Sobotnie popołudnie spędzałam miły czas ze swoją grupką przyjaciół. Jest nasza piątka: Artur, Albert, Mieszko, Kornelia i ja - Sandra. Kupiliśmy dużo przysmaków i alkoholu. Później, gdy mieliśmy wszystko gotowe, musieliśmy znaleźć jakieś dobre miejsce, gdzie żaden obcy nie będzie nam przeszkadzać.
Po 20 minutach włóczenia się, Albert znalazł opuszczony dom, który był w miarę dobrym stanie. Sprawdziliśmy w środku czy nikogo nie ma, czy jest miejscem bezpiecznym. Na szczęście było czysto i spokojnie, nawet o dziwo był prąd, co już w ogólne było dla nas wielkim zaskoczeniem. Były nawet meble w środku, w dobrym stanie. Wszyscy usiedliśmy na swoje miejsca i wyciągnęliśmy potrzebne rzeczy, które kupiliśmy. Włączyliśmy też muzykę dla klimatu i zaczęliśmy rozmawiać pijąc alkohol.
Wyszłam z Kornelią na fajkę a chłopaki zostali w środku. Po jakimś czasie Artur zaczyna nas wołać - Dziewczyny chodźcie, szybko! - wypaliłyśmy swoje i wróciłyśmy do nich. Ku naszym zaskoczeniu w środku była masa kotków. Miały piękne oczka i były takie tycie. Gdy nas tylko zobaczyły, podbiegły do nas by się przywitać. Były takie kochane. Nie mogłam przestać się nimi nacieszyć. Tylko pytanie, skąd się one tu wzięły? Chłopaki też nie wiedzieli, chodź w środku domu byli. Po chwili kontynuowaliśmy procenty i tańczyliśmy.
Wybiła północ i wszyscy jesteśmy w humorkowym nastroju. Trochę się upiliśmy, ale było warto. W końcu napisana matura to trzeba było świętować. Nagle wbiegają do nas dzieci, które były wyczerpane od biegu. Byliśmy w szoku, bo nie spodziewaliśmy się, żeby na takim pustkowiu i o takiej późnej godzinie, kręciły się tutaj dzieci. - Wybaczcie, że przeszkadzamy, ale musimy się gdzieś schować, ponieważ ktoś nas goni - mówiły do nas przerażonym głosem. Nie wiedzieliśmy co powiedzieć i jak reagować, ale zgodziliśmy się, żeby zostali. Dzieci zeszły na dół do piwnicy a my zostaliśmy na górze. Nie wiedzieliśmy jak reagować na taką sytuację, rozpoczęła się dyskusja co robić.
Nagle za oknem zobaczyliśmy wielki cień. Słychać było kroki, które krążyły wokół domu. Szybko wzięliśmy jakieś zapasy i zeszliśmy na dół, do piwnicy. Piwnica była wielka i cała czarna, jakby po pożarze. Dzieci się trzęsły. Dobrze wiedziały, kto tutaj przybył. Próbowaliśmy się od nich dowiedzieć, kto to jest i czego chce, ale nie miały siły mówić, tylko nas uciszały, że trzeba być cicho. Schowałam się jakoś pod oknem, ale reszta nie miała gdzie i jak.
Nagle zostało wywarzone okno. Reszta stała bez ruchu i z przerażeniem spoglądali na tą tajemniczą postać. Na szafie było lustro, gdzie na nim go widziałam. Był wielki. Miał długie czarne włosy, skóra zielona i wyglądał na naprawdę silnego. Miał zimne spojrzenie, gdzie u człowieka przechodzą ciarki. Byłam tak schowana, że mnie nie widział. Lecz moi przyjaciele byli w pułapce. Stali w bez ruchu z dzieciakami i tylko na niego patrzyli, jak na obraz. Nagle pojawił się ogień. Widziałam jak wszyscy płoną w płomieniach. Gryzłam rękę zamkniętymi oczami tak mocno, by nie krzyczeć, żeby mnie nie usłyszał.
Kiedy potwór opuścił miejsce, płomienie zniknęły. Lecz dla moich przyjaciół było za późno i nie przeżyli tego. Nie wiedziałam co mam zrobić, nie wierzyłam co tu się stało. Nie mogłam dłużej tu stać i szybko wyskoczyłam przez to okno, które on wywarzył.
Po paru krokach od tego domu, pojawiłam się w mieście. Padał śnieg i czułam się jak w bajce, chodź nie mogłam się pozbierać po tym, co się wydarzyło. Oni nie żyją... Czemu tylko ja przeżyłam? Nie wiem co o tym mam myśleć. Czułam jego spojrzenie, jakby mnie śledził. Szłam nie wiedząc gdzie. Byle być od wszystkiego jak najdalej. Od popiołu byłam cała brudna. Ludzie sią na mnie patrzyli. Niektórzy się pytali czy potrzebuję pomocy ale ich ignorowałam. Szłam dalej szybkim krokiem przed siebie.
Po paru godzinach chodzenia po mieście, wylądowałam w lesie. Byłam cała wyczerpana i zmarznięta. Szłam bez celu, nie wiedząc, gdzie się odnaleźć. Mogłabym wrócić do domu ale bałam się, że narażę rodzinę. Nie chce mieć więcej ludzi na sumieniu. Cały czas czułam jego obecność, jego wzrok. Moje przeczucia okazały się słuszne. Był za mną. Zaczęłam uciekać, a on mnie gonić. Nie wiedziałam, gdzie biegłam. Miałam tylko nadzieję, by go zgubić, raz na zawsze.
Nagle wyczerpana stanęłam w środku lasu. Kucnęłam, wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy. Po chwili je otworzyłam i wylądowałam w innym miejscu. Byłam na peronie kolejowym. Widoki były piękne, otaczały mnie góry, które pokryte były śniegiem. Stali tutaj ludzie, czekający na pociąg. Nie wiem w sumie czemu akurat tutaj wylądowałam, może ten pociąg nadjeżdżający jest jedyną ucieczką. Nagle usłyszałam głosy - Nie wsiadaj do pociągu, jeśli chcesz przeżyć.. Zamurowało mnie, nie wiedziałam co robić. Dalej słyszałam te głosy, te same słowa. Postanowiłam posłuchać te słowa i zachęcałam ludzi, aby nie wsiadali. Niektórzy mieli mnie za wariatkę i mnie nie słuchali a inni byli przerażeni moim ostrzeżeniem i stali zagubieni. Po chwili słyszałam kolejne słowa - To miejsce eksploduje.. Byłam coraz bardziej nerwowa. Jedyną ucieczką z tego miejsca był skok do wody, gdzie sam ten skok, mógł zabić człowieka. Było bardzo wysoko... Lecz nie miałam wyjścia, te słowa były nie do zniesienia i skoczyłam. Wpadłam do wody ale na szczęście wynurzyłam się. Obok mnie pływali inni ludzie i też skoczyli ze mną.
Peron eksplodował. Tam w ogniu stała ta postać z tego opuszczonego domu. Mierzyliśmy się wzrokiem chwilę, po czym zniknął...
__________
Hejka! Chciałabym tutaj dodać, że dopiero zaczynam swoje pisanie. Jeśli chodzi o jakieś błędy to proszę o zrozumienie. Mam nadzieję, że podoba wam się ta seria. Będzie więcej snów i bardziej szalonych, więc to nie koniec niespodzianek kochani :*
CZYTASZ
My dreams - xkaliars
Short StoryHej. Będę tutaj opowiadać o swoich snach, w których się dużo dzieje. W planie mam, że każda część będzie o innym śnie. Bardzo rozpisane, opisujące też moje odczucia tam. Mam nadzieję, że wam się spodoba ta seria. Opowiadając znajomym o moich snach...