Rozdział15

278 11 3
                                    

20.06.1945 godzina 23:30 (już według czasu w USA [Miami])

Zostałam obudzona przez Jasia.
-Zaraz będziemy.-powiedział Rudy gdy już się rozbudziłam. Poprawiłam się na fotelu i spojrzałam przez okno. Już lądowaliśmy. Olga również się obudziła i wyciągnęła rączki w kierunku Jasia z uśmiechem. Chłopak również się uśmiechnął i wziął dziewczynkę do siebie.
-Jaka ona słodka.- powiedziała Julianna patrząc rozmarzonym wzrokiem na Olgę. Uśmiechnęłam się. Po chwili wylądowaliśmy.

-No to jesteśmy.- powiedział jeszcze zaspany po podróży Tadeusz.
-Tak. Wreszcie koniec z Niemcami.- powiedziała Hala.
-Dla nas tak . Niektórzy zostali.-odparł Alek, patrząc przed siebie. Spojrzałam na niego. Też było mi ciężko opuszczać Warszawę, ale mus to mus.
Wzięliśmy nasze walizki i skierowaliśmy się w kierunku przystanku autobusowego.

-A skąd weźmiemy teraz dolary?- spytał Tadeusz. Podałam Juliannie Olgę po czym wyciągnęłam z torebki dwadzieścia pięć banknotów jednodolarowych.
-Skąd ty to masz?-wszyscy byli zdziwieni.
-Wiesz, Niemcy zgodzą się na wszystko jeśli ich upijesz.-odparłam.
-Na wszystko?-przełknął głośno ślinę Rudy.
-Chodziło mi o to, że jeśli ich upijesz dadzą ci nawet pieniądze.-powiedziałam, na co chłopak trochę się uspokoił.

-Skoro mamy pieniądze i jesteśmy już tutaj, możemy jechać do dzielnicy w której wykupiłyśmy mieszkania.-powiedziała Hania
-Ile wy mieszkań kupiłyście?-spytała Julianna Hali i Hani.
-Dwa?-odparła pytaniem na pytanie Hala.
-Dwa? To nie za mało?-spytał Orsza.
-Po pierwsze, mieszkania są tutaj drogie. Po drugie, są ogromne. W jednym mieszkaniu, a raczej apartamencie są trzy sypialnie, w każdej sypialni łazienka i garderoba, ogromny salon i kuchnia. Powinno starczyć puki co.-odparłam.
-To wy we trzy to załatwiałyście?-spytał Zeus. Kiwnęłyśmy zgodnie głowami.
-I dla tego was przez dwa tygodnie nie było w maju?-spytał dotąd milczący Alek.
-Tak braciszku.-odpowiedziałam.

Gdy dostaliśmy się do apartamentów, które kupiłyśmy z Hanią i Halą pod koniec listopada zdecydowaliśmy, kto z kim będzie mieszkać. Wyszło na to, że ja, Janek i Olga będziemy dzielić apartament z Alkiem i Hanią oraz Jankiem Dziekańskim i Dusią. Tadeusz i Hala będą w drugim apartamencie z Zeusem i jego żoną, Orszą i Julianną. Ich apartament znajdował się piętro nad naszym, więc nie mamy problemu z chodzeniem do siebie.
-Skoro to już ustalone, to teraz idziemy wszyscy do siebie, rozpakowujemy się i potem ustalimy dalej.- powiedział Zeus. Organizacja lepsza niż Zośka po prostu.
Weszliśmy do apartamentu i wszystkim oprócz mnie i Hani dosłownie opadły szczęki. Za to mnie i Zawadzką nadal szokował ten apartament, ponieważ był bogato zdobiony.

-Który pokój chcecie?- spytał Alek. Wskazałam na największy pokój, tak aby potem jak Olga podrośnie można było wstawić dodatkowe łóżko.
-Wy już wybierzcie między sobą.- powiedziałam i wraz z Jasiem i Olgą skierowałam się do wskazanego przeze mnie pokoju. Gdy weszliśmy, Rudy zamknął drzwi, zostawił walizki przy wejściu i padł na łóżko zmęczony.
-Spałeś w samolocie?- spytałam.
-Nie.- odparł jeszcze chłopak zanim zasnął. Przez ponad dwadzieścia godzin nie zmrużył ani na chwilę oka, co jest do niego trochę nie podobne. Znając go, wiedziałam, że szybko nie wstanie. Położyłam Olgę obok jej taty i zaczęłam nas rozpakowywać.

-Mogę?- spytała Dusia uchylając lekko drzwi.
-Tak jasne.- odpowiedziałam cicho, by nie obudzić Jasieńka lub Olgi. Dziewczyna weszła i usiadła na podłodze obok mnie.
-Janek ma za dwa dni urodziny.- powiedziała z myślą o swoim chłopaku.- Nie mam dla niego nic.- dodała.
-Możemy pójść jutro na zakupy jeśli chcesz.-odparłam. Dusia pokiwała głową po czym spojrzała na brata.
-Widzę, że mój braciszek poszedł spać zamiast ci pomagać.
-Niech śpi. Powiedział, że nie spał w samolocie. Ja spałam przez ponad połowę lotu i jeszcze jak tu jechaliśmy, więc nie ma problemu.-odparłam. Dziewczyna stwierdziła, że mi pomoże, na co zareagowałam z uśmiechem.

-A ty masz jeszcze pieniądze?- spytała.
-Tak. Wystarczy na jutrzejsze zakupy i jeszcze dużo zostanie. Hania dała Tadeuszowi jeszcze pieniądze. A skoro mają je Tadeusz i Zeus to na pewno im nie braknie.
-A co z twoimi studiami? Aktorstwo czy coś innego?-zadała kolejne pytanie szesnastolatka.
-Pójdę na architekturę wnętrz.-odparłam.
-Tak jak mój brat. -powiedziała. -Rozmawiałam z nim zanim wyjechaliśmy.-dodała widząc mój pytający wzrok.

Gdy rozpakowałyśmy moje, Janka i Olgi rzeczy, poszłyśmy do pokoju Dusi i jej chłopaka pokoju z myślą, żeby rozpakować i ich, okazało się, że wszystko było zrobione przez Janka Dziekańskiego.
-Wow.- Dusia była bardzo zaskoczona. Ja zresztą też. Chłopak się uśmiechnął się.
-Dusia, skoro jesteście już rozpakowani idźcie już spać.- powiedziałam. Dziewczyna pokiwała głową i zamknęła drzwi gdy wyszłam z pokoju.


21.06.1945 godzina 8:30

Następnego dnia rano obudziłam się trochę po tym jak wstał Jasio. Chłopak nosił na rękach Olgę. Uśmiechnęłam się na ten widok. Wstałam z łóżka i podeszłam do chłopaka. Objęłam go od tyłu, a gdy się obrócił, pocałowałam go szybko w usta. Janek uśmiechnął się.
-Jak już wstałaś to się ubierz szybko i idziemy na śniadanie. Dusia podobno tosty zrobiła.- powiedział chłopak. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej fiołkową sukienkę do kolan z czarną wstążką w talii.
Gdy byłam już gotowa, a Olga nakarmiona, wyszliśmy z pokoju i poszliśmy do jadalni. Gdy usiedliśmy, Dusia postawiła przed nami tależe z jedzeniem.

-No to możemy iść do sklepu.-powiedziałam po zjedzonym śniadaniu.
-Pójść z wami?-spytał Dziekański.
-Nie, zostań. Alek nam wystarczy.- odparłam.
-Czemu ja a nie Rudy?-spytał chłopak.
-Ty braciszku, bo za mało spędzamy ze sobą czasu.-powiedziałam. Chłopak wstał od stołu i poszedł się ogarnąć do pokoju. Hania zaśmiała się a my z Dusią wstałyśmy i poszłyśmy umyć zęby i się uczesać. 
Gdy to zrobiłyśmy, wróciłyśmy do salonu, w którym byli Hania, Rudy, Janek Dziekański i przygotowany już Maciek. 
-Wzięłam pieniądze Dusia.- powiedziałam. Dziewczyna pokiwała głową. Ubraliśmy płaszcze i buty i wyszliśmy.

Przed drzwiami naszego apartamentu stał Tadeusz i Zeus.
-Wy też na zakupy?- spytał Maciek.
-Tak. Zostaliśmy wysłani po jedzenie i mieliśmy się spytać czy czegoś potrzebujecie. Ale jak widać wy też idziecie.- odparł Tadeusz.
-Tak, idziemy. Więc kierunek: galeria handlowa niedaleko naszego apartamentowca.-odparłam.
Wyszliśmy na dwór i ruszyliśmy w kierunku galerii. Ta niedaleko nas co prawda nie była największa w mieście, ale na nas zrobiła ogromne wrażenie.

Weszliśmy do środka i jako iż nie chcieliśmy się pogubić, całą grupką najpierw poszliśmy do sklepu z odzieżą. Alek Zośka i Zeus poszli do działu męskiego, a ja i Dusia do działu z ubraniami dla kobiet. Z tego co zauważyłyśmy, moda tutaj różni się bardzo od tej panującej w Polsce. Tutaj kobiety bez skrupułów chodzą w szerokich spodniach i nikt się na nie dziwnie nie patrzy. U nas w Polsce byłoby to nie do przyjęcia. W sukienkach tutaj panie też chodziły, ale nie wszystkie.

-Tego jest tak dużo. I nawet nie takie drogie. Pięć dolarów za parę spodni czy porządną sukienkę to rozsądna cena.- powiedziała Dusia.
-To co, bierzemy kilka rzeczy i mierzymy co?- dziewczyna ochoczo pokiwała głową. Zaczęłyśmy się rozglądać szukając ubrań które nam się spodobają.

-Can I help you?- spytała mnie sprzedawczyni podchodząc do mnie.
-Are there smaller size of this red trousers?- spytałam się kobiety wskazując na upatrzone spodnie, które były na mnie ewidentnie za duże.
-What size?
-S -odparłam, a kobieta przyniosła mi spodnie w tym rozmiarze.
-Thanks- uśmiechnęłam się do kobiety, co ta odwzajemniła. Poszłam przymierzyć. Były idealne.
Jeszcze przez jakiś czas wraz z Dusią szukałyśmy ubrań i je mierzyłyśmy.
Gdy już miałyśmy dosyć dużo ubrań, poszłyśmy do kasy i zapłaciłyśmy. Dalsze zakupy poszły bez przeszkód i półtora godziny później wróciliśmy do domu.

Byle do końca|| Jan BytnarOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz