IV. Those kind of words that would change all the things we talk about

430 47 71
                                    

- Kenma! Hej Kenma! Kenma! Hej!

I tak od dobrych dziesięciu minut Hinata stał pod jego domem i nawoływał go. Kenma westchnął, odrzucając poduszkę, którą zakrywał sobie głowę. Chciał zignorować przyjaciela, ale ten był typem człowieka, który najzwyczajniej w świecie nie rozumiał słowa nie.

Dzisiejszego dnia zdecydowanie wszechświat był przeciwko niemu.

Zwlókł się z łóżka, wzdychając i poruszając się przy tym, jakby szedł na własną egzekucję. Tak właśnie się czuł i może to określenie nie mijało się zbytnio z prawdą. W końcu jego przyjaciel swoim pozytywnym nastawieniem do życia mógł go wpędzić w każdej chwili do grobu.

Kiedy zszedł na parter, minął się ze swoją mamą w kuchni, która smażyła coś na patelni, nucąc piosenkę odtwarzaną właśnie z radia. Chłopak aż zatrzymał się, żeby na nią popatrzeć. Wydawała się teraz inna, bardziej spokojniejsza i radosna. Krótkie włosy zaczesała opaską, by grzywka nie wpadała jej do oczu kiedy pochylałaby się nad kuchenką, na jej ustach błąkał się delikatny uśmiech, rękawy czarnego kardiganu podciągnęła do łokci. Nie wyglądała na chorą. Może Haru miał rację i to wszystko co miało miejsce w ciągu ostatnich paru dni było efektem przemęczenia. Może to wszystko nie miało miejsca w prawdziwym życiu. Może on sam był po prostu zmęczony, i nadinterpretował wszystko nie tak jak trzeba. Może...

- Jadłeś śniadanie? – głos matki wyrwał go z zamyślenia.

Spojrzał na godzinę wyświetlaną na piekarniku. Było po godzinie szesnastej.

- Tak – skłamał, a ona kiwnęła głową, nie patrząc na niego. Sięgnęła do szafki po jakąś przyprawę.

- Czemu nie wpuściłaś Shoyo? – spytał, choć nie planował zadać tego pytania. Chciał wyjść z kuchni, jednocześnie nie potrafiąc tego uczynić.

Chciał, żeby mama spojrzała na niego. Chciał rozmawiać z nią częściej. Chciał, żeby przestała go ignorować. Chciał stąd wyjść, jak najdalej od niej, by kolejna rozłąka z nią nie bolała jak poprzednie, do których uczucia się po prostu przyzwyczaił.

Kobieta chwyciła drewnianą łopatkę i zaczęła mieszać to co miała na patelni. Żołądek chłopaka skurczył się z głodu, a ślinianki uruchomiły pod wpływem zapachu jedzenia. Kenma zacisnął dłonie w pięści, wbijając paznokcie w środkową część dłoni.

- Wybacz. Byłam pewna, że udajesz, że nie ma cię w domu.

- Ty tak robiłaś? – kolejne pytanie, które nie chciał, by wypuściło jego usta. Za późno.

Jego mama znieruchomiała na sekundę, a dłoń w której trzymała łopatkę drgnęła w powietrzu. Kenma momentalnie poczuł się głupio.

- Przepraszam – powiedział cicho.

Kobieta odwróciła się w jego stronę, starając się uśmiechnąć tak, jak to robiła do tej pory. Ale jej uśmiech znów przybrał smutny wyraz.

- Nie masz za co. Idź do niego, pewnie zaczyna się już niecierpliwić.

- Mamo...

- Zostawię ci trochę tych warzyw, może zgłodniejesz i zjesz.

- Mamo, poczekaj. – poprosił widząc, że kobieta zaczyna trzęsącymi się dłońmi wyłączać płytę, oraz nakładać posiłek na wcześniej uszykowany talerz. Podszedł bliżej, dotykając jej chudej dłoni. Była zimna.

Nie wiedział w sumie, co ma powiedzieć. Nie potrafił jej też spojrzeć w oczy. Trzymał ją więc za rękę nie chcąc, by od niego odeszła. Nie w ten sposób.

What if I say | kurokenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz