Prolog

2.4K 284 515
                                    

Birmingham, Anglia
piętnaście lat wcześniej

Wypływające z radiomagnetofonu dźwięki odcinały mnie od rzeczywistości. Niewidzialna gitara elektryczna wirowała wraz ze mną po całym pokoju niczym płatki śniegu za oknem. Podskakiwałam, wymachując rękoma na wszystkie strony świata, a z piersi wyrywały się głośne słowa piosenki:

I bet that you look good on the dancefloor, I don't know if you're looking for romance or I don't know what you're looking for!

Odgarnęłam pasmo włosów z lepiącego się od potu czoła. Przysiadłam na łóżku, by złapać oddech, który zgubiłam gdzieś wraz z tekstem utworu. Z zamkniętymi oczami łapczywie nabierałam powietrza, relaksując się przy ściszonej już muzyce. Nagle, ni stąd, ni zowąd, usłyszałam przerażająco głośne trzaśnięcie drzwiami. Tak potrafił tylko mój ojciec. Rodzice pewnie znów się pokłócili, to nic szczególnego. Czasami mia- łam wrażenie, że konkurowali ze sobą, kto głośniej się wydrze. Teraz wygrywała mama. Niezaprzeczalnie.

Ciężki głos ojca, tym razem, o dziwo spokojny, oraz matki, histerycznie wykrzykującej słowa, niósł się echem po całym domu. Ciekawość urosła we mnie do granic możliwości, choć wiedziałam, że podsłuchiwanie ich kłótni na ogół kończyło się dla mnie karą. Postanowiłam jednak zaryzykować, nawet jeśli oznaczałoby to zakaz wyjść na dwór przez tydzień. To było czwarte trzaśnięcie drzwiami w ciągu ostatniej godziny, najwyższa pora na interwencję.

Podeszłam na paluszkach pod drzwi i uchyliłam je ostrożnie. Nie chciałam narobić niepotrzebnego hałasu. Byłam absolutnie pewna, że jeśli usłyszą choć jeden podejrzany dźwięk, natychmiast skończą rozmowę i zjawią się w moim pokoju, dając mi wykład na temat bycia wścibską i wtykania nosa w nie swoje sprawy. Naprawdę myśleli, że nie słyszę ich krzyków?

Nadstawiłam ucho, próbując wyłapać wszystko jak najdokładniej, jednak docierały do mnie tylko pojedyncze słowa matki. Mimo rosnących w sercu obaw postanowiłam wyjść z pokoju i przystanąć przy drewnianej balustradzie schodów; rodzice byli na dole, więc nie powinni mnie stamtąd zobaczyć. Stawiałam powolne kroki po sosnowych panelach, bojąc się, że któryś z nich spłata mi figla i zaskrzypi pod stopą w najmniej oczekiwanym momencie. Przykucnęłam przy stopniach, schowana za wysoką palmą koralową; mamusia miała obsesję na ich punkcie i porozstawiane były niemalże po całym domu. Świetny punkt strategiczny. Rozsunęłam delikatnie liście, tak że mogłam zobaczyć rodziców.

Mama siedziała na fotelu z głową ukrytą w dłoniach. Trzęsła się niemiłosiernie, wydając z siebie pełne rozpaczy dźwięki. Powtarzała cały czas, że nie może uwierzyć. Nie lubi- łam patrzeć, jak płacze, choć ostatnio robiła to bardzo często.

Zawsze gdy pytałam, co się stało, odpowiadała mi, że miała zły dzień. No ale ile tych złych dni mogła mieć? Chyba istniał jakiś limit...

Tata stał nad nią z torbą przewieszoną przez ramię; wystające z niej niezgrabnie włożone koszulki zdradzały, że tym razem spakował się sam. Mama nigdy by tego tak nie zrobiła – dbała, żeby wszystko wyglądało schludnie i ładnie. Znowu gdzieś jechał? Często podróżował przez swoją pracę, niekiedy zostawiał nas nawet na całe długie miesiące. Trochę się tego wstydziłam, ale gdy wyjeżdżał, jakaś część mnie się cieszyła. Może to dlatego, że był dla mnie niemiły, gdy za długo przebywał w domu? Przez pierwsze kilka dni po przyjeździe grał ze mną w gry, słuchał muzyki i nazywał „perełką", ale po ja- kimś czasie chyba mu się to nudziło i przestawał. Gdy pytałam mamę, czy jestem taka okropna, że nawet tata mnie nie lubi, kręciła tylko głową i mówiła, że ze mną wszystko jest okej. A co, jeśli dla taty okej to niewystarczająco? Nie wiedziałam, czy był taki niemiły tylko dla swojej rodziny, czy dla innych ludzi również.

Wszystkie moje sekrety [WYDANA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz