🌻19

781 45 21
                                    

Wpadłam do pokoju mulatki gdzie dziewczyny robiły sobie maseczki.

- Co się stało? - zapytała mnie mulatka z maseczką pandy na twarzy.
- Kurde miłość się stała. - powiedziałam bardzo szybko i padałam plecami na łóżko.
- Co?! Kto? Ty? - zalewały mnie falą pytań.

Opowiedziałam im wszystko na co otwarły tylko usta i nikt się nie odzywał przez 5 minut.
Niby mało ale dla mnie trwało to wieczność.

- Sama bym tak zrobiła. - powiedziała powoli Vanya, wzruszając ramionami. - Pierwsze traktuje cię jak szmatę, próbuję zabić a teraz wielce chce się z tobą umawiać.

Teraz to ja otworzyłam usta, czy Vanya powiedziała szmata?
Wow, nigdy nie słyszałam jej tak mówić.
Odwróciłam się do mulatki, była w takim samym szoku co ja, chyba też nigdy nie słyszała z ust dziewczyny takiego słowa.

- Zgadzam się z Vanyą, albo jednak mogłaś mu dać szansę.

- Nie nie moja droga, nie ma takiej opcji. Nie mam zamiaru zadawać się z kimś kto chciał mnie zabić, już nie mówiąc o traktowaniu mnie jak psa. Nawet gorzej.

Jeszcze długo rozmawiałyśmy na ten temat, jednak ja po kilku minutach miałam już dość.

- Może porozmawiamy o tym jutro? Pójdziemy do tego cudownego parku o którym wam mówiłam?

- Pewnie, zjemy tam od razu śniadanie, mają tam świetne zestawy.
- Ja też się pisze. - powiedziała Vanya klepiąc się po brzuchu, na co się zaśmiałyśmy.

- A co z tobą i Ben'em? - dawno nie słyszałam co między nimi słychać. Byłam ciekawa jak im się układa.
- Dobrze, bardzo dobrze. - dziewczyna przerwała na chwilę i zamyśliła się. - Byliśmy wczoraj na randce.

- Uuuuuuuu. - zawyłyśmy razem z Allison.
- I jak było? - zapytała szybko mulatka.
- Byliśmy w kawiarni. Rozmawialiśmy i tylko tyle.
- Napewno coś się jeszcze wydarzyło. - powiedziała dziewczyna ruszając brwiami.
- Nie nic się nie stało. - powiedziała Vanya.
Widząc było że mówi prawdę więc zmieniłyśmy temat. Chociaż dowiedziałyśmy się od niej czegoś, a trudno było coś od niej wyciągnąć.

~•~
Wstałam o wiele wcześniej niż zazwyczaj, od razu pobiegłam obudzić dziewczyny, chciałyśmy iść do parku zanim nie ma dużych tłumów.
Ubraliśmy się, pomalowałyśmy i wyszłyśmy z akademii.
Szłyśmy tą cudowną ulica gdy nagle ktoś pociągnął Vanyę za ramię.

- Hej. - powiedział Ben.
- O hej, co tu robisz? - zapytała zdziwiona dziewczyna.
- Pomyślałem że pójdziemy razem do kina, oczywiście jak chcesz. - powiedział patrząc się to na mnie to na mulatkę.
- Idź najwyżej pójdziemy we 3 kiedy indziej. - powiedziała Allison wymuszając uśmiech.

Uradowana dziewczyna chwyciła Ben'a za ramię i ruszyli w kierunku kina.

Gdy doszłyśmy do małych „restauracji" na kółkach, zamówiliśmy śniadanie.

- Proszę o to wasze zamówienie. - powiedział kelner kładąc jedzenie na stole.

- Czekaj zajdę po serwetki. - powiedziałam i ruszyłam w kierunku serwetek które znajdowały się na ladzie.

Gdy odwróciłam się zobaczyłam Luther'a siedzącego na moim miejscu i zjadającego MOJE ŚNIADANIE.

- Co tu robisz? - zapytałam szorstko podając pudełko serwetek mulatce.
- Przyszłem się spotkać z moją dziewczyną. - powiedział wkładając duża porcje naleśników do buzi.

- Wiesz że to są moje naleśniki?
- Ooo, naprawdę? Nie wiedziałem. - wpakował ostatni kens jedzenia i rozłożył się na stołku. - To możesz sobie iść zamówić co innego. - mówiąc to uśmiechnął się sarkastycznie.

- Ehhhhh, just never mind.
Wrócę do akademii i zamówię sobie pizzę.

~•~
- Siema. - powiedział Klaus kradnąc kawałek jedzenia. - Idziesz ze mną poszlajać się po mieście?
- Przepraszam jednak nie mam dzisiaj ochoty. - powiedziałam wpychając do siebie kolejny kawałek.
- Trudno, znajdę sobie kogoś innego. Ale następnym razem idziesz ze mną.
- Oczywiście. A gdzie jest Diego?
- Umówił się z kolegami, zapewnie poszli na strzelinicę. - po tych słowach chłopak się pożegnał i wyszedł.

Świetnie czyli zostałam sama z tym gburem.

Usiadłam w mojej kuli włączyłam ledy, zamówiłam pizzę i zaczęłam oglądać serial.

- Hej.
- Klaus już ci mówiłam nie mam dzisiaj ochoty na chodzenie po mieście.
- Klaus już wyszedł.
O kurna, to on. Cholibcia.
Zatrzymałam serial i odwróciłam się w jego stronę.
- Widzę że nie masz dzisiaj żadnych planów. - powiedział zamykając drzwi.

- Odwołałam, źle się czuje.
- Nie dziwnie się, z tego co widzę jesz już 2 pizzę. - zaśmiał się.
Mi wcale nie było do śmiechu.

- Więc, może wyjdziesz za mną na miasto?
- Jak już mówiłam źle się czuje.
- Dobrze wiem że chcesz ze mną wyjść. - powiedział ruszając brwiami.
Co za palant.
- Nie, nie mam zamiaru nigdzie z tobą iść, a teraz wyjdź. - powiedziałam wskazując ręką drzwi.
- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - powiedział podchodząc bliżej.

*Dajcie sobie tutaj jakąś ulubiona piosenkę albo swój dzwonek z telefonu xd*

- Halo?
- Audrey wbijaj szybko do centrum handlowego, znalazłem  dla ciebie zajebista kieckę.
Będę czekać pod akademią. - po tych słowach rozłączył się.

- Słyszałeś, więc na mnie już czas.
- Mówiłaś że nie masz na nic ochoty.
- Zmieniłam zdanie. - po tych słowach wybiegłam z pomieszczenia.
Kątem oka zobaczyłam chłopaka który trzasnął drzwiami i skierował się do swojego pokoju.

Faktycznie chłopak czekał na mnie w wyznaczonym miejscu.

Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się już w sklepie gdzie loczek widział suknie.

Naprawdę były cudowne.
- Trzymaj jeszcze tą i tą.
Ciągle wrzucał mi na ręce inne sukienki, jedna była różowa z ogromnym dekoltem co nie było w moim stylu, druga była cała czarna z małymi gwiazdkami, oraz wiele wiele innych.

Po zakupach udaliśmy się coś zjeść. I wróciliśmy do domu.

Hej hej, dzisiaj króciutki rozdział, nie ma w nim nic ciekawego ale zawsze coś xd.
Wiem wiem, strasznie drętwy i lipny, jednak nic na to nie poradzę hah 😅. Do zobaczenia.
PS. Przepraszam za błędy.

- 864 słowa -
 

N𝕚𝕖𝕠𝕕𝕨𝕫𝕒𝕛𝕖𝕞𝕟𝕚𝕠𝕟𝕒 𝕞𝕚ł𝕠śćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz