Cześć! Za wszelkie błędy przepraszam, jeśli się takowe pojawią powiadom mnie o tym w komentarzu, a ja postaram się poprawić je jak najszybciej!
Jeśli mam być szczera jest to chyba drugi z najkrótszych rozdziałów w tej książce, czemu? Sama nie wiem, uznałam, że wolę skończyć w tym momencie. Myślę, że następny rozdział będzie dłuższy, a przynajmiej mam taką nadzieję.
Miłego czytania oraz miłych walentynek!
Komentujesz i gwiazdkujesz=motywujesz!
Chłopak otworzył oczy widząc, że nadal leży na betonie, między budynkami. Nie wiedział ile tu leżał, może z dziesięć minut? Przynajmiej nie wyglądało na to, aby minęło dużo czasu. Wciąż na niebie połyskiwały gwiazdy, a miasto było oświetlone lampami.
Powoli wstał, podpierając się o ścianę i zaczął iść w docelowym kierunku. Co prawda był praktycznie na końcu miasta, a wieża znajdowała się dość daleko, ale wciąż brnął przed siebie wierząc, że mu się uda i znowu przypadkiem nie zemdleje.
Nastolatek miał już iść w następną uliczkę, kiedy usłyszał nagle wołania o pomoc. Jakaś kobieta niedaleko rozpaczliwie krzyczała, wręcz błagając o litość i pomoc.
Peter był wycieńczony, nie miał sił i czuł się jakby miał znów zemdleć, ale nie mógł przejść temu obojętnie. Nie ważne jak on się czuł, musiał jej pomóc. Gdyby odszedł udawając, że nic nie słyszał, sam by złamał swoje zasady, które jasno mówią o pomaganiu.
Z wielką mocą wiąże się wielka odpowiedzialność.
Nie zastanawiając się wiele, Peter pognał w kierunku krzyków. Kiedy dotarł na miejsce, zauważył w ciemnym zaułku, kobietę wraz z mężczyzną. Mężczyzna dotykał ją, a ona rozpaczliwie wyrywała się, krzycząc o pomoc.
-Trzymaj łapska przy sobie-warknął, podchodząc do niego i powalając na ziemię. Spiderman go ogłuszył, więc powinien się obudzić, dopiero przynajmiej za piętnaście minut.
Spojrzał się na leżącego rudowłosego, po czym przeniósł wzrok na blondynkę.
-Wszystko dobrze? - zapytał, starając się, aby jego głos brzmiał pewnie mimo, że czuł ból.
Dziewczyna pokiwała głową, jakby oszołomiona jeszcze tym, co się stało.
-Dziękuję Bardzo... Ja już pójdę-mruknęła, odchodząc roztrzęsiona.
Szesnastolatek pokręcił głową, po czym miał już odejść, kiedy poczuł nagły ból w ramieniu. Zaskoczony obrócił się i zauważył stojącego mężczyznę z nożem.
Cholera, co on się tak szybko obudził?
-Oh Spidermanie! Co za cudowne spotkanie, niestety przeszkodziłeś mi w bardzo ważnej rzeczy... - powiedział, rzucając w Petera nożem, który trafił w jego nogę. Nie zdążył go złapać. Nie dziwił się, przecież był słaby i zmęczony.
Ale po jego głowie, zaczęły mknąć złe myśli. Czyżby tak zwany jego pajęczy zmysł, informujący go o zagrożeniu, również zaczął szwankować? Powinien przecież, wcześniej wiedzieć o zagrożeniu.
-Słuchaj, nie mam zamiaru z tobą rozmawiać-odparł, przyklejając go pajęczyną do ściany.
Nie słuchając nawet wyzwisk, kierowanych do niego z ust mężczyzny, wyszedł zza zaułku, kuśtykając na lewą nogę. Miał chociaż nadzieję, że blondynka wezwała policję, bo on nie miał już na to siły. Spojrzał się na swoją nogę, a raczej udo, gdzie był wbity nóż i przegryzł swoją dolną wargę, cicho wzdychając.
CZYTASZ
List Do Mikołaja| Irondad
Fanfictionᴏᴘɪᴇʀᴋᴜɴᴋᴀ ᴢ ᴅᴏᴍᴜ ᴅᴢɪᴇᴄᴋᴀ ᴘʀᴏsɪ ᴘᴇᴛᴇʀᴀ ᴏ ɴᴀᴘɪsᴀɴɪᴇ ʟɪsᴛᴜ ᴅᴏ ᴍɪᴋᴏłᴀᴊᴀ. ᴘᴀʀᴋᴇʀ ᴜᴘɪᴇʀᴀ sɪę , żᴇ ᴛᴇɢᴏ ɴɪᴇ ᴢʀᴏʙɪ, ᴀʟᴇ ᴘᴏᴅ ɴᴀᴍᴏᴡą ᴋᴏʙɪᴇᴛʏ ɴᴀᴘɪsᴀł sᴢʏʙᴋɪ ɪ ɴɪᴇᴢɢʀᴀʙʏ ʟɪsᴛ. ᴛᴏɴʏ sᴛᴀʀᴋ ᴀᴋᴜʀᴀᴛ ᴡ ᴛᴇ śᴡɪęᴛᴀ ᴘᴏsᴛᴀɴᴏᴡɪł ᴘᴏᴍóᴄ ᴊᴇᴅɴᴇᴍᴜ ᴢ ɴᴀᴊʙɪᴇᴅɴɪᴇᴊsᴢʏᴄʜ ᴅᴏᴍóᴡ ᴅᴢɪᴇ...