Alha nie zdążyła wezwać Hish'a. W jednej chwili dyskutowaliśmy, a w następnej musieliśmy szukać osłony przed gradem ognistych odłamków. Kalote w jakiś sposób uwolniła się z kokonu, obrzucając nas jego pozostałością. Zresztą nie tylko ona, bo Kamael także przedarł się przez blokadę i pędził w naszą stronę z mordem w oczach, jak jakiś anioł zemsty. No i tyle zostało z mojej niby władzy nad ogniem.
Ze strachu prawie popuściłam, bo jak się waliło, to wszystko na raz. Najchętniej zwiałabym gdzie pieprz rośnie, ale w końcu nie byłam tchórzem, tylko wojowniczką. Młodą, niedoświadczoną, ale mimo wszystko. Wydobyłam Balatiny i przygotowałam się na starcie z tatuśkiem. Ten jednak odepchnął mnie samą swoją wolą i dopadł do wilkołaczki, wbijając jej kły w szyję. Dziewczyna szamotała się i próbowała krzyczeć, ale z gardło wydobył się jej tylko skrzek. Krew lała się strumieniem po jej szacie, a mój rodzic pił z niej jak z wodopoju. Chciałam rzucić się jej na pomoc, w jakiś sposób coś zrobić, ale Mordechaj cały czas mnie kontrolował, robiąc ze mnie tylko bierną obserwatorkę. Nie mogłam się ruszyć, nawet zamknąć oczu, byłam jak kukiełka zdana na łaskę i niełaskę swego pana. Starałam się spojrzeć w bok, w końcu zazezowałam – Hayart i Dai walczyli z Kalote, czyli władca wampirów albo koncentrował się tylko na mnie, albo jego moc nie obejmowała więcej jak jedną istotę. To jednak nic mi nie dawało, bo mogłam tylko patrzeć.
Próbowałam się wyrwać ze spętania, zrobić cokolwiek. Naprężyłam się ze wszystkich sił, starając się wreszcie przełamać blokadę, kiedy Tikun przemknął obok, uderzając mnie boleśnie odnóżem w plecy i prawie wywracając. Natychmiast wbił kolec w kark władcy. Czekałam na wynik, pamiętając jaki to był ból i następujący po nim paraliż. Spróbowałam ruszyć się, ale wciąż tkwiłam uwięziona. Kamael puścił dziewczynę – uderzała w ziemię, a sam odwrócił się, wyrywając z ciała broń fetrnah'a. Rzucił się ze szponami do gardła Tikun'a, a ten złapał go za przegub swoją uzbrojoną szczęką. Zaczęli się tłuc, a ja poczułam jak mija odrętwienie. Zanim jednak zdołałam coś zrobić walnęło, huknęło i całe pomieszczenie zasnuło się dymem. A spomiędzy jego kłębów wyłoniła się Wyrocznia.
Hisham nie przypominał sam siebie. Zniknął gdzieś wyluzowany chłopak, skory do śmiechu i żartów, pojawił się poważny gość, skupiony na celu i groźny w swojej powadze. Tuż za nim pojawiły się woyery. Tito i Tiril sunęły za mężczyzną ze skulonymi uszami i wyszczerzonymi kłami. Wydawało się, że nikt, oprócz mnie, nie zwrócił uwagi na pojawienie się kogoś nowego na scenie.
Mordechaj dalej tłukł swego przeciwnika, a ten wydawał się opadać z sił. W końcu pozbawił Tikun'a czułek, przez co ten drugi zaryczał i zachwiał się na nogach. Władca wampirów wbił szpony w potężny kark wynalazcy i z impetem wyrwał mu kawał mięsa. Krew zaczęła lać się strumieniem, potężny stwór na chwilę zamarł, aż wreszcie upadł i przestał się ruszać. Miałam ochotę zacząć krzyczeć, aż musiałam zasłonić usta dłońmi, żeby nie zwrócić na siebie uwagi potwora.
Kamael rozejrzał się wokół, z triumfalnym wyrazem na wykrzywionej i pokrwawionej twarzy. Jego wzrok prześlizgnął się po mnie, ale zatrzymał się na Hish'amie, który z zaciśniętymi szczękami stał krok przede mną.
– Kolejny chłoptaś, któremu wydaje się, że zdoła mnie powstrzymać? – zaryczał władca. – Nikt nie zdoła tego dokonać! Jestem władcą świata!
– Nie muszę nawet się starać – syknął Wyrocznia. – A ty jesteś opętany.
– Jak śmiesz!
Wampir rzucił się w naszą stronę, ale chłopak zatrzymał go jednym ruchem dłoni. Wydawało się, że wszystko wokół zamarło, wszystko oprócz naszej dwójki. Cisza która nastała, aż dzwoniła w uszach. Musiałam potrząsnąć głową, żeby pozbyć się tego wrażenia.
CZYTASZ
ZIEMIANKA tom III - Krwawy rysunek
Fiksi IlmiahOficjalnie "martwa", w rzeczywistości pakuje się w kolejną awanturę. Członkowie zespołu będą ją chronić na wszelkie sposoby, ale czy próba odkrycia motywów działania Kamael'a nie pociągnie za sobą bolesnych konsekwencji? Izydora "Izzy" Chavez w kole...