Chciałam osiągnąć wiele rzeczy w swoim owiniętym nieszczęściem życiu.
Lecz z losem nie da się wygrać.Nie, to nie dzieje się naprawdę. Madelaine zaraz obudzisz się w swoim ciepłym, przytulnym łóżku.
Słabo wychodzi mi pocieszanie.
A może bardziej ucieczka od rzeczywistości?
Moje kroki stawały się ciężkie. Każdy ruch był jak największy wysiłek. W pewnym momencie nawet rozerwałam kawałek sukienki, ale nie przejęłam się tym mocno. Szłam dalej, a bardziej starałam się iść. Moje oczy też zaczęły mnie już piec od płaczu i zmęczenia.
Przystanełam, obok większego drzewa,oddychając głośno.Bo dopiero teraz, zrozumiałam co się stało.
Miałam dosyć.
Noc, która miała być przepiękna przyniosła mi spustoszenie.
Usłyszałam ten głos. Ruszyłam od razu w odwrotnym kierunku. Nie wiedziałam czy mogę nazwać to biegiem, bo moje nogi już od dawna odmawiały posłuszeństwa. Nie wiem ile to trwało. Nie wiem kiedy nie miałam sił już płakać. Także nie wiem kiedy wbiegłam na ulicę.
Zatrzymałam się biorąc głęboki oddech. Spojrzałam ostatni raz na niebo, po czym na niego. Stał między drzewami wpatrując się we mnie jak w zjawę, która zaraz miała się rozpłynąć.Jego wzrok po chwili stał się wystraszony, błagalny.
Chyba wołał moje imię.
A może tylko mi się wydawało?
Lecz, to był już koniec. Nie było czasu na płacz.
----
Hej! To moje pierwsze opowiadanie jakie piszę, więc proszę o lekką wyrozumiałość. Mam nadzieję, że chociaż małe grono dotrze do tej opowieści, nad którą będę siedzieć oby jak najdłużej. Będę wdzięczna za ☆, komentarze czy własne opinie.
Dziękuję za uwagę, do następnego xx
CZYTASZ
𝑇ℎ𝑎𝑡'𝑠 𝑗𝑢𝑠𝑡 𝑚𝑒
Romance~ 𝐴𝑛𝑑 𝑛𝑜𝑤 𝐼'𝑚 𝑙𝑖𝑘𝑒 𝑜𝑛𝑒 𝑜𝑓 𝑡ℎ𝑜𝑠𝑒 𝑠ℎ𝑜𝑜𝑡𝑖𝑛𝑔 𝑠𝑡𝑎𝑟𝑠 𝑡ℎ𝑎𝑡 𝑦𝑜𝑢 𝑚𝑖𝑔ℎ𝑡 𝑗𝑢𝑠𝑡 𝑠𝑝𝑜𝑡. 𝑠𝑡𝑎𝑟𝑡𝑒𝑑 ➳ 24.11.2020. 𝑓𝑖𝑛𝑖𝑠ℎ𝑒𝑑 ➳ --- ~