Przez ostatnie dni starałam się unikać Berlina. Dziś Tokio zorganizowała wspólną posiadówkę na dworze. Siedziałam pogrążona w rozmowie z Nairobi i Denverem. Rio i Tokio gdzieś zniknęli. Patrzyłam pustym wzrokiem w postać Berlina, który zdawał się być zajęty rozmową z Profesorem. Okularanik chyba mu coś tłumaczył, machając rękami dookoła.
- Żyjesz? - Nairobi pomachała mi dłonią przed oczami. Chwyciła za kieliszek i podała mi go.
- Żyję, żyję. - wypiłam zawartość. - A ty przypadkiem nie miałaś iść spać? Przed chwilą źle się czułaś.
- Chciałam dać pole do popisu Denverowi, ale chyba się nie udało. - wzruszyła ramionami. Chłopak posłał jej wściekłe spojrzenie.
- Ughh, dajcie spokój. - przewróciłam oczami. Zerknęłam na Berlina, który wybuchnął śmiechem po słowach Profesora. Nieźle się dogadywali. Ciekawe skąd się znają... nigdy nie poruszałam tego tematu.
Andrés wbił we mnie wzrok, a jego uśmiech zniknął tak samo szybko, jak się pojawił. Chwilę później ponownie zajął się rozmową z Profesorkiem.
Miałam wrażenie, że ma gdzieś moją obecność tutaj, ale czego mogłam się spodziewać. Zraniłam go. Dodatkowo raniąc jego dumę.- Gdzie Oslo i Helsi? - spytałam. Nairobi kiwnęła głową.
- Poszli dalej, zapalić. - odparła. Maślanymi oczami wpatrywała się w jednego z bliźniaków. - Bardziej mnie ciekawi, co robią gołąbeczki. - dodała zalotnym głosem. Zaśmiałam się lekko.
- Dajcie im spokój. - westchnął Denver. - Może śpią, jak mój ojciec. - rzuciłam Nairobi porozumiewawcze spojrzenie i zaczęłyśmy się bardziej śmiać.
- Być może. - sarknęła czarnowłosa. - Idę po więcej picia. Za chwilkę wracam. - Pokierowała się w stronę domu. Zaraz za nią pobiegł Profesor.
- Porozmawiamy? - chłopak nerwowo się odezwał.
- Przecież to robimy. - spojrzałam na niego. Chyba to będzie coś poważnego...
- Chodźmy trochę dalej. - poprosił. Skinęłam głową. Odeszliśmy kawałek od stołu. - Obiecaj, że nie będziesz się śmiać. - zdziwienie pojawiło się na mojej twarzy.
- Nie będę. - odparłam. Odczuwałam lekki stres.
- Może za dużo wypiłem, ale przynajmniej w końcu to powiem. - nabrał powietrza. - Nie mogę przestać myśleć o naszym pocałunku... O tobie. Chciałabym jeszcze raz...
- Denver nie. - pokręciłam głową.
- Proszę... - pochylił się nade mną, by po chwili leżeć na ziemi. Andrés okładał go pięściami. Ale chłopak nie był mu dłużny. Zaczęła się ostra szarpanina. Próbowałam ich od siebie oderwać, ale na nic to wyszło. Berlin wpadł w czystą furię...
Po chwili podbiegł do nich Profesor i Nairobi. Udało im się ich rozdzielić.- Co jest z tobą nie tak?! - warknął wściekle Denver w stronę Andrésa. Trzymałam się za usta i nie wiedziałam, co powiedzieć po zaistniałej sytuacji.
- Nairobi... zaprowadź Denvera do pokoju. - rozkazał Profesor. Po chwili kiwnął do mnie głową. Najwidoczniej ja miałam odprowadzić Berlina. Świetnie! Pociągnęłam go za łokieć. Byłam wściekła! Znów to samo. Przecież poradziłabym sobie z Denverem!
Usadziłam go na łóżku i sama nie wiedziałam od czego zacząć. Chodziłam w kółko po pokoju.- Oszalałeś?! - krzyknęłam w jego stronę. Brunet rękawem starł krew, które skapywała z jego ust. - Ughh! Pokaż to. - sięgnęłam po waciki i lód. Zaczęłam go trochę opatrywać.
- Zostaw. - odsunął się. - Teraz porozmawiamy. - rzekł ze stalą w głosie. Rzuciłam przedmioty na biurko.
- A jest w ogóle o czym?! - skrzyżowałam ręce na piersi. Berlin podniósł się. Zrobiłam to samo.
CZYTASZ
To (nie) miłość || Berlin || La Casa De Papel || [ZAKOŃCZONE CZ.1]
Fanfiction>>Część pierwsza<< Życie Clary przewraca się do góry nogami, gdy przystaje na nietypową prośbę swojego przyjaciela - Martina. Poznając aroganckiego, pewnego siebie, a zarazem nieziemsko seksownego i czarującego - Andrésa de Fonollosę - wszystko zacz...