Rozdział 13

1.6K 79 12
                                    

Kol Pov:

Poczułem, że ktoś przywraca mnie do życia i wiedziałem, że to Mia. Przodkowie walczą z nią nie chcą mnie oddać. Proszę mała wiedźmo wytrzymaj dasz sobie radę pomyślałem. Poczułem, że stała się silniejsza nie wiedziałem dlaczego ale zacząłem widzieć rozmazane obrazy, aż w końcu zobaczyłem Klausa trzymającego jej nadgarstek.

- Pobierz moją moc jesteś za słaba, zrób wszystko, żeby sprowadzić mojego brata - powiedział, a ona skinęła głową. Kochany braciszek najpierw przeszywa mnie sztyletem i zamyka w trumnie na 100 lat, a teraz chce żebym wrócił. Śmieszne.

Mia zebrała całą swoją moc, a ja poczułem, że wracam do życia widziałem i słyszałem wszystko tak wyraźnie. Mia była tak wycieńczona leciała jej krew z nosa, a ona nadal wypowiadała zaklęcie. Nie sądziłem, że jestem dla niej aż tak ważny, że będzie ryzykowała życie dla mnie. Otworzyła oczy uśmiechnęła się i podbiegła do mnie wtulając się w mój nagi tors. Właśnie nawet nie zauważyłem, że jestem nagi, no cóż zdarza się.

- Tak bardzo tęskniłam - powiedziała przez łzy.

- Ja za tobą też - odpowiedziałem mając łzy w oczach.

Spojrzeliśmy na moje rodzeństwo, dając im tym znak, że chcemy zostać sami i, żeby poszli. Zrobili to. Ja owinąłem się jakimś kocem i spojrzałem na nią

- Kto ci to zrobił? - zapytałem zmartwiony patrząc na jej łuk brwiowy.

- To nic takiego Rebekah myślała, że ​​jestem włamywaczem i rzuciła mną o ścianę - odpowiedziała śmiejąc się.

Pieprzona Rebekah jak mogła pomyśleć, że taka mała i nie groźna osoba jest włamywaczem. Pomyślałem, że później rozliczę się z moją młodszą siostrą.

- Cała Rebekah - powiedziałem śmiejąc się chociaż w środku byłem na nią wściekły - Nigdy w ciebie nie zwątpiłem, widziałem, że ci się uda. Jesteś niesamowita Mio Evans. - powiedziałem i ucałowałem ją w czoło.

Mia chciała coś odpowiedzieć ale chyba zrobiło się jej słabo bo zachwiała się. Podtrzymałem ją w talii i pomogłem jej utrzymać się na nogach.

- Hej mała wszystko w porządku? - zapytałem zmartwiony

- Tak, chyba tak - odpowiedziała oszołomiona

- Zaklęcie, którego użyłaś, żeby mnie sprowadzić osłabiło cię.

Nic już nie odpowiedziała, wpadła prosto w moje ramiona mdlejąc. Wziąłem ją na ręce i wyszedłem z grobowca, w którym mnie sprowadziła. Właśnie dlaczego sprowadziła mnie na cmentarzu? Przy grobowcu czekało na nas całe moje rodzeństwo podbiegli gdy tylko mnie zobaczyli.

- Boże Kol co jej się stało? - zapytała widocznie zmartwiona Bekah.

- Zemdlała, zaklęcie ją osłabiło - odpowiedziałem.

- Chodźmy do domu - powiedziała

Zrobiliśmy tak jak powiedziała moja młodsza siostra. Poszedłem na górę do swojego pokoju cały czas trzymając tą niesamowicie silną wiedźmę w ramionach. Położyłem ją delikatnie na łóżku i usiadłem na fotelu obok czekając, aż się obudzi. Mijały godziny, a ona się nie budziła, byłem głodny przecież nie codziennie wstaje się z martwych. Zszedłem na dół i skierowałem się do Elijah chciałem poprosić go o to żeby posiedział z Mią w czasie mojej nieobecności. Zgodził się więc ja wyszedłem z domu, aby zapolować na jakiegoś turystę, a on poszedł do Mii. Najedzony wróciłem do domu i skierowałem się prosto do mojego pokoju. Zastałem tam Elijah, uśmiechnąłem się do niego i poinformowałem, że może już iść. Spojrzał na mnie porozumiewawczo i wyszedł. Usiadłem we wcześniej zajmowanym przeze mnie miejscu i czekałem, zrobiłem się senny nawet nie wiem kiedy zasnąłem.

Psychopatyczny Pierwotny | Kol MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz