22

921 23 8
                                    

Po czole spływa mi pot. Dusze się własnym oddechem, nogi mi się płaczą, ale biegnę, najszybciej jak potrafię. Nie widzę gdzie, bo przede mną znajduje się tylko światło, ale tylko w jego stronę mogę biec, bo za mną jest nicość. Odwracam się na moment i widzę czerń zalewającą wszystko i wszystkich, zaczynam się drzeć i biec jeszcze szybciej. Biegną i biegnę aż drogę zagradza mi on. Jego oczy skupiają się na mnie, wyciąga ręce i zagradza mi drogę, krzyczę żeby zszedł mi z drogi, ale on mnie łapie. Wierzgam się, krzyczę, bije go, ale on mnie nie puszcza, tylko patrzy w nicość, która nas pożera.
Budzi mnie głuchy odgłos uderzenia w skórę i tępy piekący ból policzka. Podnoszę się i głośno wyciągam powietrze nosem.
- Co ci się dzieje? - słyszę przerażony głos Aarona. Nie mogę na niego patrzeć. Odrzucam kołdrę i próbuje wstać, ale odrazu się przewracam. On magicznie materializuje się przede mną i próbuje mi pomóc. Odpycham go i znowu próbuje wstać. W mojej głowie cały czas odbywa się jakaś impreza na, którą najwyraźniej nie jestem zaproszona. Powoli idę w stronę drzwi. Potykam się, ale nie mogę przestać myśleć o wyjściu, o ucieczce. Nie chce tu być, nie powinnam tu być.
Słyszę za sobą jego głos, ale moja głowa bardzo dobrze go zagłusza. Nie mogę, muszę się stąd wydostać, macham za nim ręka, żeby go odpędzić jak muchę, która lata wokół ciebie i wkurwia, ale to nie działa. Kiedy jestem już pod drzwiami staje przede mną i zagradza je swoim ogromnym cielskiem.
- Zejdź mi z drogi - mówię, ale on ani drgnął.
- ZŁAŹ - krzyczę najgłośniej jak potrafię, ale głos łamie się i staje się to bardziej jękiem niż rozkazem. Nie mogę na niego patrzeć, na ten dom, szaleje tu, nie mogę tu kurwa zostać. Wszystkie dni zlewają się w jedna czarną plamę. Nicość która próbuje mnie dogonić.
Szybko rozgladam się i przypominam o miejscu gdzie schowane są klucze do jego aut. Z całej siły kopie go między nogami a on ze skowytem pada na podłogę, daje mi to pare sekund, lecz w tym momencie naprawdę kluczowych. Bieganiem ruszam w stronę kuchni, otwieram szafkę i wyciągam pierwszy lepszy klucz do auta oraz klucz do bramy. Rozglądam się w poszukiwaniu Aarona, ale go nigdzie nie ma. Nie goni mnie? Energicznie potrząsam w myślach i mówię sobie ,,może to i lepiej". Biegnąc w stronę garażu zauważam go. Siedzi po turecku pod drzwiami i... patrzy się na mnie. Wyglada jak kot, który potrzebuje pogłaskania.
Zwalniam na chwile i zatrzymuje centralnie przed nim w odległości okolo 3 metrów dla bezpieczeństwa.
- Nie będę cię zatrzymywał.
Hmmmmm... Jeśli naprawdę myśli ze weźmie mnie na litość to się myli. To ze wyglada słodko i jest smutny nie znaczy ze nagle padnę w jego ramiona, ale muszę przyznać ze prawie mu się udało. Uśmiecham się lekko
- Okej - mówię i ruszam do garażu.
- Alex! - jego głos momentalnie z potulnego zmienił się w twardy i niski. Wiedziałam ze blefuje. Nie było sensu nawet się odwracać.
Po kliknięciu przycisku okazało się ze wzięłam kluczyki od białego mercedesa. Wolałabym czarne, ale ujdzie. Odpalając słyszę desperackie próby otworzenia drzwi, które dobrze wcześniej zabarykadowałam. Drzwi garażu otwierają się, a po wyjechaniu klikam przycisk na pilocie od bramy i ona również się otwiera. Nareszcie wolna. Odsuwam szyby w aucie i głęboko wciągam powietrze przez nos. Brakowało mi tego. Smaku wolności. Wyjeżdżam na drogę. Podgłaszam radio i śpiewam najgłośniej jak potrafię. Kompletnie nie przeszkadza mi, że rozwiewa mi włosy na wszystkie strony. Jest to wręcz satysfakcjonujące, daje mi nadzieje na przyszłość. W wolności włosów czuje swoją.
Kiedy podjeżdżam pod swój dom czuje się lepiej niż kiedykolwiek. Szybko wchodzę schodach a kiedy sięgam pod wycieraczkę przed drzwiami i odnajduję tam schowany lata temu kluczyk do drzwi aż podskakuje z radości. Jednak kiedy wkładam go do zamka okazuje się ze drzwi są otwarte. Powoli otwieram drzwi i zaglądam do środka. Ogłuszająca cisza przeraża mnie bardziej niż fakt, ze ktoś może tu być. Powoli wchodzę do mieszkania i udaje się do swojego pokoju. Otwieram drzwi a przede mną stoją dwoje różnych oczu, kawał mięsa i mina zabójcy.
- To był błąd Alex.

———————————————————————————udało się! Kolejny rozdział, przepraszam, moje wizyty na wattpadzie są coraz rzadsze, ale wasza aktywność pod ta książka i sentyment do niej wywołuje u mnie poczucie winy i chce ja kontynuować, mam nadzieje ze rozdział wam się podoba♥️🥺

Sprzedana do innego świataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz