Odkrycia roku

64 4 5
                                    


Chciałam tu zrobić jakieś podsumowanie roku, który, jak wiemy, był specyficzny. Miałam świetne plany - chciałam zobaczyć ,,Metro" na Tauron Arenie w Krakowie, premię ,,Pretty Woman" w teatrze Variete, a także ,,Chicago" i ,,Operę za trzy grosze". Tymczasem zostałam od tych wydarzeń odseperowana i na żywo zobaczyłam dwie sztuki, z czego jedna była musicalem, czyli właśnie ,,Chicago".

Natomiast wymuszony lockdown sprawił, że kultura przeniosła się do sieci, co jest o tyle fajne, że zaczęły być udostępniane videa z teatrów, do których normalnie bym nie poszła, a w rezultacie nie poznałabym wielu artystów. Dlatego dzisiaj ode mnie - odkrycia musicalowe roku 2020.



Chicago: The Musical

Oczywiście znałam wcześniej tę historię, znaczy - kilka piosenek, wiedziałam, że chodzi o kobiece więzienie i kim są bohaterki, czytałam recenzje i wywiady z aktorami. Nie oglądałam filmu, tylko fragmenty, bo chciałam się zaskoczyć, kiedy zasiądę na teatralnej widowni. I absolutnie się nie rozczarowałam. ,,Chicago" to klasa sama w sobie - przebojowa, jazzowa muzyka, która świetnie trafiła w mój gust, atmosfera lat XX, a także historia, która choć nieco prześmiewcza, daje do myślenia. Nasi bohaterowie są zepsuci, materialistyczni i zakłamani, ale jednocześnie jest w tym jakaś prawda i refleksja nad ludzką naturą. I da się zrozumieć tych bohaterów - da się zrozumieć pędzącą za sławą Roxie, która sugeruje, że nigdy nie zaznała prawdziwej miłości, da się zrozumieć Velmę, która została zdradzona przez najbliższych i zastanawia się, co się stało z ludźmi z klasą, da się zrozumieć Mamę Morton, która przyjmuje łapówki, ale ostatecznie okazuje współczucie jedynej niewinnej więźniarce, czy Amosa Harta, którego nikt nie zauważa. Do tego ten spektakl ma w gruncie rzeczy wartościowe przesłanie, bo chociaż cel bohaterek jest egoistyczny, to osiągają go dopiero wtedy, gdy postanawiają działać razem, zatem mamy pokazaną tu pewną przewrotną solidarność, jak śpiewa Velma: ,,But I can't do it alone!" (w polskiej wersji: ,,Tak można tylko we dwie")

Wiele robi tu też sama realizacja teatru Variere. Spektakl Wojciecha Kościelniaka jest spójną, pełną całością, gdzie wszystko jest po coś. To musical bardzo symboliczny, umowny, pełen niedopowiedzeń, chwilami przerysowany, ale nie ma tu kiczu. Każda postać ma swoje miejsce, każda scena idealnie wpasowuje się w klimat, a minimalistyczna scenografia sprawia, że naprawdę można poczuć klima kabaretu, do tego mimo ascetycznej formy na scenę naprawdę miło się patrzy (sukienki Velmy i Roxie są obłędne!). Wisienką na torcie jest choreografia, o niej w następnym podpunkcie. Wrażenie robi też obsada. Chociaż królową jest tu dla mnie Sabina Karwala w roli Velmy, a Ewelina Adamska-Porczyk jako Roxie depcze jej po piętej, to cała obsada jest genialna i idealnie osadzona w swoich rolach, zarówno wokalnie, jak i tanecznie i aktorsko. Nie czuć tu, że ktoś odstaje od reszty.


Ewelina Adamska - Porczyk

Choreografka ,,Chicago" (a także ,,Footlose", ,,Rodziny Addamsów" czy innych spektakli Kościelniaka - ,,Lalki", ,,Pretty Woman", ,,Chłopów",itp.), która dołączyła do obsady jako Roxie Hart. Śmiało mogę powiedzieć, że choreografia w ,,Chicago" jest jedną z lepszych, jakie widziałam, jeśli nie najlepszą. Bardzo żywa, dynamiczna, oddająca zmysłowy charakter bohaterów, ale nie wulgarna, wszystkie ruchy były bardzo dopracowane i widać, że wymagały od zespołu przygotowania. Dla mnie magia, chyba nawet podoba mi się bardziej niż ta filmowa czy z zagranicznych nagrań.

Shitpost musicalowyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz