Rozdział 34

134 7 27
                                    

Kilka mięsięcy później.

Minęło prawie dwa miesiące, a ja każdego dnia zdobywam zaufanie domowników, polepszyły mi się nawet relacje z Kate chociaż z początku wydawało mi się to niemożliwe. Czuję, że najbardziej zbliżyłam się do Lili, której nigdy humor nie opuszcza. Najwięcej czasu spędzam z nią i Blakiem, od ostatniego wydarzenia natomiast oddaliłyśmy się z Liz. Dziewczyna większość czasu przebywa z Aleciem, a on nie chce mnie za bardzo widywać. Wtedy w nocy chciałam mu pokazać, że nie  jestem delikatną Zoey na którą liczył. Przez ostatnie dwa miesiące mój charakter się zmienił, ja się zmieniłam. Przestałam być słodka, a zaczęłam być sukowata, nie myślę czy dobrze postępuje, a działam. Nie jestem już brunetką, zrobiłam sobie sombre. Moje sylwetka już nie przypomina tej drobnej, którą miałam kilka miesięcy temu, nabrałam mięśni a co za tym idzie kształtów.

Wiąże szybko moje długie włosy w kucyka, nakładam krótkie spodenki i top. Schodzę po schodach do garażu, a następnie na salę trenigową. W ringu zauważam Aleca, który przygotowuje się do świątecznej walki.

- Zoey mam coś dla ciebie - podchodzi do mnie Liz. - Poprosiłam Aleca, żeby ci zaufał i dał ci w prezencie to - podaje mi mój telefon.

Przez ostatnie miesiące prosiłam i błagałam, żeby mi dali mój telefon abym mogła się skontaktować z rodziną jednak oni byli nieugięci. Chciałam, a raczej liczyłam na to, że jednak może ktoś z moich przyjaciół do mnie napisze, zadzwoni.

- Czy to gwiazdka? - pytam z uśmiechem na twarzy.

- Raczej mikołaj, jesteś mi winna przysługę bo Alec wcale mi go nie chciał oddać, zresztą jest rozładowany - odpowiada.

- To skąd go masz? -  pytam.

- Tayler na mnie leci więc poprosiłam go, żeby mnie zaprowadził do rzeczy jakby znalezionych i on tam był, nie musisz dziękować - tłumaczy.

- Jesteś świetna - stwierdzam. - Ale teraz łapmy się za trening.

- W zasadzie to ja dzisiaj nie mogę, za kilka godzin są wyścigi muszę przygotować samochody, ale Alec wykona z tobą trening - mruga do mnie oczkiem i odchodzi.

Odwracam się w stronę ringu i widzę chłopaka boksującego w worek treningowy. Jego włosy opadają mu na lekko spoconą twarz, ale mu to wcale nie przeszkadza. Podchodzę pod ring i wchodzę na niego, czarnowłosy nawet nie zwraca na mnie uwagi.

- Alec - podchodzę bliżej niego. - Mam trenować z tobą.

- Zrób dzisiaj sama, widzisz że jestem zajęty - odrywa się na chwilę od worka. - Dasz radę jesteś już duża - mówi i wraca do czynności, którą wykonywał wcześniej.

Tak właśnie wyglądają moje rozmowy z Aleciem, już nie jest tym chłopakiem jakim był na początku. Stał się wobec mnie obojętny, oschły i stałam się dla niego znowu obcą osobą. Wkurza mnie jego zachowanie, bo nawet nie wiem co jest tego powodem. Może jest zły, bo go olałam ale nie chciałam powtarzać kolejnego błędu.

Odchodzę od chłopaka i zaczynam biegać wokół sali dokładnie obserwując jego ruchy. Następnie robię rozgrzewkę w miejscu, nakładam rękawicę i znowu wchodzę na ring podchodząc do Aleca.

- Może sparing? - łapię jego worek, w który wali jak maszyna. - Chyba, że się boisz.

- Zoey nie bądź głupia - wzdycha. - Trenujesz od kilku miesięcy, a ja całe życie.

- Czyli jesteś cienki bolek - przewracam oczami i odchodzę.

- Jak mnie nazwałaś? - łapie mnie za rękę.

Nienawiść nie zna granicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz