Sobota, 21 listopada 2020 r.
Wieczorem byłam na spotkaniu z K. Pojadłyśmy pisanko galaretki i wypiłyśmy po dwóch lampkach wina.
Jej chłopak był w szpitalu, bo miał wypadek w pracy i niestety zero świadków, brak nagrania z kamer i odszkodowania nie dostanie. A w sądzie by przegrał. Nawet protokół wypadkowy nie został spisany, no bo przecież brak świadków.A z rana i po południu szukałam książki, bo mi jednej brakowało. Oczywiście nie znalazłam, a posprzątałam w całym pokoju. Czułam się jakbym straciła ulubione dziecko. Nie znalazłam jej.
Niedziela 22 listopada 2020 r.
Zamówiłam z bratem prezent pod choinkę dla nas na pół. Maszynka z wymiennymi wkładkami na zapiekanki trójkątne, gofry i takie płaskie w sumie nie wiem do czego – tortilli? Za 270 zł. I to będzie coś na czym wszyscy domownicy skorzystają.
Znalazłam książkę. Była w szafie, tylko weszła w głąb (na sam koniec i nie było jej widać). Ulga na serduszku.
Ddekorowałam regał na książki lampkami na choinkę. Nawet ładnie to wygląda.
Zaczęłam spisywać dania pod IO, jak skończę, to będę układać sobie dietę. To już tak na nowy rok. Potrzebne mi jakieś pomysły, bo w kółko jem to samo. Moja dieta strasznie monotonna jest i pora to zmienić. Mam nawet przepisy pod IO dla dzieci i niejadków, ale nic dla siebie nie widzę. Mój stan niejadka to już chyba poziom wyższy.
I w sumie nic produktywnego przez weekend nie zrobiłam.
CZYTASZ
Dziennik Si |2| Życie w czasie pandemii.
Non-FictionRok 2020 miał być mój. Miał być rokiem zmian i pracy nad sobą. Przyszła pandemia i wszystko szlak trafił.