15.08.1944 godzina 08:00
Tego dnia chłopcy znów musieli walczyć. Byłam przerażona. Niemcy mogli każdego z nich zabić. Zresztą ja i Dusia też musiałyśmy stawić się na wezwanie, więc zostawiłam malutką u mamy Rudego. Mam nadzieję że będą bezpieczne.
-Boisz się.-Bardziej stwierdził niż spytał Maciek.
-Boję się, że Oldze się coś stanie. Przecież jeszcze nie tak dawno była w moim brzuchu.- powiedziałam cicho.
-Miejmy nadzieję, że nikomu się nic nie stanie.-odparł mój brat. Przytuliłam się do niego. Chłopak również mnie przytulił, po czym zaczął wydawać rozkazy swojemu oddziałowi. Ja miałam być jego łączniczką.-Biegnij na Mokotów i powiedz Zośce i Zeusowi, że potrzebujemy kilku karabinów. U nich jest zapas. Weźmiesz je i zrobisz przy okazji to o co cię poproszą.- powiedział Maciek po godzinie walk. Dał mi jeszcze kartkę.- Przeczytaj i zapamiętaj. Jakby Niemcy pytali się co to, pozbądź się tego, w jakikolwiek możliwy sposób. Nie możesz im tego dać. Dasz radę?- dodał.
-Tak.- odparłam i zaczęłam biec w kierunku najbliższego wejścia do kanałów.
Do oddziału Tadeusza doszłam w piętnaście minut. Wyszłam z kanałów, w których było teraz bezpieczniej niż na powierzchni i podeszłam do Zośki i Zeusa.-Maciek potrzebuje broni. I kazał mi dać też to.-powiedziałam, wyciągając z koszyka kartkę. Zeus wziął kartkę papieru i zaczął czytać, po czym wysłał Tadeusza po broń i prawdopodobnie opatrunki. Po chwili chłopak wrucił z bronią i tak jak myślałam, z opatrunkami. Wszystko zostało włożone do mojego koszyka a ja zostałam wysłana z powrotem. Gdy doszłam, Maciek wyjął połowę broni i kilka bandaży i wysłał mnie do oddziału Janka, który wraz z Orszą dowodził jednym z oddziałów w dzielnicy Włochy. Znów wybrałam kanały, jako drogę która jest w miarę bezpieczna. W odpowiednie miejsce dotarłam po niecałych dwudziestu minutach.
-Janek.- powiedziałam szeptem i przytuliłam go. Chłopak początkowo się wystraszył, ale gdy mnie zobaczył, wyraźnie mu ulżyło.
-Nie strasz mnie tak.- powiedział.
-Okej. Mam coś dla ciebie.-odparłam podając mu koszyk. Chłopak wyciągnął wszystko, po czym wziął chustkę, która była już po tych kilkunastu dniach brudna i pomachał nią, aby Orsza podszedł.-Mamy broń i bandaże.-powiedział Rudy. Orsza wziął jeden z karabinów i zaczął go oglądać.
-I Maciej ma zapasy tych karabinów?- spytał Orsza.
-Tak.- kiwnęłam głową.
-No nieźle.- powiedział Janek, wkładając w ręce przechodzącej sanitariuszce bandarze. Dziewczyna kiwnęła głową w podziękowaniu.-Mam jeszcze kilka butelek wody.-powiedziałam i podałam Jasieńkowi oraz Orszy po butelce wody.Oboje uśmiechnęli się z wdzięcznością i wypili po kilka łyków.
-Dzięki kotku. A teraz wracaj na Mokotów.- powiedział Janek i pocałował mnie szybko, po czym odesłał mnie na Mokotów do Maćka.
CZYTASZ
Byle do końca|| Jan Bytnar
FanficWojna. Wojna której miało nie być, bo Niemcy mieli nie atakować. Ale zaatakowali. I stało się. Dużo osób poddało się. Ale byli też ci, co walczyli. "Marszałek Piłsudski powiedziałby: - A my Hitlera w dupie mamy." - to już mówi samo za siebie. Mały...