1

97 5 0
                                    

Prawdy szukaj tam gdzie nigdy nie chciałbyś jej znaleźć.

- Nienawidzę tej szkoły! - krzyknęłam do poduszki, leżąc na brzuchu i bijąc nogami o materac.

Był sierpień i znów zaczynało się piekło. W Halle rok szkolny zaczynał się w sierpniu, czyli miesiącu w którym dzieci z Cali nadal wygrzewają tyłki na ciepłym piasku, a ja już muszę zacząć tu tkwić. Liceum imienia Abrahama Lincolna w Halle mieściło się na Alasce, nienawidziłam tego miejsca od zawsze, ale plan mojej rodziny był taki, że mam się integrować z elitą naszego gatunku, a to według nich najlepsze miejsce. Nie ma zbyt wielu dobrych szkół dla srebrnokrwistych a już szczególnie nie w moim ukochanym LA, co muszę z bólem serca przyznać. To, było najlepsze, ma tysiąc lat tradycji i tabuny wychowanych wampirów.  Zjeżdżają się tutaj z całego świata, by na tym odludziu zdobyć wiedzę potrzebną do przeżycia i walki z tym co chce nas wszystkich wykończyć.

- Piętnasty sierpnia to dobra data żeby rozpocząć piekło, nie Zo? - spytała ironicznym tonem Shane, moja najlepsza przyjaciółka, siadając obok mnie na łóżku w naszym wspólnym pokoju.

Shane była piękna wampirzycą. Mleczna skóra, długie, ciemne włosy i przeraźliwie niebieskie oczy czyniły ją piękna. Twarz w kształcie serca i doleczki w policzkach upodabnialy ją do modelek rodem z paryskich uliczek. Dziewczyna miała w sobie ogrom wdzięku, właściwego tylko dla kobiet jej szczupłej postury i wzrostu.

-Też myślę że to idealny dzień! Pamiętaj ze to nasz przedostatni rok i później juz nigdy nas tu nie zobaczą! - westchnęłam i położyłam się obok Shane na moim łóżku z machoniową ramą.

- Dobra skarbie, zbieramy się, czas na rozpoczęcie roku. - mruknęła i za chwilę widziałam tylko jak włosy opadają jej na plecy w progu pokoju.

Cała szkoła zebrała się na dziedzińcu, na tradycyjnym wykładzie inauguracyjnym, który miała wygłosić nasza dyrektor - Linda Brown. Kobieta od lat rządzi tutaj żelazną ręką i jest znana ze swoich radykalnych poglądów. Była osiemnasta i wykład powinien rozpocząć się piętnaście minut temu. Dyrektor się spóźniała, to całkowicie nie w jej stylu, coś tutaj mi nie pasowało, wszyscy byli zadowoleni, ale to naprawdę mnie zmartwiło.

- Ekhem! Przepraszam kochani ale dziś wykładu nie będzie, rok uważam za ROZPOCZĘTY! - powiedziała piskliwym głosem sekretarka dyrektorki, gestykulując przy tym nieudolnie.

Gdy tylko kobieta zeszła ze sceny rozległ się aplauz i wszyscy się rozeszli. Nie minęło pięć minut a ktoś zaczął panicznie krzyczeć na dziedzińcu. Wszyscy podbiegli do okien. Naszym oczom ukazało się coś czego nie powinniśmy widzieć, czego nie spodziewaliśmy się w najśmielszych snach. Ciało Lindy Brown leżało na jego środku, ułożone tak by wskazywać na pomnik ku czci mojej rodziny. Poczułam ze osuwam się na ziemię.

Oni wrócili.

SrebrnokrwiściWhere stories live. Discover now