakby chciał bez pomocy słów przekazać mi wszystko, co czuje. Oddałam pocałunek i lekko go objęłam. Po chwili odsunęliśmy się od siebie. Przygryzłam dolną wargę i uśmiechnęłam się.

- Wciąż jesteś dupkiem. - zaśmiałam się. Policzki mnie piekły po tym, co się stało.

- Przynamniej z klasą. - dodał, wywołując szczery uśmiech na mojej twarzy. Dotknęłam lekko jego policzka. Po chwili ponownie się odwróciłam i przyglądałam się panoramie miasta.

To (nie) miłość || Berlin || La Casa De Papel || [ZAKOŃCZONE CZ.1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz