Rozdział 12. Co zrobic, żeby sobie przypomniała?

235 28 21
                                    

Gdy Couffaine wyszedł, zapukałem delikatnie do drzwi.
-Powiedziałam Ci, że nie chce Cię widzieć! – krzyknęła otwierając drzwi

Spojrzała na mnie zmieszana.
-Ojejku, przepraszam... – powiedziała patrząc na mnie -Myślałam, że to...
-Luka, tak minąłem się z nim. Wszystko okey? – zapytałem
-Tak, jasne, przepraszam za kłopot. – powiedziała zmieszana
-To nie Ty powinnaś przepraszać, tylko on Ciebie – wyrwało mi się -To znaczy wybacz, nie powinienem się wtrącać.
-Nic się nie stało – powiedziała z lekkim uśmiechem – Jak to jest, że chwilami jest Pan taki zimny i oschły a później... później jest Pan taki jak teraz?
-Ja.. Lepiej już pójdę. Jakbyś czegoś potrzebowała to wiesz gdzie mnie szukać. – powiedziałem i poszedłem do siebie


Miałem dobrą okazję, żeby wyznać jej prawdę, jednak miałem obawy jak dziewczyna na to zareaguje. Wszystko w swoim czasie.


Następnego ranka obudziłem się z bólem głowy i kręgosłupa. No tak, zasnąłem w ubraniach i to na fotelu. Westchnąłem i poszedłem wziąć prysznic i się ogarnąć.


Zszedłem do kuchni w której już siedział Clark, siedział przy kawie. Siedział to złe słowo, bardziej drzemał z głową na blacie.
-Żyjesz? – zapytałem na co mężczyzna gwałtownie podniósł głowę i rozejrzał się zdezorientowany
-Ja pierdole, moja głowa – westchnął i spojrzał na mnie – Jak ty to kurwa robisz? Jesteś jakimś jebanym robotem?
-Nie rozumiem – powiedziałem zaskoczony i nalałem sobie kawę
-Wyglądasz jakbyś był wyspany i wypoczęty – mówił patrząc na mnie – Na pewno nie jesteś robotem?
-Tak, na pewno – zaśmiałem się – To tylko pozory.
-Naucz mnie – jęknął – Bo ja będę dzisiaj zdychał
-Nie martw się, ja też. – powiedziałem


Wtedy do kuchni weszła Camilla.
-Dzień dobry – powiedziała z lekkim uśmiechem
-Dzień dobry, - odpowiedziałem jej
Dziewczyna spojrzała na Clarka i wywróciła oczami
-Widzę ktoś wczoraj poszalał – zwróciła sie do Shepparda
-Nie byłem sam. To wszystko Jego wina – wskazał palcem na mnie
-Moja? To nie ja przyszedłem do Ciebie z whisky – wzruszyłem ramionami
-No niby nie, ale chyba mam za słabą głowę na picie z Tobą – westchnął i zwrócił się do Camilli – A Ty uważaj na niego, to jakiś pieprzony robot tylko dobrze się ukrywa. – mówił z powagą


Zaśmiałem się
-Ty się lepiej idź połóż bo dzisiaj żadnego pożytku z Ciebie nie będzie. – powiedziałem z uśmiechem i poklepała go po plecach – Ja idę popracować.
-Miłego dnia – powiedziała Camilla z uśmiechem a mi zrobiło się cieplej na sercu.
-Dziękuję, Tobie również – odpowiedziałem z uśmiechem i poszedłem do gabinetu.


Pracowaliśmy z Nathalie w milczeniu. Popołudniu przyszła Marinette. Przyznam szczerze, że całkiem mi z głowy wypadły jej praktyki.
-Gabriel, mogłabym dzisiaj wyjść wcześniej? – zapytała Nathalie gdy pojawiła się Marinette
-Oczywiście – odpowiedziałem nawet nie racząc jej spojrzeniem
-Dziękuję, jutro zostanę dłużej...
-Nie ma takiej potrzeby.


Kobieta przez chwilę się za wahała jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, jednak zrezygnowała i wyszła bez słowa.
-Panie Agreste... – zaczęła nieśmiało dziewczyna
-Słucham – powiedziałem chłodno
-Przykro mi z powodu Camilli...
-Wyjaśnijmy coś sobie, jesteśmy teraz w pracy i zajmujemy się pracą a nie pierdołami.
-Rozumiem, oczywiście. – powiedziała i spojrzała mi w oczy – Jednak nie uważam, że Pana smutek to, jak to Pan ujął, pierdoła. Wie Pan, że to się również odbija na Adrienie?


Patrzyłem na dziewczynę zaskoczony.
-On Panu tego nie powie, ale bardzo to wszystko przeżywa, bo chce żeby Pan był szczęśliwy. Wiem, że nie powinnam się wtrącać, jednak... – zawahała się – Jednak może w przyszłości będziemy rodziną, a rodzinę się wspiera – dokończyła nieśmiało
-Ja...dziekuje, porozmawiam z Adrienem.. – byłem na prawdę zmieszany szczerością dziewczyny. – A teraz wracaj do pracy.
-Oczywiście Panie Agreste – powiedziała i wróciła do swoich zajęć


Około godziny 16 Adrien zapukał do gabinetu.
-Hej tato, długo Wam jeszcze zejdzie? Chciałbym porwać Mari- zapytał z nieśmiałym uśmiechem
-Właściwie to Marinette już skończyła, więc możecie lecieć – powiedziałem starając się uśmiechnąć
-Ale... – zaczęła dziewczyna jednak chłopak zdał się tego nie słyszeć
-Dzięki tato – chłopak mnie objął i wziął dziewczynę za rękę.


Gdy wyszli ja wróciłem do pracy. Nie wiem ile czasu upłynęło gdy ponownie usłyszałem pukanie do drzwi.
-Proszę! – powiedziałem nie odrywając wzroku od laptopa
-Mogę? – zapytał nieśmiało Clark
-Tak, jasne, wejdź.
-Stary, ja Cię serio podziwiam, ja cały dzień przespałem a Ty ciągle pracujesz. – powiedział siadając naprzeciwko mnie
-Ty wolisz się przespać , ja rzucam się w wir pracy – powiedziałem ze smutnym uśmiechem – Stało sie coś?
-Właściwie to tak  chodzi o Camille – zaczął


Zamknąłem laptopa i spojrzałem na mężczyznę.
-To znaczy? – zapytałem
-Jest taka... Przygnębiona, ciągle zamyślona – westchnął – Boje sie, że ten koszmar znowu się zaczyna. Dręczy ją to, że nie potrafi sobie wszystkiego przypomnieć, uważa że, jest coś ważnego czego nie pamięta – spojrzał mi w oczy – Uważam,  że chodzi o Ciebie.
-Dobrze, ale powiedz mi co ja mam z tym zrobić? Nie potrafię przywrócić jej pamięci choćbym nie wiem jak bardzo tego chciał.
-Ale próbowałeś? Pod pytać ją? Albo...
-Albo co?
-Jezu nie wiem, może jakbyś ją pocałował to by sobie przypomniała? – wzruszył ramionami
-A nie pomyślałeś, że nie dość, że by sobie nic nie przypomniała, to jeszcze by się całkiem zraziła do mnie? Ona myśli, że jest z Luką, mnie praktycznie wcale nie zna i nagle obcy dla niej człowiek ją całuje? – mówiłem podniesionym tonem jednak nie mogłem już zapanować nad moimi emocjami.
-Dobra.. Wybacz... Tak tylko myślałem... – speszył się mężczyzna
-Wiem... Wiem.. Niepotrzebnie się uniosłem – powiedziałem
-Nie, to moja wina, zwalam wszystko na Ciebie... Ale jestem bezsilny i nie wiem co robić.


Wstałem od biurka i przyniosłem dwie szklanki oraz butelkę whisky. Clark spojrzał na mnie
-Chyba żartujesz, ja po wczoraj nie doszedłem do siebie.
-Nie wiesz, że klina się leczy klinem? Po drugie, dzisiaj tak na spokojnie – powiedziałem a mężczyzna uśmiechnął się
-No dobra, niech Ci będzie – powiedział


Pare kolejek później Clark poszedł się położyć a ja znowu zostałem sam. Około godziny 23 usłyszałem podniesione głosy ma korytarzu.
-Wiesz co?! Jesteś beznadziejna, wszystko potrafisz spierdolić! – krzyknął Luka
-Ja?! Co ja Ci takiego zrobiłam?! Nienawidzisz mnie odkąd wyszłam ze szpitala! – odpowiedziała mu Camilla


Wyszedłem na korytarz
-Co tu się do cholery dzieje? – zapytałem ostro
-To Twoja wina- powiedział Luka podchodząc do mnie – Po co się wtedy wtrącałeś, co? Żona Ci nie wystarczała?! – krzyknął do mnie
-Posłuchaj mnie smarkaczu – zacząłem spokojnym ale chłodnym tonem jednak chłopak mi przerwał
-Nie będę Cię słuchać bo to wszystko Twoja wina!
-O czym Ty mówisz? – zapytała zdezorientowana Camilla – Czego on jest winien, przecież ja go prawie nie znam!
-Dobrze Ci radzę, żebyś się uspokoił, w innym wypadku... – zacząłem
-W innym wypadku co? – zaśmiał mi się w twarz


Nie wytrzymałem i przywaliłem mu w twarz. Chłopak upadł na ziemię trzymając się za nos, między palcami zaczęła śpiewać mu krew. Podniosłem go i przyparłem do ściany.
-Jeszcze raz się tutaj pokażesz a przysięgam, nie ręczę za siebie! – wycedziłem przez zęby
-Wiesz co, weź sobie tą szmatę – powiedział patrząc mi w oczy
Mały skurwiel podniósł mi ciśnienie i przyłożyłem mu drugi raz.

I kolejny

I kolejny

Tak oto się kończy kolejny rozdział ❤
Staram się, żeby czytanie się Wam nie nudziło i mam nadzieję, że mi się do udaje🙈

Niedługo będzie mała bomba🤫🙈

Do kolejnego moje małe akumy 🤣❤

Prawdziwa Miłość?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz