Nie mogłam w nocy spać. Ciągle miałam w głowie tego mężczyznę. Czułam się bardzo źle z tym, że go zabiłam. To był wypadek i bardziej obrona niż atak, a jednak było to morderstwo. Wskazywały na to moje oczy, które chciałam ukryć przed przyjaciółmi.
Leżałam na łóżku brata przeglądając wiadomość od Stilesa i Lydii o tym, co wydarzyło się poprzedniej nocy. Zostały zabite kolejne osoby. Odcięta głową oraz ręka. Mieli też rany, które wskazują, że mordercą należy do drużyny lacrosse. Nie tylko mężczyzna bez ust chciał nas zabić. Moi przyjaciele odkryli, że jest lista osób nadprzyrodzonych, a morderców opłaca niejaki dobroczyńca z pieniędzy z naszej skrytki. To dużo informacji, ale najważniejsze było to, że morderca był w drużynie ze Scottem, Stilesem, Liamem oraz od dzisiaj Kirą.
- Odłóż ten telefon.- wypalił Derek, który stał nade mną. Przyłożyłam go do brzucha patrząc na brata.
- Gadałeś wczoraj ze Scottem. Widziałam w spisie połączeń.
- Nie martw się. Nic nie wie.
- Ale będzie pytać.
- To go spław. Wymyśl coś. Z resztą nie musisz iść na ich mecz.
- Muszę.- odpowiedziałam patrząc znów w telefon.- Pójdę też do szkoły.- rzuciłam, na co ten zmarszczył brwi.- Pogadać z dziewczynami. Lydia próbuje odnaleźć kolejne hasło do listy. Może jakoś im pomogę.- wyjaśniałam, a Derek przytaknął gestem głowy, po czym wyszedł z domu. Ja również ogarnęłam się i poszłam do szkoły. Szłam korytarzem, który kiedyś był codziennie przeze mnie mijany. Teraz był tylko znajomym miejscem. Podeszłam do sali artystycznej, gdzie miałam spotkać się z dziewczynami, gdy ktoś mnie zawołał. Spojrzałam tam, a widząc Scotta zdenerwowałam się trochę.
- Hej, co tu robisz?- spytał z lekkim uśmiechem.
- Chce pomóc Malii i Lydii. Być może na coś się przydam.- wyjaśniłam pocierając zmęczone oczy.
- W porządku?
- Tak, po prostu nie mogłam w nocy zasnąć. Pewnie przez pełnię.
- Nie spałaś?- spytał zdziwiony, na co ja spojrzałam na niego pytająco.- Nie ważne. Znaczy ważne, ale...- urwał gubiąc się w swoich myślach.- Chciałem spytać, czy będziesz dziś na meczu. Będziemy potrzebować obstawy.
- Będę.- rzuciłam uśmiechając się słabo, następnie spojrzałam za siebie, a Scott zrozumiał mój gest.
- To widzimy się wieczorem?- spytał, na co ja przytaknęłam głową.- Powodzenia.
- Tobie też.- odpowiedziałam, po czym obróciłam się, zamknęłam oczy karcąc siebie za tą udolną rozmowę i weszłam do sali artystycznej. W środku były już dziewczyny, które na mój widok się ucieszyły. Zwłaszcza Lydia.
- Hej, dobrze, że jesteś, bo przy Malii to ja oszaleje.- stwierdziła siedząc przy czystym płótnie.
- Nie moja wina, że twoja moc nie chce nam pomóc.- wypaliła Tate, a ja się zaśmiałam smutno. Usiadłam osób Lydii patrząc na pędzel w jej dłoni.
- Chcesz... narysować hasło?- spytałam zdziwiona.
- Siedzenie przy megafonie mi się znudziło.- zażartowała słabo.- Poza tym muszę odgadnąć hasło, żeby wiedzieć kto jest na liście.
- To musisz być ty? Może ktoś inny mógłby nam pomóc?- zastanowiłam się, na co Malia spojrzała na otwartą książki.
- Inna banshee.- dodała.
- Maredith.- rzuciła Lydia, a ja spojrzałam na nią pytająco, na co ta ścisnęła usta przypominając sobie, że nie znam owej dziewczyny.- Jest z ośrodka Eichen House.
- Z psychiatryka? I ma nam pomóc?
- Już raz nam pomogła.
- To jedzmy do niej.- rzuciłam. Po chwili jednak okazało się, że nie wpuszczą nas na oddział bez zgody jej bliskich, a Meredith nie ma żadnych bliskich, więc nie możemy tam pójść. Wtedy się rozeszłyśmy.
Wieczorem poszłam na boisko, gdzie zaczęli się zbierać ludzie kibicujący drużynom lacrosse. Usiadłam na jednym z siedzeń obserwując wychodzących na boisko zawodników. Patrzyłam na Scotta, Stilesa i Kire, którzy rozmawiali o czymś, a po chwili wszyscy zaczęli się zbierać na placu. Oprócz Scotta, który udolnie próbował namówić trenera, aby Liam dziś nie grał. Ostatecznie się nie udało i wylądowali na boisku. Obserwowałam dokładnie każdego z zawodników. Nagle Scott wskazał gestem głowy na jednego z chłopaków, a ja zrozumiałam jego przekaz. Był mordercą i miałam mieć go na oku. Tak też zrobiłam pilnując, by ten zbytnio nie zbliżał się do moich przyjaciół. Przez pierwsze minuty wygrywała drużyna przeciwna, aż Kira przejęła piłkę i zaczęła biec w stronę bramki, po czym strzeliła gola. Niestety trenerowi się to nie spodobało i ściągnął dziewczynę z boiska twierdząc, że lacrosse polega na grze zespołowej. Przygryzłam wargę obserwując dalsze rozgrywki. Nagle dwóch zawodników przeciwnej drużyny oraz Liam zderzyli się ze sobą z taką siłą, że cała trójka z jękiem wylądowała na ziemii. Scott i Stiles szybko podeszli do Liama, a ja przysłuchiwałam się ich rozmowie.
- Mocno go walnąłeś?- spytał alfa.
- To on uderzył mnie.- odpowiedział mu Liam pokazując przekrzywioną rękę. Scott rozejrzał się, po czym złapał za nią i przestawił ją, a młodszy chłopak jęknął z bólu. Gorzej było z jednym z chłopaków w zielonej bluzce. Dwóch ludzi musiało ściągnąć go z boiska, bo ten nie mógł chodzić. Wtedy usłyszałam dźwięk chowanego ostrza przez co mój wzrok zawędrował na Garretta. Wyglądał na zadowolonego z siebie, a ja zaczęłam się denerwować. Mimo że ten spudłował to był blisko skaleczenia Liama. Ogłoszono przerwę, na co ja podbiegłam do przyjaciół.
- Trener zdjął mnie z boiska.- wyjaśnił smutno Liam.
- Co zrobisz?- spytała chłopaka Kira, a Scott westchnął ciężko.
- Nie wiem.- odpowiedział patrząc na boisko.- Coś tu nie gra.
- Lydia odgadła hasło.- rzucił Stiles, który do nas doszedł.
- Jestem na liście?- spytał Liam.
- Ty nie.
- A kto?- odezwałam się.
- Brett Talbot.
- Garrett nie spudłował.- wyszeptał Scott, na co ja przypomniałam sobie o zaprowadzony do szkoły chłopaku.- Idę tam.
- Idę z tobą.- rzuciłam, gdy ten zrobił kilka kroków w stronę szkoły. Pobiegliśmy do męskiej szatni, przed którą leżały dwie nieprzytomnego osoby. Te same, które wcześniej prowadziły Bretta do szkoły. Weszliśmy do środka, gdzie leżał chłopak. Jego oczy otworzyły się, a mnie ktoś uderzył w kręgosłup, przez co upadłam na ziemię. Jakaś dziewczyna owinęła szyję Scotta drutem, który po chwili zaczął się palić przypalając skórę wilkołaka. Wstałam szybko, ale gdy chciałam się przemienić przypomniałam sobie o moich oczach. Stałam tam jak kretynka nie wiedzieć co zrobić.
- Puść go.- nakazałam, ale ta była pewna siebie.
- Nie chciał spróbować, ale ja załapałam alfę i dwie bety.- powiedziała zaciskając mocniej naszyjnik na jego szyi. Przemieniłam swoje pazury, chcąc ją postraszyć, jednak moje ręce się trzęsły pamiętając wczorajsze przeżycie. Ta zaśmiała się krótko, a Scott złapał za drut odciągając go od swojej szyi. Przemienił się i spojrzał na dziewczynę łapiąc ją za szyję. Następnie uderzył nią o ścianę tak, że ta straciła przytomność. Gdy ta upadała Scott spojrzał na mnie i na moje trzęsące się dłonie. Oddychałam szybko oraz płytko, co było spowodowane strachem. Chłopak do mnie podszedł patrząc mi w oczy. Ja z kolei spuściłam wzrok widząc, jak wyciąga swoją rękę łapiąc delikatnie moją. Schowałam pazury, a mój oddech się uspokoił czując ciepłą dłoń chłopaka. Wtedy do szatni wbiegł zdezorientowany Stiles, na co ja schowałam dłonie do kieszeni kurtki.
- Stiles, dzwoń po tatę.- nakazał przyjacielowi, a ten bez słowa wyciągnął z szafki telefon i wezwał policję.Heeej
Nie wiem czy zauważyliście, ale w tym tygodniu przekroczyliśmy 10 tys. Wyświetleń, a na chwilę obecną mamy 11 tys. 💓💓💓 Dziękuję wam bardzo za tak liczne wyświetlenia. Nie mogę wam podziękować w inny sposób jak tylko dodając dziś dwa rozdziały 🥰😂 pojawi się za jakiś czas więc będzie aktywni by kontynuować dzisiejszy marston Live to be with you
CZYTASZ
Live to be with you | Scott McCall
Hombres Lobo𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎. 𝐶𝑧𝑦 𝑗𝑒𝑑𝑛𝑎 𝑜𝑠𝑜𝑏𝑎 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑡𝑎𝑘 𝑑𝑢𝑧̇𝑜 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝐶𝑧𝑦 𝑚𝑜𝑧̇𝑒 𝑘𝑜𝑔𝑜𝑠́ 𝑧𝑚𝑖𝑒𝑛𝑖𝑐́? 𝑊 𝑜𝑏𝑙𝑖𝑐𝑧𝑢 𝑡𝑟𝑎𝑔𝑒𝑑𝑖𝑖 𝐶𝑎𝑟𝑜𝑙𝑖𝑛𝑒 𝐻𝑎𝑙𝑒 𝑡𝑟𝑎𝑐𝑖 𝑤𝑠𝑧𝑦𝑠𝑡𝑘𝑜. 𝑅𝑜𝑑𝑧𝑖𝑛𝑒̨...