rozdział 29.5

740 48 5
                                    

w 3 os.

Wiedział, że musi odpuścić. Przeczesał swoje roztrzepane włosy, powstrzymując łzy. Dostał swoją odpowiedź. Głęboko w sercu liczył, że specjalne traktowanie, jakie otrzymał od swojej nauczycielki, znaczyło coś więcej niż bycie ulubionym uczniem.

Pociągnął swoim nosem. Wszystko poszło nie tak, kiedy w końcu spróbował zakochać się w alfie.

— Alan!

Przygryzł wargę, słysząc głos Matthew. Nie chciał widzieć go teraz, teraz kiedy został odrzucony. Gdyby nie ten omega, pewnie nigdy nawet nie doszłoby do takiej sytuacji. Kto by pomyślał, że próba ucieczki od swoich prawdziwych uczuć może być taka trudna.

— Tu jesteś.

Nie odpowiedział, zamiast tego wytarł swoje łzy i szybko poprawił swoją fryzurę. Miał nadzieję, że jego twarz nie była zaczerwieniona. Nie chciał, żeby Matt pomyślał, że płakał przez nauczycielkę. Samo odrzucenie nigdy nie doprowadziłoby go do takiego stanu. Chyba że byłoby to odrzucenie przez niego.

Zamarł, gdy poczuł jak ręce Matthew, objęły go od tyłu, a jego kojący głos wyszeptał:

— Jestem tutaj i zawsze będę. Nie musisz udawać silnego. Jesteśmy tylko we dwójkę. Tylko ty i ja.

Wtulił policzek w jego plecy.

— Nie udaję — Alan skłamał, delikatnie głaszcząc dłonie Matta. — Nic się nie stało. Zostawiłem mój telefon w klasie i musiałem po niego wrócić.

Mimo że jego głos nie zadrżał, Matthew potrafił przejrzeć jego kłamstwa. Znał go za dobrze. Pewnie dlatego zapewnił go:

— Nikt ciebie nie zostawię. Pójdę za tobą na koniec świata. Nie potrzebujesz nikogo poza mną.

Przełknął ślinę. Nie zasługiwał na tę bezgraniczną miłość. Wciąż jednak sprawiała ona, że także jego serce biło szybciej. Obawiał się, że gdyby tylko Matthew przesunął rękę odrobinę wyżej, mógłby odkryć ukrytą głęboko w sercu prawdę.

— Też pójdę za tobą wszędzie — powiedział na jednym wydechu, nie chcąc pokazać, jak poruszyły go słowa mniejszego.

Nigdy nie czuł się tak w obecności pani Taft. Czuł do niej szacunek, podziw, zauroczenie, chęć bycia jak ona, ale to jego przyjaciel sprawiał, że brakowało mu tchu.

Parę słów wystarczyło, że całkowicie zapomniał o skrupulatnie pielęgnowanym uczuciu do nauczycielki. Każdego dnia starał się sobie wmówić, że chciał od niego czegoś więcej i wystarczyło jedno zdanie "jestem dla ciebie", a wszystkie jego starania rozpadały się niczym domek z kart.

Dał z siebie wszystko, żeby pozbyć się romantycznych uczuć do Matthew, ale poległ.

— Czuję, że nikt nie jest cię warty czasami.

To ja nie jestem warty nikogo. Nie jestem warty ciebie — przeszło Alanowi przez myśl.

— Hmm...

Przez chwilę stali w ciszy, przytuleni do siebie.

— Alan... — zadrżał, pamiętał ten ton głosu, pełen nadziei — ja wciąż... czuję tak samo. Jesteś najlepszym, co trafiło się w moim życiu.

Przygryzł wargę. Miał szansę zmienić swoją decyzję sprzed lat. Dostał drugą szansę.

— Ja...

Jego odpowiedź. Jego odpowiedzią było...

Czyli omegi śnią o swoich pierwszych miłościach, kiedy ich alfy spędzają gorączki poza domem — przeszło omedze przez myśl, gdy otworzył oczy i zobaczył dobrze znany mu sufit, a na nim plakat Joeya — ulubionego piosenkarza Cassa. Bez wątpienia śnienie o przeszłości było najgorsze.

Alan wzdrygnął się, gdy podparł się na łokciach i był w stanie zobaczyć leżącego obok niego Matthew, wpatrującego się w śpiącego Arthura. W oczach omegi było tak wiele ciepła i miłości, że Goodall nie miał wyboru, musiał odwrócić wzrok.

Ten obraz wmówił sobie, że chciał ochronić, kiedy ignorował znaki, jakie dawał mu Matt, aż w końcu odrzucił jego wyznanie. Nie raz, a dwa razy złamał jego serce na pewno i nawet po tym nie pozwolił mu opuścić swoje boku. Zepsuł jego stosunki z rodziną, z innym przyjaciółmi niż on, sprawił, że nie poszedł na studia i żyje obecnie prawie całkowicie uzależniony od swojego męża.

— Obudziłeś się Alan. Przygotowałem dla ciebie śniadanie. Mam nadzieję, że będzie ci smakować.

— Na pewno będzie.

— Jesteś kochany.

Byłem kochany przez ciebie — przeszło Alanowi przez myśl, nim wstał z łóżka, odsłaniając przed Matthew swoje nagie ciało. Ten nawet się nie zarumienił, jak to miał w zwyczaju w liceum. Nie oderwał wzroku od Arthura, którego dłoń głaskał.

— A ty uroczy.

Nick i Matthew kochają teraz siebie nawzajem, spodziewają się dziecka, w sercu Matta nie zostało już miejsca na uczucia na niego.

Wytarł łzę, która spłynęła po jego policzku. Miał nadzieję, że to ostatni raz, kiedy musiał jeszcze raz przeżywać ostatni dzień liceum.

Niestety jego odpowiedzią było "chodźmy zrobić sobie zdjęcie z Rosamund".

A/N: jestem zirytowana po przeczytaniu tego lol nienawidzę trójkąt romantycznych. jak skończyłam z jednym w moim opku...

napisze jeszcze pewnie parę krótkich rozdziałów o momentach w życiu Alana, które zadecydowały o tym, że nigdy nie będzie w pełni szczęśliwy. aż sama go trochę nienawidzę za to, że stchórzył i nie powiedział po prostu "ja też". to był ten jeden raz, kiedy powinien być samolubny jak zawsze. 

My fucking soulmate || A/B/OWhere stories live. Discover now