„Mogłabyś się lepiej ubrać..." powiedziała zdegustowana kobieta poprawiając moje włosy. Na mojej twarzy pojawił się grymas i strzepnęłam rękę żony ojca.
„Moim celem było wyglądać jak najgorzej żebym to nie ja musiała się hajtać przymusowo." Prychnęłam i rozmierzwiłam włosy.
Dla macochy zawsze byłam, jestem i będę dzikuską. Nie tolerowała mnie, a ja jej. Jej córka była dokładnie taka sama jak ona. Zawsze nieskazitelnie ubrana, wychowanie, maniery, włażenie wszystkim w dupę i pieniądze. Dla mojego ojca z kolei byłam świetnym partnerem biznesowym. Miałam głowę do interesów, manipulacji, zarządzania. No i przede wszystkim miałam nosa do dobrych inwestycji. Mój ojciec szanował mnie jako współwłaścicielkę firmy. Po śmierci mamy odziedziczyłam jej część udziałów co sprawiło, że firma w połowie była moja. Dziwnie żyło mi się z dwiema obcymi kobietami pod jednym dachem, ale skoro ojciec je kochał to ja starałam się chociaż wytrzymać z nimi. Wśród rodzin takich jak nasza panują śmieszne zasady. Zawsze byłam przyzwyczajona do myśli, że moje małżeństwo będzie zaaranżowane, ale teraz jakoś nie mogło to do mnie dojść. Dlaczego aranżowane małżeństwo? Potężne rodziny mogły się bratać tylko z innymi potężnymi rodzinami. Ja nie byłam częścią tego świata, a przynajmniej nie chciałam być. Dziś rodzina Min przyjeżdża do nas aby ich syn mógł zadecydować, którą z nas chce wziąć za żonę. Nie przejmowałam się tym w ogóle. Lisa była idealną partnerką. Jedyne czym się przejmowała to wygląd, uśmiech i zakupy. W głowie miała pstro, więc łatwo będzie nią sterować. Ja z kolei jestem ciężkim charakterem. Kto chciałby się do końca życia użerać z dziewczyną, która na pierwsze spotkanie z potencjalnym mężem ubiera się w taki sposób.Siedziałam w salonie na kanapie z laptopem na kolanach. Byłam w trakcie dopinania jednego kontraktu dla naszej firmy. Zadzwonił ktoś do drzwi i w tym samym momencie zadzwonił mój telefon. Odebrałam.
- Kim Sa-Min. - powiedziałam moim służbowym tonem. Do salonu weszła macocha z dwoma mężczyznami. Moja przyrodnia siostra oczywiście z uśmiechem pobiegła ich przywitać a ja wstałam z kanapy i odsunęłam się w kat salonu.
- Sa-Min dzwonię żeby Ci powiedzieć, że niestety przetarg na razie wygrywają Szwedzi. - mówi Hyungmin
- Chyba sobie ze mnie żartujesz?! Powiedziałam Ci, że masz zrobić wszystko żebyśmy wygrali... Nie zmuszaj mnie żebym zatrudniła na twoje stanowisko kogoś bardziej kompetentnego. Załatw to! - wykrzyczałam wściekła do telefonu i rozłączyłam się. Moja uwaga wróciła do rzeczywistości. Wszyscy w salonie stali z szeroko otwartymi oczyma, a ja zdałam sobie sprawę, że wszystko słyszeli. Cieszę przerwał głos młodego bruneta.
- Chcę ją. - powiedział i wskazał na mnie.