Rozdział 20: Louis

624 49 3
                                    

Nasze życie nigdy nie było idealne. Zdawałem sobie sprawę z tego. Stojąc przy Harry'm, w urzędzie, słuchając urzędnika, myślałem tylko o tym, abyśmy wreszcie złożyli przysięgę. Chciałem, aby był moim mężem. Czekałem na to od czterech lat. Słyszałem płacz swojej matki, która przeżywała wszystko dwa razy mocniej niż ja i Hazz. Z uśmiechem na ustach, wypowiadałem kolejne słowa, a pod koniec głos dopiero mi się załamał. W oczach Harry'ego błyszczały łzy, ale nie mogłem oderwać od niego oczy. To był wreszcie ten dzień. Zakończyło się: Harry Styles i Louis Tomlinson. Teraz było państwo Tomlinson albo rodzina Tomlinson'ów, bo przecież dzieci miały moje nazwisko. Wpatrywałem się z niego, a później drżącą dłonią nałożyłem mu obrączkę, a on po chwili zrobił to samo. Harry postarał się bardzo o prywatność. Żaden nieznany fotograf tylko Lottie, która była na dobrej drodze, aby pogodzić się z... moim mężem. Była moja rodzina, nasze dzieci, Niall z Liam'em i nikt więcej. Miało być pięknie i skromnie. Po prostu idealne. To był nasz dzień i tak miało zostać.

Po wyjściu z urzędu zostałem wyściskany za wszystkie czasy przez mamę, która płakała mi w marynarkę, a Harry ganił ją, że rozmaże makijaż. Uśmiechnęła się i przyjęła od niego chusteczkę. Niall też podszedł, objął przyjaciela.

— Kocham cię stary! — powiedział, a ja spojrzałem na niego zły.

— On ma męża, a ty narzeczonego.

— No właśnie... Będziemy musieli porozmawiać, bo przecież chciałem wyjść za ciebie jako pierwszy! — Niall obrócił się do Liam'a, którego uśmiech zszedł z twarzy. — Mówiłeś, że nie ma wcześniejszych terminów w urzędach!

— Ale to nie moja wina, że Harry'emu się udało i zdobył na grudnia. Byłeś ze mną i słyszałeś to!

Niall prychnął, a ja uśmiechnąłem się do przyjaciela, który szepnął pod nosem "hormony". Złapałem Harry'ego za rękę i pociągnąłem go do samochodu. Mama już tam stała z dzieciakami.

— Wiecie gdzie jechać, tak? — Zapytałem, odbierając od niej Anne. Nick przyległ do Harry'ego.

— Pytasz mnie oto setny raz, skarbie. Wiem i mam nadzieję, że macie swoje bagaże w bagażniku. Harry dał klucze Daisy, aby zabrała rzeczy dzieciaków i są już u nas.

Kiwnąłem głową i po chwili pojawiła się jedna z bliźniaczek, która podała nam klucze od auta, a później odeszła. Spojrzałem na swoją dłoń i westchnąłem. Kazałem wsiadać do samochodów i o dziwo — posłuchali mnie, na co się delikatnie uśmiechnąłem. Sam włożyłem Anne na swoje miejsce i zapiąłem jej pas. Po kilku minutach mogliśmy już ruszyć, ale nadal nie potrafiłem, nie wiedziałem czemu.

— Teraz mnie nie zostawisz, prawda? — Zapytałem i chwyciłem jego rękę. — Mimo wszystko?

— Nie zostawię cię, nie ucieknę.

— To dobrze — powiedziałem i uśmiechnąłem się, otwierając schowek. — Wiem, że czegoś się obawiasz, ale nie masz czego. Znalazłem coś w łazience. Spodziewałem się tego, bo sam nie używałem zabezpieczenia.

Spojrzałem szybko na dzieciaki, ale oni byli zajęci oglądaniem bajek na tablecie. Harry zabrał siatkę z testami, które zabrałem z łazienki jeszcze dzisiaj rano. Znalazłem je zakopaną pod ręcznikami. Ucieszyłem się, mimo że nie minęła jeszcze odpowiednia ilość czasu.

— Ty zrobiłeś co? — Zapytał. — Och. Myślałem, że hormony się nie wyregulowały. Byłem u pani doktor i powiedziała, że wszystko jest w normie.

Mój uśmiech się powiększył i w końcu odpaliłem samochód.

— Jedźmy już, bo spóźnimy się na własne wesele.

Zaśmiał się i usłyszałem, jak się poprawił na siedzeniu. Zamknął schowek i wyciągnął coś z kieszeni.

— Te testy zrobiłem trzy dni temu, a wczoraj byłem u lekarza. Tak, jestem w ciąży. Piąty tydzień.

— Nawet nie wiesz, jak się cieszę. Dobrze, że nie wyjeżdżamy daleko. Tylko za miasto. Żadnego samolotu, żadnej Hiszpanii! — powiedziałem. — Wrócimy za tydzień, ale moja mama razem z Lottie będą mieć dzieciaki przez dwa tygodnie. Nie zaniedbują szkoły, kochanie. Będą do niej chodzić.

Na miejsce dojechaliśmy jako ostatni. Kazałem Harry'emu wysiąść jako ostatni, a sam odpiąłem bliźniaków. Złapałem teraz Tomlinson'a za rękę i całą czwórką ruszyliśmy do środka. Sala była piękna. Dosyć duża jak na tę garstkę osób, ale za to przytulnie ustrojona. Harry uparł się na zielony i niebieski. Nawet kwiaty były w takim kolorze. Puściłem Nick'a i Anne, aby pobiegli do mojej mamy. Obaj byliśmy zgodni, aby nie było żadnego toastu na przywitanie. Miał być obiad, coś słodkiego i kolacja. Było nas raptem czternastu. Nie było co szaleć na parkiecie. Tym bardziej że Harry był w ciąży. Zastanawiałem się, kiedy ogłosić to rodzinie. Nie chciałem im robić złudnej nadziei. Niall miał termin na następny rok, więc nasze dzieci byłyby w tym samym wieku. Pewnie to też uszczęśliwia Harry'ego.

— Skarbie?

— Słucham? Co się stało? Chcesz jechać do domu?

— Nie. Myślę, że możemy powiedzieć im o tym. Pani doktor bardzo solidnie mnie przebadała. Nie ma szans na zagrożoną. Jak na razie, więc jest to pewne na osiemdziesiąt procent, że za niedługo powitamy malucha.

— Poczekamy trochę, a teraz wcinaj.

Planowaliśmy powiadomić świat, głównie na to nalegał Harry, o ślubie, ale dopiero w wigilię. Chcieliśmy zrobić rodzinne zdjęcie, na tyle choinki, o którym marzył Hazz. Chciałem go uszczęśliwić i dać mu to, czego pragnął.

Miałem też jeszcze jedną niespodziankę dla mojego męża. Nerwowo spoglądałem na telefon, wyczekując odpowiedniej godziny i wiadomości. Kiedy przed piątą dostałem wiadomość "Jestem", podniosłem się z krzesła, mówiąc, że wrócę za niedługo. Uruchomiłem swoje kontakty i ściągnąłem samego Ed'a Sheeran'a. Uwielbiał go.

— Louis!

— Jestem ci wdzięczny, że przyjechałeś. Harry cię uwielbia! — powiedziałem i spojrzałem na niego. — Jesteś wielki, stary!

— Moje ego rośnie, więc chodźmy do twojego męża, aby bardziej mi urosło.

Prychnąłem pod nosem, ale zaprowadziłem go na salę i kazałem być cicho. Pierwsza zauważyła nas, która zaniemówiła i zaczęła robić zdjęcia jak głupia. Skrzywiłem się na blask lampy, a później usłyszałem głośne i wręcz piszczące "O mój Boże!", a później Harry wpadł na Ed'a, mocno go ściskając. Sheeran spojrzał na mnie wymownie, słysząc cichy płacz. Uśmiechnąłem się szeroko i pokręciłem głową. Wyłapałem spojrzenie swojej matki, które mówiło tylko jedno: Jestem dumna.

Obróciłem się w stronę wejścia, czując na sobie czyiś wzrok. Kiedy spojrzałem na Zayn'a, którego nie widziałem od trzech lat, zaniemówiłem i nie wiedziałem, co miałem zrobić. Poczułem, jak ktoś popycha mnie do przodu i spojrzałem na Harry'ego.

— Idź! Nie po to ściągałem go z pieprzonego Dubaju, gdzie miał sesję, abyś się do niego nie przytulił! Biegnij tam w podskokach, inaczej biorę z tobą rozwód!

Usłyszałem śmiechy i ze złami w oczach, wtuliłem się w przyjaciela, w którym od zawsze miałem oparcie. Dopiero ja ograniczyłem nas kontakt, ale cieszyłem się, że tutaj był. W tym ważnym dniu dla mnie i dla Harry'ego.

Teraz mogło być tylko lepiej.

Love Again → larry ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz