Rozdział 11: Męski wieczór

457 22 124
                                    

3 tygodnie później, 10 czerwca 2039 roku:

Był piątkowy wieczór. Hank i Connor po powrocie z pracy usiedli na sofie w salonie, ze znudzeniem przeglądając kolejne kanały telewizyjne, starając się znaleźć cokolwiek interesującego.

Sumo wskoczył na sofę, układając się pomiędzy nimi, opierając głowę o kolano Connora, podczas gdy mężczyzna głaskał czubek jego głowy, patrząc na kanały, które mijał Hank.

Hank: Wiesz jaki jest minus tego, że ten cały bajzel z rewoltą się skończył?

Connor: Jaki?

Hank: Że w robocie mamy mniej do załatwiania. Wróciłem do policyjnej codzienności, czyli abo papierkowa robota, albo łapanie dilerów, szukanie bordo i inne monotonne zajęcia jak kradzieże, włamania, rozboje, skargi sąsiadów.

Connor: Od lat jesteś policjantem. Myślałem, że się przyzwyczaiłeś.

Hank: Kolejny minus. Gdy coś się dzieję ważnego, z czym do czynienia ma mieć policja, szybko się przyzwyczajam do takiego tempa, więc gdy już się nic nie dzieję, ciężko mi się odzwyczaić. I tak mam od pół roku.

Connor: Ja lubię tę pracę. Szybko się do niej przyzwyczaiłem.

Hank: Ja też ją lubię, ale ma swoje minusy, tak jak wszystko inne w życiu.

Connor: Na przykład?

Hank: Nie zrozumiesz. Na przykład nawet relacje z ludźmi mają swoje minusy.

Connor: Czemu miałbym nie zrozumieć? Lubię Lauren i Jake'a. Mogę powiedzieć, że to pierwsi i jedyni przyjaciele, jakich mam, jeśli mówić o miejscu pracy.

Hank: Nie o takie relacje mi chodziło.

Connor: Chodzi ci o Helenę?

Hank zacisnął zęby, układając usta w cienką linię.

Connor: Wybacz, Hank. Nie powinienem był o niej wspominać po tym, co zaszło między wami.

Hank: Daj już spokój. Mów o niej, ile chcesz, wisi mi to. Chciała się rozstać i tyle. Jej wybór, uszanowałem go i po sprawie. Życie toczy się dalej. Najwidoczniej nie było mi dane mieć szczęścia w związku, po raz kolejny, ale i tak po Helenie będę mieć lepsze wspomnienia, niż po swojej byłej żonie.

Connor: Jeszcze nie jest za późno, by może któregoś dnia—

Hank: Dla mnie? Tak. Nie oszukujmy się, wiesz ile mam lat. Nie każdy w moim wieku szuka kogoś nowego, bo albo już ktoś w moim wieku kogoś ma od dawna, albo zwyczajnie nie chce kolejnych problemów, ale dla ciebie jeszcze nie jest za późno, Connor. Musisz tylko bardziej otworzyć się na ludzi i... wiesz... 'ludzi'. Wiem, że lubisz Lauren i Jake'a, też ich lubię, ale to nie jedyne osoby, jakie znasz.

Connor: Co masz na myśli?

Hank: Słuchaj, wiem, że ci nie wyszło z Clarą, ale to nie znaczy, że od razu masz się poddawać. Masz tyle szczęścia, że nie jesteś nieśmiertelny, ale do końca swojego życia będziesz wyglądał tak samo. To daje ci sporą przewagę, w przeciwieństwie do mnie.

Nim Connor zdążył odpowiedzieć, obydwaj usłyszeli dzwonek do drzwi. Hank burknął, opierając głowę o poduszkę na sofie.

Hank: Jezu, kogo tu do nas niesie?

Connor: Sprawdzę.

Hank: Jeśli to ktoś odnośnie jakiejś sprzedaży, wiesz co zrobić.

Detroit: Remain Human (Connor x OC) (Detroit: Become Human Fanfiction)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz