- Jestem w szoku, że to mówię, ale cieszę się, że spędziliśmy razem trochę czasu. - powiedziałam z uśmiechem. Spojrzałam na Andrésa, który gładził moje włosy.
- Nawet nie wiesz jak się starałem, żebyśmy spędzili go razem, tylko we dwoje. - położył mi dłonie na biodrach.
- Nie rozumiem? - spojrzałam na niego zdziwiona. - Przecież..
- Przeze mnie Martin musiał wyjechać poza miasto. Załatwia sprawy, które ja miałem załatwić, choć nie wie o tym. - fala wściekłości przeszła moje ciało.
- Chyba żartujesz! - popchnęłam go zła. - Ughh! Mogłam się tego po tobie spodziewać!
- Nie mów, że żałujesz. - rzekł. Wciągnęłam powietrze i odeszłam od niego. - Gdzie...
- Wrócę taksówką. - krzyknęłam i poszłam w swoją stronę.
Pieprzony dupek! Za kogo on się uważa. Szłam przed siebie mijając kolejne uliczki. Spojrzałam na wibrujący telefon. Andrés... Odrzucałam każde połączenie. Usiadłam przy jakiejś fontannie i obserwowałam przechodnich. Było już zupełnie ciemno. Temperatura zaczynała się obniżać, choć nie czułam tego z powodu nerwów. Siedziałam tak, przez dłuższy czas, do momentu aż poczułam się obserwowana. Wstałam i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie. Kątem oka zauważyłam, że meżczyzna idzie za mną. Nie wiedząc co zrobić schowałam dumę do kieszeni i zadzwoniłam do Andrésa.- Jednak się stęskniłaś? - usłyszałam po chwili.
- Daruj sobie. Mam problem. - odparłam. Mężczyzna wciąż za mną podążał. - Ktoś mnie śledzi.
- Co? Gdzie jesteś? - spytał zdenerwowany.
- Nie wiem. Cholera.. byłam przy jakiejś fontannie. Obok placu zabaw dla dzieci. - starałam się przypomnieć szczegóły. - Teraz..
- Poszłaś prawą czy lewą ścieżką? - usłyszałam.
- Prawą. - odparłam. - Andrés, proszę..
- Jestem niedaleko. Nie rozłączaj się. - rozkazał.
- Bateria mi pada. - mówiłam zestresowana.
- Idź cały czas przed siebie. - rzekł - Będę... - i właśnie teraz padł mi telefon.
Przeklnęlam pod nosem i dalej szłam przed siebie. Nogi robiły się jak z waty.
Chyba jeszcze nigdy nie cieszyłam się tak na widok Andrésa. Podbiegłam do niego i wtuliłam się. Odwzajemnił uścisk.- Dziękuję. - westchnęłam cicho. - Jak dobrze, że jesteś.
- Spokojnie. - gładził moje plecy, jego ton wskazywał na to, że jest zły. - Daj mi chwilkę. - rzekł, zacisnął pięści i zaczął zmierzać w kierunku faceta, który za mną podążał. Owy mężczyzna zaczął się ewakuować. Chwyciłam Andrésa za rękę.
- Daj spokój, wracajmy do klasztoru. - spojrzał na mnie nieprzekonany tym, co mówię. - Proszę. - skinął głową.
Po chwili byliśmy w samochodzie. Brązowooki nie odezwał się do mnie ani razu.- Jesteś zły? - spytałam i zerknęłam na niego kątem oka. Andrés zacisnął dłonie na kierownicy.
- Zachowujesz się nierozważnie. - powiedział, nie patrząc na mnie. Położyłam swą dłoń na jego.
- Nic się przecież nie stało. - próbowałam ratować sytuację.
- Bo byłem blisko. - odparł ostrym tonem. Zabrałam swą dłoń i nic już nie mówiłam. Spojrzałam w szybę i siedziałam w ciszy.
- Nie chciałbym żeby coś ci się stało. - przerwał milczenie i złapał mnie za rękę, delikatnie całując jej wierzch.
Niedługo później byliśmy na miejscu. Andrés otworzył mi drzwi, po czym wysiadłam.- Dziękuję, ze miłe popołudnie. Dowiedziałam się wiele o włoskich zabytkach, mogłam podziwiać panoramę miasta i doznać motyli w brzuchu. - dodałam ciszej.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - Andrés delikatnie mnie pocałował.
- Czuję się jakbym miała na czole napisane: całowałam się z Andrésem de Fonollosą. - zaśmialiśmy się oboje. Po chwili weszliśmy do środka. - Jak myślisz, Martin już jest?
- Jestem, jestem. - pojawił się znikąd. - Jak podoba ci się miasto, kochanie?
- Jest piękne. - stwierdziłam i uśmiechnęłam się do Andrésa.
- Bardzo się cieszę. - pocałował mnie w policzek. - Pójdziemy do mnie? Bardzo się za tobą stęskniłem. - rzekł i objął mnie lekko. Zauważyłam jak brązowooki spiął się momentalnie. Martin uważał to za pozytyw, a ja zaczynałam się stresować.
- Może najpierw coś zjemy i napijemy się wina takiego, jakie lubisz najbardziej. - odsunęłam się lekko.
- Racja, nie spytałem. - uśmiechnął się. W trójkę pokierowaliśmy się do kuchni.
- Zaraz do was dołączę, tylko się przebiorę. - stwierdził Andrés i wyszedł na chwilę.
- Widziałaś to? Cały się spiął. - mówił z satysfakcją. - Dziękuję, Clara. - gdybyś wiedział, co robię za twoimi plecami, zabiłbyś mnie. - Już niedługo wszystko mi powie albo ja to zrobię. Może dziś?
- Martin.. lepiej zaczekaj. - westchnęłam - Mówię z doświadczenia. - którego paradoksalnie nie mam.
- Masz rację. - stwierdził.
Położyliśmy kanapki na stole. Podeszłam do barku i szukałam wina. Sięgnęłam czerwone i chciałam wracać do stołu, ale zderzyłam się z Fonollosą.- Czerwone? Przecież Martin woli białe. - spojrzał zdziwiony.
- No tak, źle spojrzałam. - zaśmiałam się nerwowo i sięgnęłam drugie wino. - Zakręcona jestem. - podeszłam do stołu i postawiłam butelkę. Usiadłam w fotelu i zabrałam się za jedzenie. Martin otworzył wino.
- Wiesz, co lubię. - uśmiechnął się i nalał do każdego z kieliszków. - Za co pijemy?
- Za dzisiejszy dzień. - odparł Andrés. Spojrzał na mnie i uniósł kieliszek ku górze.
CZYTASZ
To (nie) miłość || Berlin || La Casa De Papel || [ZAKOŃCZONE CZ.1]
Fanfiction>>Część pierwsza<< Życie Clary przewraca się do góry nogami, gdy przystaje na nietypową prośbę swojego przyjaciela - Martina. Poznając aroganckiego, pewnego siebie, a zarazem nieziemsko seksownego i czarującego - Andrésa de Fonollosę - wszystko zacz...