Pasja

156 12 110
                                    

Pasja: «wielkie zamiłowanie do czegoś»;  «silny gniew»

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Pasja: «wielkie zamiłowanie do czegoś»;  «silny gniew»

Na dworze powoli zapadał zmrok, kiedy wysoka, ale wątła i przygarbiona postać zwlekła się z łóżka na piętrze. Była w złym stanie i na pewno nie powinna tego robić, ale nie kierował nią rozsądek. Potrzebowała pójść i zobaczyć. Przekonać się, że da radę. Poza tym niewiele do niej docierało.

Szczęśliwie, drzwi od pokoju były otwarte i mężczyzna nie musiał marnować zbędnej energii na forsowanie ich w swoim stanie. Wystarczyło już, że trząsł się z wysiłku, kiedy pokonywał kolejne stopnie, aby zejść na dół. Starał się jakoś pomagać sobie i podpierać się na poręczy ramionami, ale czuł, że coraz bardziej go to wycieńcza. Zdecydowanie jeszcze do siebie nie doszedł, co nie przeszkadzało mu w ignorowaniu fizycznego stanu swojego ciała. Dla niego ważniejsze było to, co po wypadku działo się w jego głowie. Tylko jeden aspekt cielesny miał w tym swój smutny i niezbyt chwalebny udział. Dlatego teraz wmawiał sobie, że jeszcze tylko kilka, może jeden stopień, a wejdzie w korytarz prowadzący do pomieszczenia, w którym tak bardzo pragnął się znaleźć. Wiedział, że najprawdopodobniej skrzywdzi się jedynie spoglądając na jego wnętrze, ale potrzebował tego. Nawet bardziej niż tlenu, który do niedawna podawano mu w szpitalu.

W końcu dowlókł się do drzwi, za którymi krył się niegdyś jego własny, inny świat. Prawie cały świat, bo do pełni brakowałoby w nim tylko jego narzeczonego. Ale on nie zawsze chciał być częścią tej innej rzeczywistości i nie zawsze uczestniczył w jego pasji. Mimo to były momenty, w których Sicheng i on odnajdywali siebie za zamkniętymi drzwiami, kiedy ich zamiłowania łączyły się i tworzyły najpiękniejsze dzieła, jakie tylko można było stworzyć ludzką ręką. Te powstałe z miłości.

Dlaczego w ostatnim czasie wszystko się tak pokomplikowało? Wspomnienia szczęśliwych momentów przeleciały przez głowę mężczyzny, jedynie raniąc go i pozostawiając nawet bardziej bezbronnego przed tym, co miało nastąpić po wejściu do pomieszczenia. Nie powinien był przypominać sobie o tym, jak to było robić coś, co kochało się nad życie. Nie po tym, co się wydarzyło.

A jednak stał, choć nie miał na to sił i z zaszklonymi oczami wpatrywał się w wejście do swojego dawnego raju. Wiedział, że nie ma wiele czasu na te „odwiedziny". Chittaphon na pewno nie wyszedł na długo, za bardzo bał się zostawić go samego, nawet jeśli jego stan określano już jako stabilny dla życia. Nie winił go za obchodzenie się z nim jak z popękaną filiżanką. W istocie czuł się właśnie w ten sposób. Był delikatny już wcześniej, a teraz wystarczył jeden zły ruch, aby porcelana rozpadła się w drobne kawałeczki.

Kochał swojego narzeczonego, ale nie mógł spełnić obietnicy, którą złożył mu jeszcze w szpitalu. Musiał tu wejść. Najgorsza była świadomość, że Chitta nie robił tego, bo go nie rozumiał. Właściwie rozumiał doskonale, co Sicheng musiał czuć i dlatego chronił go... Przed nim samym.

Pasja || TenwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz