1.

47 7 18
                                    

yah00 pov

– Zamawiamy jakieś żarcie, mordzia? – usłyszałem za moimi plecami, na co momentalnie obróciłem się na krześle.

Uśmiechnąłem się do Żabsona i pokiwałem głową. Nawet nie pytał mnie już co zamówić, bo wiedział doskonale, że i tak trafi w moje gusta. Po takim czasie spotykania się tak naprawdę codziennie byliśmy sobie już na tyle bliscy, że znaliśmy się na wylot.

Czasem miałem wrażenie, że byliśmy nawet za blisko.

– W sumie to już skończyliśmy ale możemy jeszcze coś tu pokombinować jak chcesz – wzruszyłem ramionami, bujając się na krześle.

– Nie chce mi się wracać do domu – westchnął.

Zmarszczyłem brwi, bo to była odpowiedź której się nie spodziewałem. Faktycznie, Mati był jakiś przybity ale on czasem miał takie złe dni i z reguły przechodziło mu po dwóch jointach.

– A czemu to tak? – Dopytałem.

Zawistowski odpalił kolejnego skręta i westchnął, zaraz się zaciągając. Podał mi go, a ja skrzywiłem się delikatnie, bo ewidentnie za bardzo go obślinił.

– Zaraz ta przylezie a ostatnio mnie tylko wkurwia – westchnął i zamyślił się.

Fakt, Mateusz od niedawna spotykał się z jakąś dziewczyną i to chyba tak całkiem na serio. Jeśli miałem być szczery, to strasznie jej nie lubiłem. Miałem wrażenie, że bardzo odciągnęła ode mnie Mateusza i zaczęła go zmieniać. A ja nigdy nie chciałem żeby on się zmieniał, chciałem żeby był taki jak wtedy gdy się poznaliśmy. Bo takiego go najbardziej lubiłem.

– Nie lubię jak jesteś smutny – powiedziałem bez namysłu.

Dopiero kiedy Mati się na mnie spojrzał to się zaczerwieniłem i spuściłem głowę w dół. Widziałem kątem oka jak się uśmiechnął, na co jeszcze bardziej zrobiło mi się głupio. Rzadko kiedy dochodziło między nami do takich poważnych rozmów, ale widziałem, że tego potrzebował.

– To nie tak, że chciałem ją tylko zaliczyć, bo nawet na to nie miałem ochoty – mówił dalej, bawiąc się jointem. – Ja po prostu nie potrafię jej pokochać.

Spojrzałem na niego spod byka i pokiwałem głową. Nawet nie wiedziałem co mu powiedzieć. Coś w środku gryzło mnie, kiedy mówił o niej w taki sposób, nie chciałem nawet myśleć o tym, że kiedykolwiek w ogóle mógł ją pokochać. I chyba bałem się przyznać sam przed sobą, że byłem cholernie zazdrosny. Bałem się, że stracę przez tą sukę Mateusza.

– Masz wolną chatę dziś? – Zapytał, a ja momentalnie uniosłem głowę w górę i rozchyliłem delikatnie usta.

– No tak, chłopaków nie ma... A co?

– A mogę spać u ciebie? Jak wrócę do siebie to ona od razu przylezie a nie mam na to ochoty.

– Och – wydało mi się cicho z ust, bo naprawdę byłem zaskoczony. Nie pamiętałem już kiedy ostatni raz spaliśmy w jednym miejscu, nawet na koncerty dawno nie jeździliśmy. – Tak, pewnie.

Dziesięć minut później siedzieliśmy już w uberze i jechaliśmy na Żoliborz, do mojego mieszkania. Czułem w sobie dziwny niepokój ale to chyba przez przybity humor Mateusza. Nie mogłem znieść go takiego smutnego, wolałem kiedy się uśmiechał.

Weszliśmy do mojego bloku, kierując się od razu do odpowiedniego mieszkania. Mateusz zamówił nam w uberze jedzenie i w środku od razu się rozgościł, rozkładając na kanapie w salonie.

– Gramy w Fifę albo coś? – Zapytałem, ściągając buty.

– Możemy coś obejrzeć, zacząłem ostatnio dobre anime.

Uśmiechnąłem się, bo chociaż nie znosiłem anime, to dla niego byłem skłonny się poświęcić. Przytaknąłem i pozwoliłem mu włączyć te chińskie bajki na telewizorze i zaraz usiadłem obok. Jednak nie na długo, bo trzeba było odebrać jedzenie.

– A masz jakieś wino? – Zapytał Mateusz, na co jeszcze bardziej uniosłem brwi.

Przytaknąłem i jeszcze upewniłem się, czy na pewno wie o co pyta ale skoro tak bardzo chciał, to rozlałem wino do kieliszków i podałem jeden chłopakowi. Czułem się coraz bardziej dziwnie i niepewnie ale też... dobrze. Chyba brakowało mi takiego wieczoru z Mateuszem. Usiadłem na kanapie obok niego i niepewnie spoglądałem to na chłopaka to na anime w telewizji.

– Ja tylko nie chciałem być już samotny. Myślałem, że ona mi pomoże. Ale ja tak nie potrafię, kurwa, czemu ja nie umiem się w niej zakochać?

– Może ona nie jest odpowiednią...

Spojrzał na mnie i na chwilę zawiesił się na moich oczach. Ja zresztą na jego też, miał takie ładne brązowe, zawsze mu ich zazdrościłem i jednocześnie tak bardzo mi się podobały.

– Może musisz jeszcze poczekać, na tą, która będzie pisana tobie. Może jest blisko, a ty skupiasz się na sztucznym podtrzymywania tej relacji i jej nie zauważasz? – dodałem.

Mateusz odstawił kieliszek na parapet i spojrzał na mnie. Siedział tak blisko, że doskonale czułem jego ciepło i perfumy i chyba nigdy tak bardzo na mnie nie działały. Po chwili Mati ściągnął koszulkę i odrzucił ją na bok, a ja poczułem jak policzki robią mi się czerwone. Zawsze starałem się unikać gapienia na jego klatkę piersiową, która swoją drogą była idealna i taka męska, że momentalnie oblewało mnie gorąco. I nie tylko.

– Może jest bliżej niż myślę – wyszeptał do siebie.

Stykaliśmy się ramionami, a ja czułem że cały czas płoną mi policzki. Mati zwrócił twarz ku mnie, ja machinalnie również, co było błędem. Znajdowaliśmy się tak blisko siebie, że miałem wrażenie, że drażni mnie już swoim ciepłym oddechem. Brunet dłonią otarł się o moją nogę, aż przeszedł mnie dreszcz.

Chyba wariowałem.

I nie wiem jak to potoczyłoby się dalej, gdyby nie telefon Mateusza, który nagle się rozdzwonił. Natychmiast odwróciłem od niego głowę i starałem się uspokoić oddech, co nie było takie łatwe.

– Ta wariatka dzwoni, odbiorę i ją spławię – powiedział i wyszedł do pokoju obok.

Ja momentalnie wstałem i poszedł do łazienki. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze i nie wierzyłem. Dlaczego on tak na mnie działał?! Ja chyba naprawdę oszalałem. Musiałem się ogarnąć. Opłukałem twarz zimną wodą i spojrzałem na swoje spodnie w lustrze. I jeszcze musiałem pozbyć się pewnego problemu. Czasem bycie facetem było naprawdę problematyczne. Zwłaszcza, że w głowie cały czas miałem jego.

hej misiaczki ;*

Zakochałem się w Młodym BossieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz