1.

6 1 0
                                    

"Cześć, jestem Mateusz Tarczyński. Trochę dziwnie tak, zaczynać pamiętnik. Niby z kim się witam? Tak czy inaczej - zostawiam go dla moich najbliższych, dla przyszłych pokoleń. Zostawiam go dla tych, którzy są zbyt leniwi żeby coś osiągnąć. Do moich wnuków i prawnuków, mam dla was wiadomość, którą chcę żebyście przyswoili sobie do waszych głów. Nigdy się nie poddawajcie. Jeśli chcecie coś robić, zróbcie to, i nie patrzcie się na innych." 

Długopis pstryknął w ręce młodego chłopaka. Zamknął wielką księgę i uśmiechnął się krzywo. 
- Piszę tak, jakbym już coś osiągnął - szepnął do siebie, przecierając oczy. Spojrzał za okno - był śliczny, ciepły poranek, a słońce swoimi promieniami zdawało się dosłownie zachęcać go do wyjścia na dwór. Zerknął na zegarek - 9:28. Do treningu jeszcze półtorej godziny, ale postanowił pojawić się na nim godzinę wcześniej. Kolejny raz, ale trener nie zdawał się na to narzekać, wręcz przeciwnie. Pomimo że grał w okręgówce, gdzie raczej mało osób bierze na poważnie granie w piłkę, on bardzo przykładał się do treningów i meczów. Wybiegłszy z domu, złapał jeszcze worek treningowy z korkami i strojem i pobiegł prosto na obiekt. Tak jak podejrzewał, trener siedział już w swoim kantorku. Z jego okna widział całe boisko, więc gdy zobaczył jego ulubieńca, który przebiega przez środek pola gry, uśmiechnął się do siebie. Dokończył robotę i pośpieszył się przywitać chłopaka. Poczekał przed drzwiami do szatni, a gdy ten wyszedł uścisnęli dłonie i razem ruszyli na boisko. Plan był prosty - kółka dookoła boiska, tak jak codziennie. Wymachy w przód, w tył, generalnie wszystko czego mógłbyś się spodziewać po wfie w liceum, było na tej mini rozgrzewce. W końcu gra z piłką. Podanie do trenera, odegranie i strzał z pierwszej piłki. Potem wrzutki, ale wiadomo jak wrzuca trener po pięćdziesiątce. Połowa wyszła za linie końcową, więc zmienił taktykę na wrzutki po ziemi. Te już wychodziły. Żonglerka i strzały z dystansu. Przystanął w końcu w miejscu i złapał oddech. Spojrzał na wielki zegar, zamontowany żeby zawsze był pod ręką, i żeby przypominać o czasie. Za dziesięć minut 11. Czas był obsesją trenera. Można było zauważyć jego zaczerwienione policzki, to był znak że się denerwuje. 
- Jak to jest z tobą? - zagadał w końcu, po niezręcznej ciszy podczas przerwy. - Nie masz co w domu robić, że godzinę przed treningiem przychodzisz? 
- Nie w sobotni poranek. - zaśmiał się cicho - Nie, ale tak naprawdę.. Jutro jest mecz, i wie pan jak to jest, człowiek myśli tylko o nim, chociaż on nic nie znaczy. 
- To prawda. Masz dopiero 15 lat, a już jesteś bardziej dojrzały niż.. - spojrzał na wejście na boisko. Grupka blisko 15 osób w wieku od 18 do 30 lat wchodziła gęsiego przez wąską furtkę, popychając się i śmiejąc na zmianę. 
Mateusz spojrzał się na nich z uśmiechem na twarzy. Przywitał się z każdym i w końcu mógł rozpocząć się właściwy trening. Zaczęto od podzielenia się na grupy względem pozycji na boisku. Mateusz razem z 4 innymi graczami ustawił się tam, gdzie byli środkowi pomocnicy. Ciężko było jednej osobie ogarnąć pięć grup - grupy bramkarzy, obrońców, pomocników, napastników i skrzydłowych, ale  jeśli coś można powiedzieć o trenerze OTPS Winogrady Poznań to to, że on zawsze znajdzie sposób. Każdy trening zaczynał się od siłowni, kilka minut na każdy przyrząd i wracamy na boisko. Tam znowu kółka, kilka ćwiczeń, i zanim się obejrzysz już jest 12:30, koniec treningu.

- Panowie, zbiórka. - krzyknął trener. W mgnieniu oka wszyscy ustawili się w półkole na przeciwko. - Jak zawsze, dobra robota. Jutro widzimy się o 14:00, punktualnie, mamy się rozumieć? - Spojrzał groźnie na wszystkich, a przynajmniej starał się tak wyglądać. Miał na to jednak zbyt przyjazną twarz. Machnął ręką w stronę wyjścia, jednak najpierw wszyscy zachaczyli o szatnie, gdzie wskoczyli w codzienne ciuchy i rozeszli się. Mateusz choć grał z nimi w jednym zespole, nie czuł się tam jak w domu. Nie czuł tej więzi, która powinna go łączyć z kolegami z drużyny. Nie to że był na nich obrażony czy że ktokolwiek był dla innych niemiły. Po prostu, nie integrowali się. Bolało go to, bo jako jedyny chyba brał to wszystko na poważnie. Przeszedł przez bramkę, i machając na pożegnanie innym członkom zespołu ruszył do domu. Do nudnego domu, gdzie oprócz czterech ścian i rodziców nie czekało na niego nic ciekawego. Czy to się kiedyś skończy? 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 28, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Szybka piłka - opowiadanie piłkarskieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz