Rozdział 15: Harry

610 48 15
                                    

Kiedy dzieciaki pojechały z mamą Louis'a, skierowałem się do naszego barku z alkoholem. Nie obchodziło mnie to, że nie było przyzwoitej godziny i była środa. Nie obchodziło mnie to, że wypijam najprawdopodobniej najdroższą wódkę, jakąkolwiek widziałem w życiu i należała ona do Louis'a. Łzy ponownie napłynęły mi do oczu. Czułem parzący i gorzki smak. Z niemałym trudem przełykałem kolejne łyki; robiło mi się coraz bardziej niedobrze. Louis był do góry i rozmawiał z kimś przez telefon.

— Hazz? — Usłyszałem za sobą. Zacisnąłem dłonie na butelce, bardziej ją chowając. — Śmierci wódką. Dlaczego barek jest otwarty? Pijesz! Oddawaj to!

— Zostaw mnie, Louis! — Krzyknąłem i odsunąłem się na drugą stronę kanapy. — Wyjdź. Chcę być sam, rozumiesz?

— Nie. Nie będziesz zapijać smutków w alkoholu! Oddawaj to! Rozmowa jest ważna i proszę cię, nie zamykaj się na mnie — powiedział i wyrywał mi butelkę. Trochę się oblał, ale nie zwrócił na to uwagę. — Damy radę razem, rozumiesz? Damy radę, ale jak będziesz zamykać się, zapijać się, to nie damy radę. Rozmowa. Może specjalista... To dobry pomysł, Harry. Rozmowa jest kluczem wszystkiego.

— Ale... A-ale...

— Nie, Harry. Już dość wypiłeś. Czekałeś na to, prawda? Jak tylko dzieci wyjadą? — Zapytał, a ja spojrzałem na swoje dłonie. — Harry! Rozmowa! Rozmowa jest podstawą, rozumiesz? Jeśli się na mnie zamkniesz to... To ja nie wiem. Wiem, że to jest tragedia. Wiem, ale mamy dwójkę dzieci. Małych dzieci. Dla nich musimy dać radę. Jeśli nie chcesz dla siebie, to masz jeszcze mnie, Anne i Nick'a. Uważam, że powinieneś porozmawiać ze specjalistą, skarbie. Tak będzie lepiej. Jak wszystko się uspokoi, pomyślimy o ślubie, a po nim o kolejnym dziecku, jeśli nadal będziesz chciał. Skarbie... Odezwij się.

Spojrzałem na niego i kiwnąłem głową. Sam nie wiedziałem, na co się zgadzałem. Na rozmowę z psychologiem, na ślub czy na kolejne dziecko na po ślubie.

— Przytulisz mnie? — Zapytałem.

— Jak tylko to schowam. Poczekaj moment.

Westchnąłem i przetarłem twarz. Skrzywiłem się na widok butelki, która była w połowie pusta. Co mi odbiło? Zacisnąłem usta, czując, jak zawartość żołądka podchodzi mi do gardła. Zerwałem się z miejsca i pobiegłem w stronę łazienki, a później wylądowałem przed toaletą. Zadzwonił dzwonek do drzwi w tym samym czasie. Było mi coraz gorzej. Do głowy mi przyszło, że to Gemma. Jednak doszedł do mnie krzyk Niall'a. Spojrzałem na drzwi i za nim ktokolwiek mógł wejść, przekręciłem zamek. Spuściłem wodę i umyłem zęby. Niepewnie spojrzałem na drzwi, bojąc się wyjść. Przemyłem jeszcze twarz zimną wodą. Trochę mnie orzeźwiło, a później zakręciło mi się w głowie. Musiałem złapać się półki, przy okazji zwalając wszystko, co tam było. Skrzywiłem się na mocny hałas, który wtedy powstał.

— Harry?

— Chcę być sam!

— Niall przyszedł. Chce... Chce z tobą porozmawiać. Chodź skarbie. Niall naprawdę chce z tobą porozmawiać — powiedział. — Wiem, że ci ciężko... Niall też ma wyrzuty sumienia.

Nie walczyłem ze łzami. Blondyn był moim przyjacielem, chciałem go wspierać we wszystkim, ale tym razem nie mogłem. Nie umiałem na niego patrzeć, wiedząc, że straciłem własne dzieci. Usiadłem na podłodze, wybuchając większym płaczem.

— Co jest?

— Może to był zły pomysł, abyście tutaj przychodzili. Harry... Um jest w stanie... Krytycznym.

— Uparł się. Gdybym ja go nie zawiózł, on sam by pojechał. Ciężko go upilnować. Jay zabrała dzieciaki? Za niedługo szkoła.

— Wiem. Wrócą do szkoły. Wiesz co? Myślę, że to... To chyba kara dla mnie. Za to, jak egoistycznie postąpiłem i nie widziałem dorastania bliźniaków. Wiem, że Harry będzie chciał jeszcze dzieci, ale... Będzie strach przed tym, że możemy je ponownie stracić.

— Nie mów takich rzeczy! Będziecie mieć jeszcze drużynę piłkarską — usłyszałem śmiech Liam'a. — Pójdę po nóż, zaraz otworzę te drzwi. Niall coraz bardziej się denerwuje, a wiesz, jaki jest. Pozabija nas wszystkich, łącznie z Harry'm.

Potem były kroki i cisza. Przymknąłem oczy, przyciągając kolana do klatki piersiowej. Znowu rozmawiali, a później usłyszałem głos Niall'a. Był zły, tylko tyle wywnioskowałem, nie przysłuchiwałem się. Podskoczyłem, kiedy poczułem dotyk na ramieniu. Spojrzałem na Louis'a, który uśmiechnął się delikatnie. Jego oczy błyszczały, jakby roiło się tam od łez.

— Chodź skarbie. Niall i Liam poszli. Kiedy wszystko się uspokoi, to wtedy wrócą. Położymy się? Mam ochotę cię poprzytulać.

Dałem się zaprowadzić do sypialni, a później w ubraniach położyć. Nie reagowałem na żadne bodźce. Marzyłem, aby zasnąć i to wszystko okazało się złym snem.

— Jak mamy powiedzieć to dzieciom? — Zapytałem cicho.

— Nie wiem. Nie myślałem o tym. Kupimy psa? Zajmą się nim, nie będą myśleć o dzidzi.

— Wolę koty.

Parsknął śmiechem, ja zresztą też. Westchnąłem i obróciłem się w jego stronę. Wyglądał coraz lepiej. Nie miał takich sińców i zapadniętych policzków, co mnie bardzo cieszyło.

— Spróbujemy po ślubie — powiedziałem. — Nie myśl o tym, jak o każe. Mówiłem ci, że to też moja wina. Najwidoczniej nie nadajemy się na rodziców. Mamy dwójkę wspaniałych dzieci. To powinno nam wystarczyć, prawda?

— Ale chcesz następne dzieci.

— Chcę, ale to nie ma znaczenia. Niech się dzieje wolna nieba.

— Ma znaczenie — powiedział i dotknął mojego policzka. — Dla ciebie mógłbym się spakować, polecieć z tobą do Vegas i tam wziąć ślub. Nie chcę żadnego wesela, ceremonii. Chcę mieć tylko potwierdzenie, że będziesz. Że nie odwrócisz się, że nie zamkniesz się na mnie. Że będzie wszystko dobrze i przejdziemy przez to razem. Że... Że mnie kochasz, tak bardzo, jak ja ciebie.

— Kocham cię. Najbardziej na świecie i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Już dosyć zrujnowaliśmy przez te trzy lata. Trzeba iść do przodu, nie oglądać się za siebie. — Zobaczyłem jego uśmiech. Sam nie potrafiłem się nie uśmiechnąć. — Zgadzam się na rozmowę z psychologiem. Uważam, że to dobry pomysł. Ty też z niego powinieneś skorzystać. Jedno spotkanie, jedna rozmowa. Możemy iść tam razem, porozmawiać razem z psychologiem. Rozmowa, pamiętasz?

— Najważniejsza — powiedział i nachylił się, aby mnie pocałować. — Jest najważniejsza.

Starłem łzy z policzków Louis'a. Sam zacząłem płakać.

— Kocham cię, słyszysz? Kocham i tutaj zawsze będę. Nie płacz, bo sam rozpłaczę się jeszcze bardziej — powiedziałem i zaśmiałem się przez łzy. — Głupio postąpiłem, nie powinienem jej pić.

— Każdy ma chwilę słabości. To normalne. Umówię nas do poleconego psychologa przez panią doktor, dobrze? Na najbliższy termin. Miejmy to z głowy.

Uśmiechnąłem się i pocałowałem go.

— Zamówimy chińczyka? Mam ochotę na śmieciowe żarcie.

Zrobiłbym dla niego wszystko. Nawet jeśli to wiązało się o zapomnieniu, pozbieraniu się szybciej od niego i staraniu się, aby sam to zrobił. A chciałem, aby nie myślał o tym, jak o karze. Nie mógł tak myśleć. Nie mogłem na to pozwolić.

Love Again → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz