- Cudowna jesteś. - Andrés szeptał mi na ucho. Leżałam na nim. Mężczyzna bawił się moimi włosami, a ja głaskałam jego policzek. Chciałabym, aby ta chwila trwała wiecznie. Czułam się nieziemsko będąc w jego ramionach.
- Tylko cudowna? - zaśmiałam się. Andrés pocałował mnie w nosek. Lustrował moją twarz wzrokiem. Uśmiechał się delikatnie.
- Piękna, inteligentna... - zaczął wymieniać. - ... czasem pyskata i wredna. - przymrużył lekko oczy i zaśmiał się.
- Mogłeś zaoszczędzić tych dwóch ostatnich, bo dobrze zacząłeś. - przewróciłam oczami. Ujęłam jego twarz w swe dłonie i gładziłam jego policzki.
- A jaki ja jestem? - uniósł brwi do góry.
- Ty? - zamyśliłam się lekko. Usłyszałam otwarcie drzwi i zamarłam. - Martin?! - szybkim ruchem zakryłam nas kocem.
- Nie wierzę... - wyszeptał i złapał się ściany. - Myślałem, że się przyjaźnimy, a ty... - złapał się za głowę. - Jesteś zwykłą dziwką!
- Zważaj na słowa! - Andrés warknął wściekle i chciał się podnieść. Udało mi się go zatrzymać.
- Mogłaś mieć każdego, a zabrałaś się za niego! - zaśmiał się histerycznie. Chciał coś jeszcze dodać, ale zrezygnował z tego. Wyszedł i trzasnął drzwiami.
Pospiesznie zaczęłam się ubierać. Nie tak miał się dowiedzieć.- Myślałem, że się przyjaźnimy. - powtórzył Andrés. - Wytłumaczysz mi to?
- Udawaliśmy! - zapięłam sukienkę i pokręciłam głową. - Nie było żadnego związku! - mężczyzna zaśmiał się, niedowierzając. - Martin poprosił mnie, żebym udawała jego kobietę.
- I co? Z każdym przyjacielem masz takie bliskie kontakty? - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Podeszłam do niego ze łzami w oczach i spoliczkowałam go. Milczałam. Podeszłam do drzwi i odwróciłam się do niego ostatni raz.
- Martin cię kocha. - chwyciłam za klamkę.
- A ty? - spytał z przejęciem. Złość uleciała, a na jego twarzy pojawiła się ciekawość i coś czego nie potrafiłam odczytać. - Kochasz mnie? Czy jest to dla ciebie tylko gorący romans? - spojrzałam na niego smutna. Otworzyłam usta, aby powiedzieć co czuję, ale zrezygnowałam z tego. I tak już za dużo namieszałam. Pociągnęłam za klamkę i wyszłam. Zapukałam do drzwi Martina i oparłam się o nie.
- Proszę porozmawiajmy. - płakałam. - Nie chciałam cię skrzywdzić. Jesteś dla mnie ważny, Martin. - zjechałam plecami po drzwiach do pozycji siedzącej.
- Nie chcę cię znać. - powiedział tylko i milczał. Zabrałam się więc do swojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko i wlepiłam wzrok w sufit. Czego ja się spodziewałam? Że Martin zaakceptuje mój związek z Andrésem? Przecież go kocha. Pewnie na jego miejscu postąpiłabym tak samo...
Chciałabym to naprawić, a żeby to zrobić, słuszna jest jedynie jedna droga... Muszę stąd wyjechać. Przyjazd tutaj był błędem. I choć odnalazłam to, czego tak bardzo pragnęłam - miłość mojego życia - to nie mogłam zostać tu ani minuty dłużej. Chwyciłam więc za kartkę, napisałam krótki list pożegnalny. Nie dam rady spojrzeć w oczy Andrésowi, a Martin nawet nie chce ze mną rozmawiać. Spakowałam i wymknęłam się z klasztoru. Kupiłam bilet na najbliższy samolot i wróciłam do domu - do Hiszpanii. Ale czy na pewno po tym wszystkim uważałam Hiszpanię za dom? Nie wiem... postaram się zapomnieć o wszystkim, co spotkało mnie z Andrésem.
* Andrés *
Po nieprzespanej nocy, jak co dzień udałem się na śniadanie. Martin już jadł. Mimo tego, co powiedziała mi Clara, starałem zachowywać się normalnie. Przywitałem go i nalałem sobie soku. Widocznie cała wina tego, co się stało, spadła na nią.
- To, co wczoraj miało miejsce... - chciałem wyjaśnić.
- Zapomnij. - rzekł, jego ton był smutny. - Nie chcę o tym rozmawiać. - mówił nie patrząc na mnie. Był bardziej zajęty jedzeniem.
- Widziałeś Clarę? - spytałem. - Nigdy nie spała tak długo. - spojrzałem na zegarek.
- Nie wiem co robi i mało mnie to obchodzi. - burknął. Nic nie odpowiedziałem. Poszedłem do jej pokoju. Drzwi były uchylone więc wszedłem bez pukania.
- Jesteś? - rozejrzałem się po pokoju.
Było pusto. Jedynie list leżał na jej łóżku. Chwyciłem go i przeczytałem. Był skierowany do Martina, ale olałem ten fakt.Martin, mój przyjacielu.
Prawdodobnie od razu spalisz ten list, ale mimo wszystko chciałam go napisać. Dla własnego spokoju. Przyjazd tutaj był błędem. Dostrzegłeś to ty i dostrzegłam to ja. Nie chciałam cię zranić, przecież wiesz, ile dla mnie znaczysz, mój drogi przyjacielu.
Wyjeżdżam, robię to dla dobra mojego, Twojego i dla dobra Andrésa. Wracam do Hiszpanii, do domu. Namieszałam w życiu Twoim i Jego. Zawsze powtarzałeś, że miłość jest ciężka, a także rani. I zrozumiałam to dopiero teraz...
Żałuję tego, że cię zraniłam. Że kłamałam prosto w oczy... Ale na pewno nie żałuję tego, co przeżyłam z Andrésem.
Mimo wszystko ulatniam się teraz, jak najprawdziwszy tchórz. Mam nadzieję, że wkrótce powiesz Andrésowi o swoich uczuciach. Nigdy nie powiedział mi, że mnie kocha więc mam nadzieję, że powie to właśnie Tobie.
Proszę o wybaczenie, twoja przyjaciółka.
Clara
Nie wiedziałem co z sobą zrobić. Wyjechała, zostawiła Martina, napad i... mnie. Uderzyłem pięścią w szafę. Zrzuciłem wszystko z biurka. Chciałem choć trochę rozładować swoje emocje.
Powróciłem do Martina. Zasiadłem do stołu.- Nie ma jej rzeczy, wyjechała. - powiedziałem. Musiałem się wysilić, żeby mój ton brzmiał obojętnie. - Zostawiła list dla ciebie. - mężczyzna spojrzał na mnie zszokowany. Pospiesznie przeczytał go i przetarł twarz dłonią.
- Czytałeś? - zestresowany pomachał kartką.
- Nie, przecież jest dla ciebie. - skłamałem. Wzruszyłem ramionami i zacząłem jeść.
- Sergio przyjeżdża? - spytał po chwili. - Może wolałbyś to przełożyć przez to, co się stało?- Sergio! Właśnie! Muszę się z nim skontaktować...
- Pójdę do niego zadzwonić. - odparłem. Mężczyzna skinął. Po chwili usiadłem na swoim łóżku i dzwoniłem do brata.
- Halo? - odezwał się głos w telefonie. Chyba musiałem go obudzić, bo był zaspany.
- Sergio! Jak dobrze cię słyszeć. - powiedziałem uprzejmie.
- Akurat... czego chcesz? - spytał i ziewnął.
- Czy muszę czegoś chcieć by zadzwonić do mojego młodszego braciszka? - przewróciłem oczami. Sergio milczał. - No dobrze, mam sprawę.
- Za kilka dni przyjeżdżam. - stwierdził. - Omówimy wasze problemy z planem jak dotrę, choć przecież wiesz, że to się...
- ... nie uda. - dokończyłem za niego. - Mówisz to już setny raz.
- Mogę powiedzieć sto pierwszy. - zaśmialiśmy się. - O co chodzi? Jaka sprawa?
- Zakochałem się. - powiedziałem do telefonu z uśmiechem.
- Nic nowego. - odparł. - Mam rozumieć że będziesz miał kolejną żonę i zapraszasz mnie na ślub?
- Sergio, nie bądź niemiły. - uśmiechnąłem się lekko. - Tym razem to coś innego. I nie, nie będzie ślubu. Ona... wyjechała. Zostawiła mnie.
- Ym... - zawahał się. - Nie wiem co powiedzieć... - westchnął. - Niby jak mam ci pomóc?
- Znajdź ją i obserwuj. - poprosiłem z nadzieją. - Jest w Hiszpanii.
- Niby jak mam to zrobić? - spytał zdziwiony. - Chodzić z lupą i...
- Masz kontaty. - stwierdziłem. - Proszę.
- Dobrze. - zgodził się. - Skoro to dla ciebie ważne. - przez chwilę milczał. - A co z waszym wspólnikiem?
- Wszystko wyjaśnię kiedy przyjedziesz. - powiedziałem weselej. - Mów co u ciebie! - rozmawialiśmy jeszcze trochę, ale ja myślami byłem gdzie indziej. Może uda mi się ją odzyskać...

CZYTASZ
To (nie) miłość || Berlin || La Casa De Papel || [ZAKOŃCZONE CZ.1]
Fanfiction>>Część pierwsza<< Życie Clary przewraca się do góry nogami, gdy przystaje na nietypową prośbę swojego przyjaciela - Martina. Poznając aroganckiego, pewnego siebie, a zarazem nieziemsko seksownego i czarującego - Andrésa de Fonollosę - wszystko zacz...