Obudziłem się z mocnym bólem brzucha. Jęknąłem głośno, czym obudziłem Louis'a. Poczułem, jak się podnosi i kładzie dłoń na moim ramieniu.
— Skarbie? Co się dzieje?
— N-nie wiem! Boli!
Niemal zapłakałem, kiedy zabolało mocniej.
— Nie ruszaj się. Zadzwonię do Liam'a, przyjedzie do dzieciaków i pojedziemy do szpitala.
Chciałem zaprotestować, ale wybieg z sypialni jak na procy. Zacisnąłem mocno usta i spróbowałem się podnieść, aby zapalić małą lampkę na stoliku, a potem usiadłem. Starałem się zachować spokój, oddychać równomiernie, ale naprawdę mi to nie pomagało. Najpierw wymioty, zawroty głowy, a teraz jeszcze to.
— Harry! Chodź na dół. Liam jest w drodze.
Kiwnąłem głową i dałem się zaprowadzić na dół. Posadził mnie na kanapie i pobiegł na górę. Przymknąłem oczy i błagałem, aby czas minął szybciej. Kiedy drzwi się otworzyły, stanął w nich zdenerwowany Payne.
— Hazz! Gdzie Louis?
— Na górze.
Nie przysłuchiwałem się ich rozmowy. Podczas drogi do szpitala starałem się nie zasnąć, mimo że bardzo chciałem. Nawet nie zauważyłem, kiedy znaleźliśmy się pod szpitalem. Louis gadał jak najęty, a ja starałem się go słuchać i kiwać głową, potwierdzając, że nie śpię.
Pani doktor też była zdenerwowana, zaczęła wypytywać o wszystko, co możliwe. Nie ruszałem się zbyt dużo, bo zawroty mi nie pozwalały. Przesypiałem całe dnie, jadłem już dosyć dużo, najczęściej to lekkie rzeczy, piłem bardzo dużo herbat i wody. Robiłem wszystko to, co ona mi kazała. Sama nie rozumiała, co się działo.
W którymś momencie musiałem odlecieć. Nie pamiętałem drogi do gabinetu pani doktor, a później badania. Ocknąłem się w sali, kiedy było ciemno. Już nic mnie nie bolało, tylko lekko kręciło się w głowie. Zmarszczyłem brwi, słysząc cichy szloch. Rozejrzałem się po pomieszczeniu.
— Lou? — powiedziałem cicho. Nie wiedziałem, czy to był on. Podniósł głowę i szybko otarł łzy. — Co się stało?
— Nic, Hazz. Jak się czujesz? — Zapytał, siadając bliżej. — Boli cię coś? Zawołać pielęgniarkę?
— Nie, ja... Co z dziećmi? Wszystko w porządku?
Louis milczał. Delikatne światło, które wpadało z dworu, rozświetlało jego twarz. Gdyby nie to, nie zobaczyłbym świeżych łez. Zamrugałem zaskoczony i podniosłem kołdrę, a potem bluzę. Poczułem, jak czas zwalnia. Był zupełnie paski, a nie tak jak wcześniej — delikatnie zaokrąglony. Czułem, jak moim ciałem wstrząsnął szloch.
— Hazz? Harry, proszę...
— D-dlaczego? O-oni...
— Pani doktor mówiła, że... Że byli za słabi. Dlatego też czułeś się tak źle. Nikt, a przede wszystkim ona, nie spodziewał się, że ciąża będzie zagrożona od samego początku. Nie było tego widać. Sama jest załamana, bo nie chciała tak nas zawieźć.
Otarłem łzy, ale zaraz na ich miejscu pojawiły się nowe. Louis przykrył mnie ponownie i chwycił dłonie.
— Stracil...
— Wiem — przerwał mi. — Wiem. Poradzimy sobie. Obiecuję.
Siedzieliśmy tak w ciszy, dopóki Louis nie zasnął na krześle. Spojrzałem na niego i ponownie zachciało mi się płakać. Myślałem, że kolejne dziecko, a w tym przypadku dzieci, usunie z tego to, że nie widział pierwszych lat bliźniaków. Louis naprawdę się cieszył. Ja zresztą też. Zacisnąłem usta, pogłaskałem go po włosach. Nie wiedziałem, co miałem zrobić. Rozbolało mnie bardziej serce. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będę musiał przejść przez takie coś. Chciałem wierzyć w to, że damy radę. Wiedziałem już teraz, że to będzie zbyt ciężkie. Jak miałem powiedzieć Niall'owi, że nie będziemy jednocześnie w ciąży? Ubranka, które kupiliśmy...
— Skarbie? — Poczułem dotyk na policzku. — Posuń się trochę, poprzytulamy się.
Kiwnąłem głową i kiedy tylko się położył, przytuliłem się do niego i ponownie się rozpłakałem. Przecież jadłem to, co mogłem, dużo piłem i odpoczywałem. Niczym się nie stresowałem, nie czytałem żadnych artykułów. Wywiad miał być dopiero jutro. Co poszło nie tak?
— To moja wina.
— To nie jest twoja wina, Harry. To... Tak najwidoczniej musiało być — powiedział. — Robiliśmy wszystko, co w naszej mocny. Pilnowałem cię, pamiętałem o witaminach, jadłeś zawsze coś pożywnego w granicach tego wszystkiego... Ja... Ja... Nie wiem.
— To moja wina. To przede mnie.
— Nie, Harry. Może... Może kolejne dziecko nie jest nam pisane? — Zapytał cicho. Chciałem się poderwać do góry i go opieprzyć, ale skutecznie mnie trzymał. — Może...
— Nie! Chcę kolejne dziecko! Dlaczego tak mówisz!? Chcę trzecie dziecko! Ja...
— Harry...
— Nie! Dlaczego tam mówisz?!
— Proszę cię, uspokój się. Dopiero co... Co straciliśmy. Dlaczego...
Zaprzeczyłem.
— Sam mówiłeś, że chciałeś mieć kolejne dziecko! — powiedziałem i się wyrwałem. — Zdajesz sobie sprawę, że... Że chciałem dać ci kolejne dziecko, abyś mógł patrzeć, jak ono dorasta! To moja wina, że nie widziałeś, jak bliźniaki dorastały!
— Jeszcze mamy dużo czasu, aby mieć kolejne dziecko — powiedział i chwycił moją twarz w ręce. Oczy Louis'a błyszczały przez łzy. — Jak nie teraz to za jakiś czas, jak będziesz chciał. Będziemy wtedy kontrolować tak często, jak tylko będziesz chciał. Nie stracimy kolejnego.
— Chcę wrócić do domu — powiedziałem. — Teraz.
— Dzisiaj rano pani doktor zrobi jeszcze raz badania i potwierdzi, że jest dobrze, wtedy pójdziemy do domu. Muszę napisać do Liam'a, aby odwołał wywiad.
— Nie. Dam radę — powiedziałem i dla zapewnienia kiwnąłem głową. — To tylko kilka pytań i do domu. Na pytanie o... O dzieciach się nie rozpłaczę. Powiedziemy, że... Że chcieliśmy tylko ją zdenerwować i wszystko w swoim czasie.
— Jesteś tego pewny?
— Świat nie da nam żyć, Gemma również. Nie chcę, aby mówili o takich rzeczach. Wiemy tylko my i nasi najbliżsi. Twoja mama wie?
— Nie mówiłem jej o ciąży. Miała za dużo na głowie — przyznał. — Będę musiał z nią porozmawiać.
Chciałem powiedzieć, aby nic jej nie mówił. Wiedziałem, że i tak by mnie nie posłuchał. Wymusiłem uśmiech i położyłem się na poduszce. Czułem nieprzyjemny uścisk na sercu. Zdążyłem pokochać tych maluchów.
Nie musieliśmy długo czekać na panią doktor. Punkt siódma wstawiła się do sali, patrząc karcąco na Louis'a, który spał na łóżku. Jednak nic nie mówiła. Zerknęła na mnie i wysiliła się na uśmiech.
— Przepraszam Harry. Nic... Nic nie zauważyłam.
— To nie twoja wina. Po prostu... Tak musiało być — powiedziałem ze spokojem, choć nadal bolało mnie serce i najchętniej poszedłbym gdzieś, i płakał. — Może... Uda się następnym razem.
Kiwnęła głową i kazała obudzić Louis'a. On musiał wypełnić jakieś dokumenty, bo wcześniej nie był w stanie, a ja miałem udać się na badania. Kobieta jeszcze kilka razy próbowała mnie przepraszać i namawiać na wizytę u psychologa. Odmawiałem. Czułem się silny, aby to udźwignąć. Najgorsze miało się dopiero zacząć.
CZYTASZ
Love Again → larry ✔
FanfictionPo przegranej, Louis odpuścił. Pogodził się. Jednak, kiedy odzyskał siły chciał ponownie zawalczyć o rodzinę, o ponowną miłość. Chciał Harry'ego. Kochał go i nie wyobrażał sobie życia bez niego. Jednak Harry... To był ciężki orzech do zgryzienia. "I...