Rozdział 33

12.2K 527 22
                                    

Dominik

Siedzę na pierdolonych schodach od czterech godzin i nic nie mogę zrobić co doprowadza mnie do kurwicy. Jak mój brat powiedział mi dlaczego Lili wyszła to szlak mnie trafił jednak nie spodziewałem się tego, że zobaczę ją w takim stanie. 

Jeśli wydawało mi się wcześniej, że zachowuje się tak, że nie ma w niej życia to teraz jestem pewny tego. Jej postawa i wyraz twarzy wydawały się obojętne jakby ktoś nacisnął przycisk i zabrał tą kochaną kobietę ode mnie. Chłód bijący od niej jest niewyobrażalny i w tej chwili sam nie wiem co robić. 

Nie pozostało mi nic ja siedzieć tu i czekać jak skończy. Kiedy kolejny krzyk rozprzestrzenia się po ścianach przechodzi mnie dreszcz. Myślałem, że mój ojciec był brutalny ale ona przechodzi ludzkie pojęcie.

Drzwi za moimi plecami się otwierają i szybko wstaję na równe nogi. Patrzę na intruza i gdy zauważam brata trochę się rozluźniam. Kiedy chcę się odezwać kolejny krzyk rozchodzi się po korytarzu na co nawet Arturo się krzywi. 

-Dlaczego nie jesteś z Lirą?

-Jest już późno i mała była zmęczona, razem z Ali zaplanowała swój pokój i do tego łazienkę i coś tam jeszcze. 

-Gdzie ona teraz jest?

-Po kolacji poszła się położyć razem z Alice. Któreś z was musi tam iść bo jakbyś nie zauważył do ona jest w ciąży i za cztery tygodnie ma urodzić więc musi wypoczywać. - mówi gniewnie a ja mu tylko przytakuję. Sam nie wiem co zrobić i sfrustrowany ciągnę się za włosy. 

-Clara wybacz. Przeprasza, przeprasza, przeprasza... - Jęczenie więźnia Lili znów rozbrzmiewa a jak za każdym poprzednim razem ona nie odpowiada. 

-Co ona mu robi? - pyta brunet.

-Najpierw wyryła mu swoje imię na klacie później wyrwała paznokcie a kiedy pozbyła się paru zębów i palców przyszedłem tutaj i więcej nie oglądałem. 

-Kurwa aż mi ciarki przeszły po plecach. - Arturo się skrzywił i ruszył wzdłuż korytarza. Sam zrobiłem to samo i przez chwilę przyglądaliśmy się dosłownie zmasakrowanemu ciału Gio. Był pokryty krwią i wieloma siniakami, które już zmieniały kolor jego skóry na fioletowy. Pod krzesłem do którego był przywiązany utworzyła się już spora kałuża jego krwi. Jednak to Lili przyciągnęła moją  uwagę. Nadal była obojętna i nie zwracała uwagi na naszą obecność i dalej odcinała już ostatni palec u prawej ręki. Jej ubranie było całe oplamione krwią tak jak jej ręce i twarz. 

Kiedy dźwięk wystrzału rozszedł się po pomieszczeniu aż się wzdrygnąłem i oderwałem wzrok od mojej narzeczonej. Arturo stał nadal w tym samym miejscu a w jego dłoni był pistolet wycelowany w głowę Morettiego. Mój wzrok powędrował do mężczyzny na krześle, jego głowa opadła a z dziury na czole sączyła się krew. 

Lili patrzyła na nas to na swoją ofiarę i dopiero teraz zauważyłem zmianę w jej wyrazie twarzy. Najpierw była zawiedziona i rozczarowana, że Gio nie żyje jednak później to wszystko zmieniło się w złość po czym przeszło w odrazę. Minęła mnie i uciekła na górę. Widziałem jak jej dłonie się trzęsły i schodzi z niej cała jej obojętność. 

-Idź do niej. - nie musiał mi tego dwa razy powtarzać bo moje nogi same już zbierały ten kierunek. - Bracie. - zatrzymałem się i spojrzałem na niego. - Dobra rada na przyszłość, nigdy więcej nie pozwól jej stać się taką. Wiem, że prowadzimy nielegalne interesy ale lepiej będzie jak kobiety będą się trzymać od tego z daleka. To nie miejsce dla nich. - ruchem głowy wskazuje na cele a ja kiwam mu głową na zgodę. 

Arturo ma rację kobiety nie powinny nigdy zabijać i tym bardziej być mieszane w nielegalne interesy. Jeśli mam być szczery to moja narzeczona ma wielkie zdolności, które nabyła niestety przez te lata swojej mordęgi. Nie mam dokładnego pojęcia co oni jej zrobili ale z skrawków które mi mówi staram się ułożyć wszystko w całość. Nie jest to nic co chciałby przeżyć jakikolwiek człowiek. Do tego była na tyle silna by to przetrwać i żyć dalej. 

Nie mam pojęcia czy kiedykolwiek zabiorę od niej ten ból ale każdego dnia będę się o to starać. 

Wchodzę do naszej sypialni ale nie ma tu Lili jednak szum wody świadczy o jej obecności w łazience. Tylko czy ja powinienem tam iść? Jakie to wszystko popaprane, najpierw ja teraz ona. Wracają do mnie wspomnienia z dnia gdy straciłem kontrolę i obraz Lili będącej przy mnie nawet jak sam nie wiedziałem czy się na nią nie rzucę. 

Wstaję i kieruję się do łazienki po drodze rozbieram się i wchodzę do wanny w której skulona siedzi moja miłość. Sadzam ją na swoich kolana i tulę do siebie. Nic się nie odzywa i nie wykonuje żadnego gestu w moim kierunku. Sięgam po szampon i najdelikatniej jak mogę myję jej włosy oraz ciało. Staram się nie zwracać uwagi, że woda jest zaróżowiona. Najchętniej chciałbym teraz zajrzeć do jej głowy i dowiedzieć się o czym myśli. Co sprawia, że jest taka cicha i zamknięta w sobie. Wychodzę z wanny i praktycznie muszę wyjąć z niej Lili jak dziecko bo nie robi nic zupełnie nic. Jest odrętwiała i wręcz nieobecna. Szybko ją wycieram i siebie po czym zanoszę do łóżka już miałem się obok niej położyć ale do głowy przychodzi mi myśl, że Lira może wejść do naszej sypialni i ubieram się po czym zakładam Lili moją koszulkę i bieliznę. 

Przytulam ją do siebie i mam nadzieję, że w końcu odpuści i się do mnie odezwie jednak to nie następuje, jedyna zmiana to to, że zamknęła oczy. Sam zasypiam ciasno przytulając moją narzeczoną mając nadzieję, że gdy wstanę wszystko wróci do normy. 

Niestety rano jest  takim samym stanie a strach, że coś się jej stało staje się coraz to większy. - Proszę Cię obudź się potrzebuję Cię. 

*****

Lili

Duszę się nie potrafię złapać powietrza a to chyba najgorsze co może mnie spotkać. Staram się wynurzyć na powierzchnię ale nie potrafię, ucisk na moim ciele jest tak ciasny, że nie potrafię się z niego uwolnić a przed oczami widzę tylko czerwień. Łapczywie łapię powietrze ale to nic nie pomaga, moja ostatnia deska ratunku ucieka a ja nie potrafię jej dosięgnąć. Jest za daleko, topię się a wokół mnie jest tylko i wyłącznie krew. To ona jest moją zgubą. Już nigdy nic nie poczuję oprócz bólu. To on towarzyszył mi przez całe życie więc dlaczego nie przy śmierci. Tak upragnionej, tak bolesnej. Jeśli myślałam, że kiedykolwiek uda mi się uwolnić to się myliłam. Zatapiam się w ciemności swoich wspomnień i jedyne co zostaje w mojej głowie to fakt, że kogoś zostawiam za sobą. I pierwszy raz mam wrażenie, że to nie są trupy. Więc kto? Nie mogę sobie przypomnieć. Zerkam na swoje dłonie pokryte czerwoną posoką. To tak bardzo normalne dla mnie. 

-Mamo Lili. - czuję szarpnięcie i przyjemny głosik. Jednak do nie mnie woła, nie znam żadnej Lili ale znów coś mi świta w głowie. - Mamo Lili obudź się. Potrzebuję Cię. - staram się otworzyć oczy lecz nie potrafię. 

Będziesz moja!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz