.

926 23 10
                                    

Taki lekki, krótki z tego lemon. Może znajdzie się taki, co powie, że nie do końca lemon. Bez głębszej fabuły.

Nawiązuje do książek, kanonu, napisane z pomocą, itd. wspaniałej autorki z dedykacji.

Typowy, spokojny wieczór. Po słońcu na niebie została już tylko pomarańczowa, szarzejąca smuga. W cały domu zaczyna panować cisza, prawie martwota. Polska krząta się po pokoju. Odkłada na półkę przyniesione do pokoju pranie. Rozgląda się, oburzając się bałaganem w pokoju ZSRR, ale nic nie mówi. Ma ochotę wziąć koszulę z ziemi i rzucić w niego, ale nie chce tracić na to czasu. ZSRR cały czas się jej przygląda. Śledzi jej ruchy i się zastanawia. Ona nie zwraca na niego uwagi. Trochę go to irytuje.

– Chodź na kolana.

Propozycja pojawia się, kiedy chwyta za klamkę, aby wyjść z pokoju. Polska zatrzymuje się i odwraca. Spogląda na ZSRR, unosząc brew. On siedzi na łóżku w koszuli i spodniach, rzucając na półkę opaskę na oko. Wydaje się uśmiechać lekko. Nieprzekonana Polska zakłada ręce na piersi, czekając na coś więcej.

– Chwilę. Białoruś przeżyje, jeśli usłyszy «dobranoc» trochę później – ZSRR zachęca, wręcz prosi.

Polska jeszcze raz zerka na drzwi. Wzdycha, kręcąc oczami. Podchodzi i opada bezwiednie na jego kolana. Musi przyznać, że jest jej wygodnie. Tego jednego nigdy nie mogła ZSRR nie przyznać, jako poduszka, siedzisko czy łóżko był trudny do zastąpienia. Zawsze ciepły, miły, miękki. Wielki niedźwiadek, który jest lepszą przytulanką niż jakakolwiek zabawka, a który w każdej chwili może ci przegryźć lub połamać kark. Polska siada, a chwilę później oplatają ją ramiona. ZSRR przyciąga ją bliżej siebie, otulając ją całkowicie. Składa mały pocałunek między jej włosami, na co odpowiada mu cichy pomruk. Jedną ręką zaczyna jeździć Polsce po nodze, powoli idąc w górę uda, a drugą robi małe kółka na brzuchu, powoli wyciągając jej bluzkę ze spódnicy. Polska na razie siedzi biernie, najwyżej uśmiechając się lekko. Śpieszy się jej, żeby wyjść, a zarazem nie śpieszy się wcale. Ciepła, szorstka dłoń jest pod jej bluzką, łaskocząc i się bawiąc. Druga na chwilę zostawia jej udo, aby zgarnąć włosy z jej karku. Chłód powietrza szybko zastępuje gorąc ust. Przechodzi ją przyjemny dreszcz. Odchyla głowę nieco na bok, lekko się wtula. Wzdryga się delikatnie za każdym razem, kiedy pocałunkom na jej karku towarzyszą zęby, lekko wgryzające się w jej skórę. Polska szuka zajęcia dla własnych dłoni. Ostatecznie unosi je częściowo do góry, wjeżdżając palcami między jego włosy, mierzwiąc je. Jest miło, ale chwila mija, nawet za długa chwila. Polska zaczyna się trochę niecierpliwić, wychylać, nasłuchiwać kroków. Przestaje czochrać jego włosy. ZSRR niezbyt się to podoba. Mruży oczy, przyciągając ją jeszcze trochę bliżej. Z szyi przechodzi na ramiona, całuje lub podgryza coraz bardziej czerwoną skórę. Dłoń, która bawiła się na udzie, idzie wyżej. Zatrzymuje się na brzuchu. Strzela lekko gumką do spódnicy, przez co zaskoczona Polska się prostuje. ZSRR z niewielkim uśmiechem wsuwa jedną rękę pod jej bieliznę, a drugą pod stanik. Polska łapie go za ręce i zaciska razem nogi, chcąc go zatrzymać i wyślizgnąć z uścisku, mimo to dziwne łaskotanie nie znika. Zmierza coraz niżej.

– Czekaj – wydusza, wbijając paznokcie w jego przedramiona.

– Nagle się nie podoba?

Nachyla się, opierając głowę na jej ramieniu. Ich spojrzenia się krzyżują. ZSRR jest zawiedziony, trochę marudny. Polska jest rozgniewana, potępieńcza. Jego ręce cały czas robią, co chcą, lekko szczypiąc jej sutki i masując łechtaczkę.

– Skończymy później. Dzieciaki nie śpią jeszcze, miałam dawno do nich zajść, mogą tu za niedługo przy-yjść lub usłysze-eć.

– Więc musisz tylko przez następne minuty być cicho – mówi tuż nad jej uchem, patrząc, jak lekko drży i słuchając, jak jej głos traci pewność. Cmoka ją w skroń.

– Ty kur-ah! – przekleństwo przechodzi w zdziwiony jęk.

ZSRR jednym z palców zaczyna badać jej kobiecość od wewnątrz. Na jej żuchwie i szyi pojawiają się na nowo mokre pocałunki, czasem zasysające skórę, aby pozostawić jak najwięcej śladów. Delikatne ruchy w niej stają się bardziej stanowcze, przechodząc trochę głębiej, trochę na boki. Po kilku chwilach ZSRR dokłada następny palec, nie przestając kciukiem podrażniać wrażliwych miejsc. Polska dalej trzyma go za przedramiona. Dalej wbija paznokcie, ale niewiele jej to daje. Jej skóra staje się bardziej gorąca, wrażliwa, podatna na pieszczotę. Niechciane dźwięki są zbyt częste, aby mogła je ignorować. Zasłania dłonią usta, ściskając je w wąską kreskę. Skupia się na rosnącym w niej uczuciu ciepła i wilgotności, na przeszywających impulsach, odgłosach, dotyku, oddechu. Wszystko jest intensywniejsze, wyrazistsze, ogłuszające, prawie duszące.

Pukanie.

– Tato, wiesz, gdzie jest Pola?

Troskliwe wołanie za drzwiami sprawia, że oboje spoglądają w ich stronę. Białoruś naciska na klamkę, ale jeszcze nie otwiera drzwi. Czeka. ZSRR trochę gubi radość, jednak szybciej porusza palcami. Polska pod wpływem dreszczy lekko wygina się, mocniej zaciskając usta.

– Przyjdzie za jakieś dziesięć, dwadzieścia minut. Nie martw się, idź, poczekaj u siebie – on woła, zerkając raz na drzwi, raz na Polskę.

– Ale... – coraz bardziej niepewna Białoruś naciska mocniej na drzwi, chcąc wejść do środka.

– Chyba wierzysz tacie?

– No tak...

– Więc zmykaj do siebie albo idź do Rosji.

– No dobrze – Białoruś odpowiada trochę zawiedziona.

Po chwili słychać niknące kroki. ZSRR trochę się uśmiecha. Szybko wraca uwagą do Polski. Ta z ledwością zerka na niego ze złością. Jego działania robią się bardziej stanowcze. Wchodzi w nią trochę głębiej. Zostawia jej piersi i zjeżdża również drugą ręką pod spódnicę, aby każdej części jej kobiecości poświęcić dość koniecznej uwagi. Nadgryza jej ucho, wsłuchując się w każdy dźwięk, jaki wydaje. Jęk, pomruk, stęk, pisk, niezrozumiałe słowa, chaotyczny oddech. Wszystko przyciszone przez zaciśnięte zęby i jej dłoń. Ona już nie do końca się kontroluje, przygłuszona bodźcami. Trzęsąca ręką łapie się jego karku, ramion, szukając stabilności. ZSRR lubi widzieć, słyszeć, czuć ją taką, topiącą się w jego rękach. Jej przyjemność jej miła również jemu. Kontynuuje tak długo, aż nareszcie dopina swego. Wraz z ostatnim pocałunkiem, ugryzieniem, ruchem i szczypnięciem ona wygina się pod wpływem silnych dreszczy. Uczucie przyjemności sprawia, że jej umysł na chwilę staje się pusty. Prawie krzyczy, ledwo się hamując. Czerwień na jej twarzy jest już purpurą, a biel różem. Całkowicie opada z sił. Chwila mija, nim myśli choć trochę normalnie. Czuje, że całe jej ciało pulsuje, gorące prawie jak w gorączce. Lepi się od potu, a bieliznę ma przemoczoną. ZSRR wyciąga ręce spod jej ubrań, całując jej kark. Daje jej czas na oddech, po czym przytula ją mocnej do siebie. Wciąga z własnych kolan na łóżko, po czym kładzie ją na nim. Poprawia z jej twarzy zaplątane, trochę przepocone włosy. Polska oddycha ciężko, cały czas ma przymknięte oczy. Krzywi usta zagniewana. ZSRR patrzy na nią lekko szyderczo. Całuje ją w czoło, na co ona nadyma policzki. Wisi nad nią, wręcz okrywa ją. Ona rozchyla powieki, ale nie chce patrzeć na niego. Odchyla głowę na bok. On prawie się śmieje, łapiąc ją za policzki.

– Dziesięć minut zaczekać nie umiesz, łajzo niewyżyta?! – Polska syczy, kiedy ich spojrzenia się spotykają. Łapie go za nadgarstki.

– Nie.

– Jak ja mam tam teraz iść?!

– Jeszcze nie zaszliśmy tak daleko, żebyś mogła mieć jakieś problemy z chodzeniem.

– A jakby Białoruś tu weszła?

– Przecież wie, że bez pozwolenia nie może.

– Ale zawsze... jakby... Ugh! – warczy zrezygnowana, chowając twarz w dłoniach.

ZSRR nie może się nacieszyć jej uroczą złością. Chwyta jej dłonie. Odsłania jej wciąż rozpaloną twarz. Z zadowoleniem czeka. Polska patrzy na niego niemile. Wzdycha. Z mijającymi sekundami wydaje się łagodnieć. Uwalnia ręce i wyciąga je w górę. Łapie ZSRR za lica. Gładzi palcami po zdrowej skórze czy bliznach, wjeżdża między włosy.

– Zemszczę się – ona ogłasza ni spokojnie, ni wesoło.

Na jej groźbę on osobliwe się uśmiecha. Wtula się i szepce jej do ucha.

– Więc czekam.

Countryhumans - ZSRR x PolskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz