𝕮𝖍𝖆𝖕𝖙𝖊𝖗 𝖙𝖜𝖔 ✔

514 24 13
                                    

Pov. 3 os.

Po wczorajszym balu Annandale miała dosyć takich przyjęć na dłuższą metę z wielu powodów – jednymi z najważniejszych był zbyt duży natłok ludzi i za dużo przeróżnych dźwięków otaczających dziewczynę. Mówiąc wprost – była typową introwertyczką a na takich wydarzeniach pojawiała się tylko z grzeczności;

Zaspana usiadła na łóżku i poprawiła rozrzuconą na oczy grzywkę, spoglądając na zegarek, który wskazywał 9:30. Przeciągnęła się i wstała z materaca kierując swoje kroki w stronę szafy. Wybrała skromną, codzienną suknię i zabrała się za upinanie niesfornych włosów

-Panienko? – zielonooka usłyszała pukanie do drzwi – wszystko w porządku? Nie zeszła Panienka na śniadanie

-Tak tak Eve, wszystko dobrze, za chwilkę przyjdę tylko... ał! – syknęła cicho pod nosem kiedy jej dłoń zaatakowała wsuwka, a do pokoju weszła jej pokojówka. Widząc dziewczynę z włosami w nieładzie usiłującą ujarzmić ten bałagan uśmiechnęła się czule

-Przecież mówiłam Panience tyle razy żeby mnie Panienka zawołała do pomocy z fryzurą – March podeszła do hrabianki i zaczęła wyjmować z jasnych kosmyków włosów „na ślepo" włożone wsuwki

-Jakieś plany na dziś Eve? – spytała Annandale kręcąc na palcu wskazującym biały loczek opadający na jej ramię

-Panienka Midford zaprasza Panienkę na kolejny bankiet - oznajmiła wpinając ozdobny grzebyk w koka

-Znowu? – westchnęła z wyraźnym zniesmaczeniem zielonooka – u Elizabeth, tak? O której?

-Nie u Panienki Midford, u Panicza Ciela, o 17:00, zaraz Panience przyniosę herbatę

-Dziękuję, przyjdę za chwilkę na dół – uśmiechnęła się delikatnie Charlotte i chwyciła książkę leżącą na komodzie

-Tylko żeby znowu Panienka nie odpłynęła aż tak, że zapomni o jedzeniu – zaśmiała się cicho szatynka i wyszła z pokoju młodej dziewczyny

~~~

Podróż powozem niesamowicie dłużyła się białowłosej. Mówiąc szczerze szła na ten bankiet dla tego ciemnowłosego chłopaka. Sprawiał wrażenie sympatycznego i czuła, że w jakimś stopniu jest do niej podobny. Nie wiedziała czemu tak, przecież sama znała siebie najlepiej i uczucie przywiązywania się do kogoś kogo ledwo znała było nijak podobne do jej osoby. W ogóle przywiązywanie się do kogokolwiek nie było czymś w jej stylu. Nauczyła się już, że przyzwyczajanie się do tego iż ktoś jest dla niej miły i okazuje jej, że coś dla niego znaczy jest tylko na pokaz;

Z jakoś niesuper przyjemnych przemyśleń dziewczyny wyrwał ją nagle zatrzymujący się powóz

-Wygląda na to, że chyba dojechałyśmy Panienko – stwierdziła March i wysiadła po czym wyciągnęła dłoń by pomóc białowłosej – życzę udanej zabawy – uśmiechnęła się ciepło młoda kobieta, odprowadzając zielonooką do drzwi rezydencji Phantomhive

-Dobry wieczór panienko Annandale – powitał dziewczynę czarnowłosy mężczyzna stojący przy drzwiach

-Dobry wieczór...? – białowłosa popatrzyła z delikatnym zmieszaniem na elegancko ubranego lokaja

-Sebastian Michaelis, kamerdyner panicza Phantomhive'a – przedstawił się miedzianooki – panienka to zapewnie Charlotte Annandale, panicz już na panienkę czeka – dziewczyna dygnęła z nieśmiałym uśmiechem na twarzy i weszła do środka gdzie blond włosy chłopak zabrał jej płaszcz. Kierując się do sali bankietowej rozglądała się za ciemnowłosym, gdy poczuła jak jest porywana w nagły uścisk

-Żegnaj Lottie – usłyszała znajomy, łamiący się głos

-E-Elizabeth? Czemu płaczesz? Czemu żegnaj? Co się dzieje? – zazwyczaj małomówna zielonooka zadawała teraz niemożliwie wiele pytań

-Wyjeżdżam z rodzicami do Francji, obiecuje, że będę wysyłać listy – powiedziała ze smutkiem blondynka, puszczając dziewczynę z uścisku

-A-ale co z Cielem? I Twoimi zaręczynami? – Annandale spojrzała zmieszana na przyjaciółkę

-Widziałam się już z nim... rodzice mnie uprzedzili i mu powiedzieli – podsumowała Midford – jeśli już temat zszedł na Ciela, chciał się z Tobą zobaczyć zanim dołączycie do reszty gości, jest w swoim gabinecie, chciałam się dowiedzieć o co chodzi ale słówkiem nie pisnął – zamknęła białowłosą w szczelnym uścisku jeszcze raz, po czym obie rozeszły się w dwóch innych kierunkach

~~~

-Nie ma mowy, nie podejmę się tego zadania – protestowała Charlotte, podczas gdy Phantomhive stał z rozciętą w dłoni kopertą od królowej

-W liście jest wyraźnie powiedziane, że Twoja rodzina od lat pracowała dla Królowej i dlatego się zwraca znowu z pomocą do Was, – upierał się niebieskooki

-Już raz Ci powiedziałam co o tym wszystkim myślę, nie przeszkadza mi, że dla niej pracujesz, ale nie zmuszaj mnie do tego samego nie wiedząc przez co przeszłam – czuła jak w jej oczach się zbierają łzy – nie będę się znowu bawić szukanie kolejnej bezpiecznej rezydencji, bo ktoś z mojej rodziny za dużo się dowiedział – widok łez w oczach dziewczyny rozczulił granatowowłosego. Wyglądała dla niego tak dziecinnie, i tak bardzo przypominała mu jego w tych najgorszych dla niego momentach

-To wprowadź się na ten czas do mnie, możesz tu zostać tyle ile chcesz, tyle ile będziesz potrzebowała – zaoferował hrabia - poza tym źle bym się czuł zostawiając Cię samą gdy praktycznie co noc w nieopisanych okolicznościach znikają arystokratki

-Ja... dziękuję – otarła szybko spływającą po jej policzku łzę – to naprawdę bardzo miło z Twojej strony. W takim razie do zobaczenia jutro Phantomhive – uśmiechnęła się delikatnie

-Ciel, mów mi Ciel – odpowiedział – do zobaczenia jutro Annandale

-Charlotte, po prostu Charlotte 

♚♚♚♚♚
data: 21.12.2022
licznik słów: 821
przepraszam za powtarzające się zwroty, pisałxm to niesamowicie późno a postanowiłxm, że to dokończę 

Madame Phantomhive [Ciel Phantomhive x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz