-Z mlekiem poprosze- I znów na jego twarzy pojawia się ten przeze mnie znienawidzony, firmowy uśmiech. Znamy się już tyle lat i on naprawde wierzy, że mnie tym ugra.
-Nie ma problemu- Odpowiadam z tą samą głupią miną.
Zalewam dwa kubki gorącą wodą, do jednego z nich wsypuje dwie łyżeczki cukru. Seweryn zawsze słodzi półtorej ale liczę, że za moją zasługą umrze na cukrzycę. Marzenia ściętej głowy. Takie karaluchy jak on przeżywają wszystkich. Jeszcze zatańczy na moim grobie.
-To na czym skończyliśmy?- Pytam tak ciepłym głosem jakbym mówiła do starego przyjaciela. Po części to trochę prawda. Stawiam przed nim naczynie delikatnie rozlewając ale on tylko macha na to ręką.
I tak bym tego nie wytarła.-Właśnie proponowałem Ci świetną ofertę za twoją firmę- Na jego twarzy dalej gości ten idiotyczny uśmiech. Podsuwa mi pod nos kartkę z ceną. Nawet na nią nie patrzę. Wiem, że jest wysoka ale to i tak nic nie zmiania. Nic mu nie sprzedam a tym bardziej nie firmę nad, którą pracują od dobrych pięciu lat.- Nawet nie zerkniesz?
-Nie.
-To świetna okazja- Jego głos nie zdradza zdenerwowania sytuacją ale ja zbyt dobrze go znam by nie zauważyć tego jak kurczowo ściska kubek.
-Jestem tego świadoma.- Odchylam się nonszalancko na krześle z kawą w dłoni i delektuję się widokiem jak parę słów powoli wyprowadza z równowagi niedojrzałego trzydziestolatka.
-Słońce nie znamy się od wczoraj. Doskonale wiem, że potrzebujesz tych pieniędzy.-Jego przemiły ton ustąpił miejsca zdenerwowanemu dukaniu. Szybko.
-Już dawno minął czas kiedy mogłeś tak do mnie mówić. -Komentuje chłodno.
-Nigdy tak do Ciebie nie mówiłem.
-Trzeba było korzystać.-Dopijam kawę trzema szybkimi łykami i głośno odstawiam naczynie na stół dając znak, że nasza rozmowa została zakończona.
CZYTASZ
Ale to nie o to chodzi
RomanceMłoda kobieta starająca starająca się udźwignąć to co wokół się niej dzieje. Powrót byłego męża, nowy mężczyzna i nagły powrót starych uczyć. A do tego waląca się firma.