- Halo? - Isla spytała do słuchawki. Z drugiej strony usłyszała krzyk jakiejś kobiety.
- Panienka Maeve Cindy Gelbero? - spytał mężczyzna po drugiej stronie.
- Nie. Już ją daję. Gerber, do ciebie! - krzyknęła nastolatka, a ja ruszyłam do telefonu. Wzięłam słuchawkę i spojrzałam w lustro. Widok był okropny. Cienie pod oczami, zapadnięte policzki, przekrwione gałki oczne, spękane wargi i spuchnięta twarz. Pomimo, że byłam w przyjemnym miejscu, zadręczałam się, że nie szukam siostry.
- Słucham? - powiedziałam cichutko.
- Panienka Gelbero? - pytanie zostało ponowione.
- Tak - zająknęłam się. - O co chodzi?
- Z tej strony Alastor Moody. Auror. Chciałem panią poinformować, że znaleźliśmy panienki siostrę.
- Naprawdę? To świetnie - na moją zmęczoną twarz wkradł się delikatny uśmiech.
- Niestety nie. Panienki siostra została znaleziona, ale martwa. Nie wiemy kiedy została zamordowana, ale najprawdopodobniej około cztery dni temu, ponieważ ciało zaczęło gnić. Przykro mi.
- Rozumiem - uśmiech z twarzy zszedł mi tak samo szybko jak się pojawił, a do oczu napłynęły łzy. - Dziękuję za informację. Kiedy pogrzeb? - spytałam dławiąc płacz.
- Niestety pogrzeb się nie odbędzie. Ciało nie nadaje się do transportu na cmentarz. Rozpadnie się po drodze.
- To co zrobicie z tym ciałem?
- Zostanie ono spalone, tak, jak zadecydowała panienki ciotka.
- Czy była torturowana? Czy ma rany?
- Niestety tak. To przez nie ciało gnije i wydostaje się odór.
- Dziękuję za informacje, panie Moody.
- Do widzenia i miłego dnia, panienko Gelbero.
- Wzajemnie - odparłam, a mężczyzna się rozłączył.Dałam upust łzom. To nie był płacz. Bardziej zawodzenie ranionego łosia. Padłam na kolana. Krzyczałam i biłam pięśćmi w podłogę. Dlaczego ten sen musiał się spełnić? Dlaczego nie szukałam jej tylko zboczyłam z kursu? W tym momencie nienawidziłam się za to co się stało Beth. Nie zwracałam uwagi na to, że wszyscy zlecieli się, żeby zobaczyć co się dzieje. Zbyt bolesna była wiadomość, że moja malutka siostrzyczka nie żyje. Obijając sobie kości krzyczałam obelgi w stronę mojej matki. Nie musiała mi jej zabierać. Wystarczyło, że sama odeszła.
- Maeve? - spytał tata, ale go zignorowałam. Byłam jak w transie.
- Gerber, co jest? - spytała Gagnon, a z mojego gardła wydostał się jeszcze większy wrzask.
- Miau? - James jako jedyny nie bał się do mnie podejść. Był nie raz przy mnie, gdy wpadłam w atak złości. Położył dłoń na moich plecach i uklękł obok mnie. Gdy podniosłam się do siadu, przytulił mnie, a ja swój ból przelałam na niego. Biłam go i gryzłam by tylko mnie puścił, ale był zbyt do tego przyzwyczajony. Mniej więcej tak to wyglądało za każdym razem gdy musiał mnie uspokoić.
- Wiesz, że i tak cię nie zostawię. Co się stało, Kocimiętko? - spytał. Był strasznie spokojny.
- Ona nie żyje, James - wyszeptałam. Byłam pewna, że na jego twarzy zagościło przerażenie.
- Przepraszam, Maeve. To moja wina - odparł i przytulił mnie jak najmocniej umiał.
- To ja to zepsułam. Zawiodłam ją. Moja mała Betty. Co ja bez niej zrobię? To wszystko nie ma sensu.
- Nawet tak nie mów, Maeve. Musisz żyć.
- Po co? Daj mi jakikolwiek powód albo kogokolwiek jako powód.
- Ja. Żyj dla mnie.
- Co ci tak nagle na tym zależy?
- Bo cię kocham ofermo - powiedział i odsunął się ode mnie. Spojrzałam na niego. Był lekko speszony.
- Nie żartuj nawet - rzuciłam. - James, to nie jest dobra pora na takie żarty.
- Nie żartuję. Już od dłuższego czasu coś do ciebie czuję, ale najpierw nie byłem tego pewny, a gdy miałem ci o wszystkim powiedzieć, związałaś się z Remusem.
- Muszę to przemyśleć, Jamie.
- Rozumiem, poczekam ile tylko będziesz chciała.
- To dowiemy się co się stało? - cały czar prysł przez Syriusza.
- Bethany nie żyje - odparłam razem z Potterem.
- Przykro mi, Gerber - powiedziała Isla i podeszła by mnie przytulić.
CZYTASZ
Miau//J.P.
FanfictionW życiu Maeve robi się coraz bardziej szaro. Postanawia to zmienić i naprawić relacje z siostrą. Nie kończy się to jednak za dobrze.