Rozdział 10. Gorzej już byc nie mogło?

268 33 14
                                    



Następnego ranka obudziłem się po 7, jednak Camilli już nie było w łóżku. Zszedłem na dół do kuchni. Zrobiłem sobie kawy gdy wszedł Adrien.
-Hej tato – powiedział siadając przy stole
-Hej – podałem mu śniadanie – Słabo wyglądasz, nie wyspałeś się?
-Średnio, mam w poniedziałek trzy sprawdziany i chciałem się przygotować. – powiedział ziewając
-Powinieneś się wysypiać – skarciłem go
-I kto to mówi – wywrócił oczami
-Dobra, dobra, jedz i połóż się jeszcze na chwilę.
-A Cam jeszcze śpi? – zapytał
-Nie i właśnie się zastanawiam gdzie jest, bo nic mi nie wspominała, że gdzieś wychodzi. -wzruszyłem ramionami
-Pewnie coś pilnego jej wypadło – chłopak próbował mnie pocieszyć
-Na pewno – uśmiechnąłem się


Blondyn zjadł śniadanie i poszedł do siebie. Wybrałem numer do dziewczyny jednak nie odbierała. Miałem złe przeczucia.


Próbowałem się do niej dodzwonić przez 2 godziny, bezskutecznie. Nie bardzo wiedziałem co miałem teraz zrobić. Byłem pewien, że coś się stało, inaczej Camilla na pewno by odebrała.
-Piosenkarka Camilla Sheppard miała wypadek samochodowy. – usłyszałem głos spikera w radiu. –  Dwudziestoczteroletnia gwiazda jechała samochodem razem ze swoim byłym partnerem Luką Couffaine. Podobno chłopak wyszedł z tego praktycznie bez szwanku, jednak dziewczyna została odwieziona do najbliższego szpitala.


Zamarłem, Cam miała wypadek? Do tego z tym skurwielem Luką.
-Tato, słyszałeś? – chłopak schodził po schodach – Camilla. ..
-Tak, słyszałem, muszę tam jechać – powiedziałem
-Nie wiem czy w takim stanie powinieneś prowadzić – zmartwił się
-Spokojnie, nic mi nie będzie – powiedziałem i wyszedłem


Pojechałem do najbliższego szpitala, na recepcji spotkałem Clarka, ojca Camilli. Spotkaliśmy się kiedyś parę razy na różnych galach. Poszedłem do mężczyzny.
-Witam, nie wiem czy mnie pamiętasz..- zacząłem
-Żartujesz? – przerwał mi mężczyzna- Chyba każdy Cię zna. Co Cię tu sprowadza?
-Ja..- zacząłem jednak się zawahałem. Nie wiedziałem ile dziewczyna mu powiedziała. – Współpracuje z Camilą, dowiedziałem się o wypadku i się zaniepokoiłem.
-Cóż, generalnie wszystko jest okey, jedyne co, to nie pamięta ostatnich paru tygodni. – mówił z uśmiechem


Poraz kolejny tego dnia zamarłem. Czy to znaczyło, że nie będzie mnie pamiętać? Cholera.
-Jeżeli chcesz możesz do niej wejść, tylko nie jestem pewien czy Cię będzie pamiętać – powiedział uprzejmym tonem
-Nie, nie będę przeszkadzał, ale niech się odezwie kiedy dojdzie do siebie. – odpowiedziałem starając się uśmiechnąć


Wtedy zobaczyłem dziewczynę idącą po korytarzu w naszą stronę. Wyglądała słabo, jednak się uśmiechała.
-Kochanie, miałaś leżeć- powiedział mężczyzna do dziewczyny
-Ile można leżeć? Dobrze się czuje. – spojrzała na mnie – Dzień dobry Panie Agreste, co Pan tu robi?


Wyglądała tak krucho, tak delikatnie, miałem ochotę ją przytulić i już nigdy nie wypuszczać.
-No tak, Twój tata wspominał, że nie wszystko pamiętasz – starałem się brzmieć naturalnie – Pracowaliśmy razem, usłyszałem o wypadku i chciałem sprawdzić czy wszystko z Tobą okey.
-To miłe – uśmiechnęła się – Jutro mnie pewnie wypuszczą, więc w poniedziałek wpadnę do Pana, muszę się dowiedzieć nad czym pracowaliśmy.
-Spokojnie, dojdziesz do siebie to wrócisz do pracy. – powiedziałem


Wtedy podszedł Luka, spojrzał na mnie i objął dziewczynę. Uśmiechnął się triumfalnie.
-Kochanie wracaj do Sali – powiedział do Camilli
-Przestań – dziewczyna od trąciła rękę chłopaka – Idę się położyć- powiedziała oschle i poszła.
-Skarbie... – chłopak poszedł za Camillą
-Ach Ci młodzi – westchnął Clark – Może napijesz się kawy? Mają tutaj jakiś barek.
-Jasne, czemu nie – wzruszyłem ramionami


Ruszyliśmy do barku, kupiliśmy dwie kawy i usiedliśmy przy stoliku.
-Gabriel..bo chyba mogę się do Ciebie zwracać po imieniu – Clark spojrzał na mnie a ja skinąłem głową – No więc Gabrielu, powiedz mi tak szczerze, co się łączy z moją córką – spojrzał mi w oczy
-Jaa.. Pracujemy razem, mówiłem już.
-Taaa, ja głupi nie jestem, Cam wspominała mi, że kogoś poznała. Wiem, że zerwała z Luką i przyznam, że nawet się ucieszyłem, ponieważ nie była z nim szczęśliwa. -ponownie na mnie spojrzał- Chodziło o Ciebie?
-Tak, to ze mną się spotykała. – przyznałem


Nie było sensu tego ukrywać przed nim. Czekałem na jego reakcje, spodziewałem się pretensji, tekstu, że jestem za stary itp. Jednak mężczyzna milczał przyglądając mi się.
-Kochasz ją? – zapytał w końcu
-Tak – odpowiedziałem bez zawahania
-A co z Twoją żoną? Synem?
-Z Emily się rozwodzę, jak pewnie już słyszałeś.
-Przez Camille?
-Raczej dzięki niej, ale to długa historia. – spojrzałem na niego – Zresztą, ona teraz i tak tego wszystkiego nie pamięta.
-Może i nie pamięta, jednak wiem, że z Tobą była na prawdę szczęśliwa a z tym Couffaine... – westchnął – Zresztą nieważne. Dla mnie najważniejsze jest  żeby była szczęśliwa i żeby nigdy więcej nie próbowała... – zawahał się
-Nie próbowała się zabić – dokończyłem za niego
-Dokładnie – uśmiechnął się delikatnie – Dobra,  ja się muszę rozejrzeć za jakimś hotelem albo domem do wynajęcia. Niestety nie mam żadnego domu „na stałe” a gdzieś muszę zabrać Cam jak wyjdzie ze szpitala. – westchnął
-Jaki problem, możecie się zatrzymać u mnie – wzruszyłem ramionami – dom jest duży


Spojrzał na mnie i się uśmiechnął
-Jeżeli to nie problem to chętnie.
-To jesteśmy umówieni. Teraz będę się zbierał. Adres znasz,  prawda? – zapytałem
-Tak, jasne.
-W takim razie do zobaczenia – podałem mu rękę na pożegnanie i wyszedłem

Wróciłem do domu z natłokiem myśli, Camilla nie pamiętała żadnej z naszych chwil, nie wiadomo było czy cokolwiek sobie przypomni, jednak Clark chciałby żebyśmy byli razem, ponieważ przy mnie dziewczyna była na prawdę szczęśliwa. Uśmiechnąłem się pod nosem. Już raz ją w sobie róż kochałem, to i drugi raz się uda.
-Tato, co z Camillą? – z zamyślenia wyrwał mnie głos Adriena
-Ogólnie dobrze, pomijając fakt, że nie pamięta ostatnich kilku tygodni.
-To znaczy, że...
-Tak, że nie pamięta tego, że ze mną była – dokończyłem za niego – A właśnie, Camillą i jej ojciec zatrzymają się u nas na jakiś czas.
-Dobrze – uśmiechnął się chłopak – To dobry pomysł
-Zobaczymy – westchnąłem – Cholera,  Nathalie zabrała klucz z gabinetu, co ja mam teraz robić?
-No nie wiem, może odpocząć? – zaśmiał się chłopak
-Nie bądź taki mądry. – powiedziałem z uśmiechem
-Po kimś to mam – wzruszył ramionami – Wychodzę z Marinette, mogę? – zapytał
-Jasne, tylko nie wracaj zbyt późno.
-Wiadomo – chłopak objął mnie na pożegnanie i wyszedł.


Takim sposobem zostałem sam, bez możliwości pracy. Westchnąłem zrezygnowany i otworzyłem whisky. Cóż, czymś się trzeba zająć.

Hej kochani, chyba jednak uda mi się dokończyć opowiadanie 🙈
To na razie początek ale mam nadzieję, że się spodoba.

Teraz mam inne pomysły i opowiadanie będzie trochę inne niż planowałam, ale mam nadzieję, że i tak się Wam spodoba❤❤

Buziaki i dajcie koniecznie znać co myślicie😳❤

Prawdziwa Miłość?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz