*Maraton cz. 2/4*
Andrés zatrzymał się na parkingu, przy cmenatrzu. Czułam, że patrzy na mnie. Siedziałam w milczeniu i zbierałam się w sobie. To była dla mnie ciężka chwila.
- Jeśli nie jesteś gotowa, przyjedziemy innym razem. - dotknął mojego policzka. Nie wiedziałam, czy tego chcę, ale skoro już tu jesteśmy, to chciałam doprowadzić to do końca.
- Nie. - pokręciłam głową. - Chodźmy. - chwyciłam za znicz, który zdążyliśmy kupić i wysiadłam z samochodu. Andrés podszedł do mnie, objął mnie. Razem poszliśmy na cmenatrz. - Ostatnio byłam tu dziesięć lat temu. Przed ucieczką. - przełknęłam ślinę.
- Rozumiem. - odparł. Kierowaliśmy się w stronę grobu mojej matki. Andrés milczał, ja również. Chyba oboje nie wiedzieliśmy, co powiedzieć. Z nerwów zacisnęłam dłonie, wbijając sobie paznokcie w skórę. - Spokojnie. - próbował mnie pocieszyć i chwycił moją dłoń, abym nie robiła sobie ran.
Po chwili byliśmy przy pomniku mojej matki. Zauważyłam na nim również napis: Alejandro Martinez. Wtuliłam się w Andrésa, który objął mnie szczelnie.- Dobrze, że pochowali go razem z mamą. - powiedziałam przez łzy. Byłam na siebie zła, powinnam być przy tym, gdy go pochowali. Chwyciłam znicz i próbowałam go podpalić, lecz ręce trzęsły mi się niemiłosiernie.
- Daj. - mężczyzna zabrał mi go z rąk i podpalił. Po chwili położyliśmy go na grobie. Słone łzy spłynęły po moich policzkach. Andrés gładził lekko moje plecy.
- Tracę wszystko na czym mi zależy. - wyszeptałam i pociagnęłam nosem. - Obiecaj, że mnie nie opuścisz. Że nie odejdziesz tak szybko jak oni. - dostrzegłam, że Andrés lekko się spiął, lecz po chwili wszystko wróciło do normy.
- Obiecuję. - przytulił mnie i pocałował w czubek głowy. Staliśmy tak w ciszy, słysząc jedynie śpiew ptaków.
Strząchnęłam ostatni brud, który znajdował się na pomniku.- Clara? - usłyszałam czyjś głos dobiegający zza moich pleców. Odwróciłam się, a wraz ze mną zrobił to Andrés. Miałam wrażenie, że za chwilę wybuchnę, gdy dostrzegłam człowieka w podeszłym wieku. Człowieka, który zniszczył mi życie.
- TY SUKINSYNU. - wrzasnęłam. - Zabiję cię! - ruszyłam w jego stronę, ale Andrés złapał mnie w pasie. Machałam rękami i nogami jak wściekła pięciolatka. - Puść mnie, nic nie rozumiesz! To mój... ojciec. - wyplułam z siebie. - brunet postawił mnie na ziemi, lecz wciąż lekko mnie trzymał.
- Wróciłaś... - starzec wyszeptał. Jego niebieskie oczy nie błyszczały tak, jak kiedyś. Trzymał w ręce znicz... Zebrało mu się na ojcostwo!
- Jak w ogóle śmiesz tu przychodzić?! - mówiłam przez łzy. - To wszystko twoja wina.
- Jestem tego świadomy i żałuję. - mówił. Nie chciałam go słuchać. Przed oczami miałam wszystkie złe wspomnienia związane z nim.
- Zniszczyłeś życie całej naszej rodzinie. - starłam łzy. - Nienawidzę cię... - starzec chciał podejść, ale Andrés stanął pomiędzy nami i pokręcił głową.
- Przepraszam, córeczko. - zaśmiałam się przez łzy. Nienawidziłam tego człowieka i wiedziałam, że nigdy mu nie wybaczę.
- Nawet mnie tak nie nazywaj. - warknęłam. - Nigdy ci nie wybaczę. To ty powinieneś być na ich miejscu. - wskazałam na grób. - Oni w przeciwieństwie do ciebie zasługują na życie. - to były ostatnie słowa, które powiedziałam. Chwyciłam Andrésa za rękę i wróciliśmy do samochodu. Ruszyliśmy w drogę. Łzy wciąż zbierały się w kąciach moich oczu. Chwyciłam paczkę papierosów.
- Nie pal tutaj. - poprosił. Spojrzałam na niego z wyrzutem i wpakowałam sobie papierosa do ust. - Nie będę się powtarzać. - chwycił go i wyrzucił przez szybę.
- Cholera! Ty też przeciwko mnie! Myślałam, że coś dla ciebie znaczę!- odwróciłam się obrażona. Jechaliśmy tak przez dłuższą chwilę. Brunet próbował jakoś zagadać, ale odburkiwałam mu tylko. Po niedługim czasie byliśmy na miejscu. Chwyciłam za walizkę. Przed drzwiami do domu, jeśli tak można było to nazwać, czekał już na nas facet, którego imienia jeszcze nie znałam.
- Co się ... - zaczął mówić, ale wyminęłam go wściekła i weszłam do domu. - Po schodach, pierwsze drzwi na prawo! - krzyknął jeszcze za mną. Weszłam do mojego aktualnego pokoju. Położyłam walizkę obok łóżka. Zaczęłam chodzić nerwowo po pokoju. Co za dzień... Chyba dostarczył mi wszystkich emocji. Zarówno ogromnego szczęścia, jak i bólu. Podeszłam do lustra, które wisiało obok szafy. Zerknęłam na siebie. Zmyłam zniszczony makijaż. Może za ostro zachowałam się wobec Andrésa, ale nie będzie mi rozkazywał.
Jest moim... no właśnie kim? Nieoficjalnym partnerem. A nie moim ojcem.
Właśnie, ojciec... musiałam go dziś spotkać. Osobę, której nienawidzę najbardziej na świecie. Usiadłam na łóżku i wciągnęłam głośno powietrze. Dobrze wiedziałam, co powinnam teraz zrobić.
Wyszłam z pokoju i pokierowałam się na dół, szukając Andrésa. Niestety nie zastałam go, lecz jego znajomego. Siedział przy stole.- Przepraszam za tamto. - westchnęłam i machnęłam ręką. - Ciężki dzień. - dodałam. Mężczyzna uśmiechnął się lekko.
- W porządku. - odparł. Trzymał w rękach jąkąś książkę. Chyba mu przerwałam. - Rozpakuj swoje rzeczy. Przygotowania zaczniemy w przyszłym tygodniu. Muszę załatwić kilka spraw. W kwestii naszych wspólników i tak dalej. - mówił przyjaźnie.
- Nie przedstawiłeś mi się. - uniosłam brew do góry.
- Niech tak zostanie. - stwierdził. - Możesz mówić na mnie Profesor. - Spojrzałam na niego dziwnie i skinęłam głową. - Jutro omówimy waszą relację. - uniosłam brwi do góry, zaciekawiona. - Twoją i Andrésa. - pokiwałam głową.
- Wiesz gdzie go znajdę? - spytałam po chwili.
- Szedł chyba do swojego pokoju. - odparł. - Tego obok ciebie.
- Dziękuję. - uśmiechnęłam się do niego słodko, a on nerwowo spojrzał w książkę. Chciałam już odejść, ale coś mi się przypomniało. - Bym zapomniała... - dodałam. Położyłam mu dłoń na ramieniu, a on nerwowo poprawił okulary. - Wybacz za wczoraj. Byłam dość... nieuprzejma.
- Nie ma problemu. - odparł. Ostatni raz się do niego uśmiechnęłam i pokierowałam się do pokoju Andrésa.

CZYTASZ
To (nie) miłość || Berlin || La Casa De Papel || [ZAKOŃCZONE CZ.1]
Fanfiction>>Część pierwsza<< Życie Clary przewraca się do góry nogami, gdy przystaje na nietypową prośbę swojego przyjaciela - Martina. Poznając aroganckiego, pewnego siebie, a zarazem nieziemsko seksownego i czarującego - Andrésa de Fonollosę - wszystko zacz...