Rodzice wrócili szybciej niż myślałam. Ostatnie egzaminy poszły mi świetnie i teraz mogłam świętować. Trzy miesiące wolnego i to dosłownie wolnego. Nasza siostra wyjechała z mężem i córką, na całe wakacje do Europy, do jego rodziny. Zatem nie będę musiała pilnować Lil. Harry wybierał się na Florydę do naszego domu nad morzem, zaproponował bym pojechała z nim, więc się zgodziłam. Teraz siedzę w jego aucie i czekam, aż łaskawie się zbierze. Na podjazd zajechał czarny mustang. Cóż za auto. Zapierał dech w piersiach, jednak gdy zobaczyłam kto jest jego właścicielem, zmarłam. Znowu był ubrany na czarno. Tyle, że tym razem nie miał kurtki. A obcisła koszulka, ukazała jego mięśnie i liczne tatuaże na rękach. Ściągnął swoje czarne okulary i oparł się o maskę auta. Po chwili wyszedł mój brat. Przywitali się i Harry gestem ręki wskazał to mnie. Czarny przewrócił oczami. Wyszłam z auta i podeszłam do brata.
- Harry jedziemy już? Chciałabym zacząć lekcję surfingu jutro rano- powiedziałam nie patrząc na Czarnego
- Czekaliśmy na kogoś, zaraz ruszamy- na podjazd zajechał kolejny samochód, wyszła z niego wysoka brunetka ubrana w górę od stroju i spodenki.
- Ja jadę z Brooklyn , Ty z Zaynem - że co ?
- A czekamy na niego?- zapytałam i cała trójka wybuchła śmiechem
- Zayn, to moja młodsza siostra Sofia, Sofia to Zayn, mój szef- pięknie. Wsiadłam na ogromnym fochu do auta i zapięłam pasy.
- To co, ruszamy? - zapytał, jakby nigdy nic. Dupek. Nie odezwałam się. Czułam, że to będzie najdłuższe dziewięć godzin mojego życia.
*
- Musisz tyle palić ?- powiedziałam po trzech godzinach milczenia. Czułam, jak moje włosy śmierdzą- i chciałabym kawę- Zayn wywrócił oczami
- Zawsze tak narzekasz?- zapytał patrząc na mnie spod byka
- Nie. Tylko o obecności takich dupków- powiedziałam a on pokręcił głową. Zatrzymał się pod jakimś barem.
- Chodź. Zjemy coś
- Nie jestem głodna- krzyknęłam. Wszedł do środka i po pięciu minutach przyniósł mi hamburgera i frytki
- To Twój sposób na podryw?- zaśmiałam się
- Oczywiście, że tak- uśmiechnął się szyderczo
- Boże jaki z Ciebie dupek- powiedziałam z pogardą
- Żartowałem i wiesz co? Dojedź sobie sama. Mam Cię dosyć- krzyknął, po czym wszedł do auta i odjechał. A ja tam stałam jak wryta.
Zostawił mnie, na pastwę losu.