Rozdział 6

2.4K 104 0
                                    

Minęły dwa tygodnie odkąd dowiedziałam się czegoś więcej na temat mojej rodziny. Moje życie zmieniło się o 180 stopni, wróciłam do hotelu tylko po swoje rzeczy. Teraz mieszkam w domu pierwotnych ponieważ Davina czarownica, którą poznałam nie dawno zobaczyła wizję związaną z moją rodziną, a dokładniej, że chcą zabić mnie aby ich moc była silniejsza. Nie powiem zdziwiłam się jak to chcą mnie zbić, żeby wzmocnić swoją moc, to dziwne nie umiem nawet podstawowych zaklęć. Nie znałam za bardzo Daviny ale wiedziałam, że mogę jej wierzyć ponieważ poznałam moją rodzinę tydzień temu. Szczerze to najgorsi ludzie jakich poznałam. Ja za to Poznałam lepiej całą tą popapraną rodzinkę pierwotnych i muszę przyznać, że nie są aż tacy źli. Kol i Davina uczą mnie czarować ale póki co umiem niewiele co za bardzo mi się nie podoba. Umiem tylko zapalić świecę ale muszę się dobrze skupić. Idę właśnie na kolejną lekcje, którą tym razem mam z Kolem.

- Cześć - mówię spokojnie. - Co będziemy dziś robić?

- Chciałbym abyś dzisiaj zrobiła coś więcej masz w sobie tak wielką moc nie rozumiem dlaczego nie wychodzą Ci podstawowe zaklęcia. - odpowiada

- Czyli co mam robić? - Pytam, a on wskazuje dłonią na czarny skórzany fotel stojący na przeciwko niego dając mi tym do zrozumienia, że mam usiąść. Siadam posłusznie i czekam.

Kol poszedł po coś by po chwili wrócić z wielką księgą. Otworzył ją na pożółkłej i wygniecionej stronie. Podał mi księgę, a ja zobaczyłam jakieś zaklęcie z węzłem. Podszedł do mnie i podał identyczny węzeł. Zmarszczyłam brwi bo nie za bardzo rozumiałam co mam z nim zrobić. Po chwili Kol zaczął mi wszystko tłumaczyć.

- Masz rozplątać ten węzeł ponieważ Hayley jest połączona z Sophie Devereaux. Chcemy się jej pozbyć ponieważ wiedźmy z jej sabatu chcą zaszkodzić dziecku i Hayley poza tym to pomoże ci okiełznać twoją magię mała wiedźmo. - mówi z uśmiechem, a w jego oczach widzę nadzieje, że mi się uda. Hayley to kobieta, która nosi dziecko Klausa bardzo ją polubiłam i szczerze mogę powiedzieć, że jest moją przyjaciółką. Pomyślałam, że muszę zrobić wszystko aby rozplątać ten cholerny węzeł ponieważ nie chcę aby coś stało się mojej przyjaciółce ani tym bardziej dziecku. Poza tym nie chce widzieć wściekłości Klausa jest nieobliczalny i mimo, że mnie przeprosił za to co zrobił w Mystic Falls to nie ufam mu.

- Co mam robić? - pytam

- Połóż dłonie na węźle i skup się na nim. Myśl o tym, że rozplątujesz ten węzeł zamknij oczy i zacznij wypowiadać zaklęcie. Spokojnie pomogę Ci. - mówi spokojnie i z uśmiechem.

Zrobiłam to co kazał położyłam dłonie na węźle i zamknęłam oczy myślałam dla kogo to robię i pomyślałam, że rozplątuje go, zaczęłam wypowiadać zaklęcie Somno Ritum Per Dax Ritum. Otworzyłam oczy ale nic się nie zadziało. Kol powiedział, żebym spróbowała jeszcze raz zrobiłam to i zaczęłam wypowiadać zaklęcie jeden raz, drugi. W końcu poczułam, że mogę otworzyć oczy i zobaczyłam, że węzeł unosi się w powietrzu i zaczyna się rozplątywać. Poczułam wielką ulgę i uśmiechnęłam się szeroko w stronę Kola. On spojrzał na mnie i odwzajemnił mój uśmiech by po chwili powiedzieć.

- Jestem z Ciebie dumny mała wiedźmo - powiedział i ucałował mnie w czoło.

Uśmiechnęłam się i podziękowałam mimo, że nie znosiłam jak tak do mnie mówił. Po chwili do pokoju wparowała Rebekah, która oznajmiła, że za 5 minut wychodzimy na zakupy ponieważ dziś Klaus organizuje bal. Nie wiedziałam o co chodzi z tym balem, ale nie protestowałam lubiłam zakupy, a perspektywa tego, że mogę sobie kupić coś nowego zachęciła mnie. Pożegnałam się z Kolem i poszłam do swojego pokoju po torebkę by po chwili wyjść i zejść na dół.

Weszłyśmy do auta i skierowałyśmy się do centrum. Weszłyśmy do jakiegoś drogiego sklepu, a Rebekah od razu pociągnęła mnie za rękę w stronę sukien balowych. Oczy mi się zaświeciły gdy zobaczyłam te wszystkie piękne suknie. Zaczęłyśmy w nich przebierać ale nie znalazłam nic co zapierało by dech w piersiach. Zrezygnowana usiadłam na fotelu i czekałam aż Rebekah skończy. Zaczęłam myśleć o tym co działo się w moim życiu przez ostanie dwa tygodnie. Dowiedziałam się, że jestem czarownicą, zamieszkałam w domu pierwotnych, z którymi mam dobre relacje, no może z Klausem nie za dobre ale dajemy radę. Kol obiecał mnie chronić ale nie za bardzo w to wierzyłam. Skoro sabat, z którego pochodzę powalił jego brata jednym zaklęciem i zabił go kołkiem to może to zrobić również z nim, a bardzo tego nie chciałam bo mimo, że nasz początek nie był za dobry to zależało mi na nim. Moje rozmyślenia przerwała Rebekah, która podała mi tak piękną suknie, że aż zaświeciły mi się oczy. Była długa, na górze przylegała do ciała, a na dole była rozkloszowana, kolor miała liliowy i drobne zdobienia. Po udanych zakupach wróciłyśmy do domu i zaczęłyśmy szykować się na wieczór.

Poszłam do pokoju Rebekah ponieważ powiedziała, że mi pomoże. Ta gdy mnie zobaczyła uśmiechnęła się szeroko i kazała mi usiąść na krześle od toaletki. Zrobiłam to co kazała i zaczęły się przygotowania. Po dobrej godzinie mój makijaż był gotowy. Zobaczyłam swoje odbicie i nie mogłam uwierzyć w to, że ja wyglądam tak pięknie. Spojrzałam na Rebekah z szerokim uśmiechem.

- Boże Bekah wyglądam przepięknie, powinnaś malować ludzi zawodowo - powiedziałam szczerze się uśmiechając.

- Oj tam przestań nie zachwycaj się tak to nie jest takie trudne - odpowiedziała i odwzajemniła uśmiech.

- Nic wielkiego? Kobieto ja nigdy w życiu nie wyglądałam tak jak dzisiaj - wrzeszczę z zachwytu.

- Oj dobra nie wrzeszcz tak bo mi bębenki pękną, poza tym Kolowi na pewno się spodobasz - mówi z cwaniackim uśmiechem.

- Jak to Kolowi? Między nami nic nie ma - mówię zdezorientowana.

- Przecież widać na kilometr, że macie się ku sobie, poza tym widzę zmianę w zachowaniu Kola nigdy nie był tak cierpliwy i grzeczny w stosunku do żadnej kobiety - mówi poważnie Bekah

Nic już nie odpowiedziałam, przeprosiłam Bekah i poszłam do swojego pokoju przebrać się w strój odpowiedni na bal. Myślałam o tym co powiedziała pierwotna, owszem Kol mi się podobał sama przecież powiedziałam, że to najprzystojniejszy chłopak jakiego widziałam i zmienił się w stosunku do mnie, ale nie sądzę, żeby on myślał o mnie w inny sposób. Nie myśląc dłużej wyszłam z pokoju i skierowałam się na dół, słysząc głośną muzykę uśmiechnęłam się szeroko.

Psychopatyczny Pierwotny | Kol MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz