- Mam nadzieję, że to się więcej nie powtórzy.- zakończył Moncharmin. Richard stał za nim w ciszy słuchając reprymendy.
- Przepraszam, obiecuję, że więcej taka sytuacja nie zazna miejsca.- odpowiedziała Madeleine siedząc na przeciw ze spuszczonym wzrokiem.
Richard poczuł współczucie do drobnej istotki znajdującej się przed nimi. Po pierwszych dniach widać było jak się stara, do tego pobladła cera i podkrążone oczy świadczyły, iż zarwała prawie całą noc na porządkowaniu całego bałaganu.
- Oczywiście wierzymy, że tak będzie. Możesz wrócić do swoich obowiązków.- zabrał głos Richard nim drugi dyrektor wznowi swe niezadowolenie, a to tylko z powodu Carlotty, która przyszła na skargę, że nowa pracownica wydłużyła im czas oczekiwania na dyrygenta.
Madeleine wstała, dygnęła grzecznie i opuściła pomieszczenie. Choć chciała wyrzucić z siebie to, co leżało jej na sercu w ramach poprzedniej sytuacji zdusiła złość na tyle, by ugryźć się w język. Jeśli zacznie się awanturować zostałaby wydalona z Opery w bardzo krótkim czasie.
Do tego jeden z dyrektorów słusznie zauważył, że dziewczyna jest niewyspana, jednak nie miał pojęcia, że nie spała w ogóle. Kiedy wróciła wykończona do swego pokoju po wielu godzinach segregowania notacji i zapisków oraz układania z powrotem na właściwych im półkach, nie była w stanie zasnąć, ponieważ myśli wróciły do listu, który otrzymała. Do tego znów usłyszała jak ktoś gra na pianinie...
Nie czekając długo wstała i rozpalając kaganek ruszyła w głąb mrocznych korytarzy. Jednak kiedy dotarła tam, gdzie orkiestra przeważnie ćwiczy zdziwiona ujrzała, że nikt nawet nie tknął instrumentu. Zaciskając dłoń na materiale koszuli nocnej podeszła bliżej przyświecając sobie niewielkim płomykiem. Nic.
- Dziwne...- szepnęła, jednak po dłuższej chwili wróciła do swego pokoju nie wiedząc, że ktoś uważnie ją obserwował, gdy wędrowała ponownie przez ciemne hale.
Teraz starała się nie zasnąć przy szykowaniu spisu dokumentów, by mieć przy sobie notatki z tego gdzie co się znajduje. Nie usłyszała nawet jak ktoś puka do drzwi. Kiedy Pears wszedł do środka nie czekając dłużej na pozwolenie zobaczył, jak dziewczyna przysypia opierając policzek na dłoni. Odchrząknął cicho w zamkniętą dłoń. Madeleine zerwała się nagle nie do końca wiedząc co się dzieje.
- Tak, za chwilę przygotuję, tylko co to ma być?- zapytała łapiąc pojedyncze kartki z zapiskami.
- Proszę, tylko spokojnie. Pomyślałem, że może zgłodniałaś.- zaśmiał się cicho pod nosem i położył obok kałamarza talerzyk z pokrojonym jabłkiem.
- Och...dziękuję. To bardzo miłe z pana strony.- odpowiedziała rozpoznając kto przed nią stoi.
- Jak sobie radzisz trzeciego dnia?- zapytał siadając naprzeciw niej.
- Cóż... nie powiem, bym była asem...
- Doświadczenie przychodzi z czasem.- odpowiedział z lekkim uśmiechem.- Martwi mnie to, że wyglądasz, jakbyś nie spała.
- Bo tak było.- westchnęła cicho. Nie miała pojęcia dlaczego, ale nie miała oporów, by właśnie jemu przyznać się do tego co czuje i co przechodzi.
- Dostałam dzisiaj też reprymendę...- dodała rumieniąc się.
- Dlaczego?
Madeleine westchnęła cicho i opowiedziała całe zajście. Mężczyzna słuchał jej uważnie nie przerywając. W końcu jednak westchnął.
- Nie przejmuj się. Carlotta będzie teraz przez najlbliższe dni bardzo drażliwa, a wszystko przez to, że jej występ został przesunięty.
- Dlaczego?
- Ponieważ poproszono pannę Daee, by zaśpiewała ten ostatni raz przed ślubem, a potem organizują na jej cześć jak i jej narzeczonego skromne przyjęcie w sali bankietowej.
- Co to ma wspólnego z Carlottą?
- Jest okropnie zazdrosna o talent panny Christine.- odpowiedział rozbawionym tonem.- No nic, czas na mnie...- dodał i wstał z miejsca,
- Przepraszam, ale mam jeszcze jedno pytanie.- Madeleine zatrzymała go nim opuścił pomieszczenie.
- Czy opera...naprawdę posiada upiora?
Pears zatrzymał dłoń na klamce i obrócił się ku dziewczynie.
- Nie mnie oceniać w co panienka wierzy, jednak nie ukrywam, że w operze jest pewna obecność, bez której ten budynek byłby tylko zimnymi cegłami otulonymi cementem.
Madeleine nie do końca zrozumiała o co chodzi, lecz nie drążyła. Może po prostu chodzi tu o pewną symbolikę? Ale wtedy list...musiałby być zwykły żartem.
Może po prostu ktoś chciał zrobić mi psikusa! Pomyślała wracając do pracy.
* * *
Nadszedł dzień występu Christine. Przed operą zebrał się olbrzymi tłum ludzi pragnących usłyszeć jej ostatni śpiew. W samym budynku był niemały ruch. Połowa dziewcząt z baletu biegała za swoimi baletkami, druga na scenie ćwiczyła pas assemblé* nim wkroczą śpiewacy poruszając tym samym ludzki mechanizm, dzięki któremu tło sceny przemieni się w ciemny i mroczny las. Za kurtyną kilku scenografów kończyło właśnie ostatnie poprawki olbrzymiego księżyca, który zawiśnie nad sceną, gdy panna Daee pojawi się w blasku operowych świateł.
- Gdzie ona jest!- zawołała Carlotta krzykliwym tonem głosu szarpiąc niewielką, różową parasolką z zielonymi frędzelkami.
- Ależ madame!- zawołała jedna z towarzyszących jej kobiet. Z trudem nadążała za divą, do tego wyczesywała jej perukę.- Zwolniłaś ją wczoraj!
- To nie powód, by nie przychodzić, kiedy jest potrzeba!- zawołała coraz bardziej wściekła.- Trudno! Ty!- wskazała na spieszącą się z na przeciwka Madeleine.
Dziewczyna nie zdążyła nawet zareagować, kiedy diva chwyciła jej ramię w żelazny uścisk.
- Przydasz się!
* * *
- Madame, wyglądasz w tym doskonale!- zaszczebiotała towarzyszka divy.
Carlotta przeglądała się w wielkim lustrze podczas kiedy druga kobieta właśnie przymierzała gotową perukę.
- Ty!- wskazała na Madeleine wskazując na nią palcem.- podaj puder i róż!
Madeleine wzdrygnęła się i rozejrzała dookoła. Nadal zastanawiała się jakim cudem została sprowadzona do roli pomagiera. W końcu zlokalizowała produkty i szybko podała je Carlotcie.
- Nie możesz ruszać się szybciej!?- fuknęła i z teatralnym westchnieniem pacnęła okrągłą, puchatą gąbeczką w policzek pozostawiając na skórze różowy okrąg.
- Proszę mi wybaczyć...nie do tego zostałam tu zatrudniona...- wymamrotała.
- Słucham!? Głośniej dziecko! Damie nie przystoi tak mamrotać pod nosem.
- Nie do końca znam się na takich kosmetykach.- skłamała gładko.
- To bardzo nie dobrze! Może dzięki temu, że pozwoliłam ci tu być nauczysz się czegoś nowego, a kto wie, MOŻE uda ci się zdobyć choć jeden procent klasy, którą posiadam ja.
Madeleine słysząc te słowa poczuła wewnętrzny gniew. Policzki nabrały lekkich rumieńców kiedy gorąco złości wypełniło jej ciało.
- Czegoś mi tu brakuje! Dzisiaj na scenie muszę wyglądać bosko! Ty!- wskazała znów na dziewczynę.- Podaj mi szybko pojemniczek z czarną farbą! Muszę mocno podkreślić piękno moich oczu!
Madeleine zdusiła w sobie wściekłość. Może kiedy zajmie się poprawianiem nie zauważy jak wyjdzie, poza tym powinna już dawno zanieść te papiery do innej garderoby. Ponownie podeszła do szafeczki, na której spoczywały przeróżne słoiczki z pomadami, szminkami i pudrami. W końcu ujrzała niewielki słoiczek z czernią. Złapała go i podała divie. Ta ujęła szkło, by zaraz wydać z siebie oburzony, krótki wrzask.
- Patrz co narobiłaś!- zawołała pokazując wystraszonej dziewczynie rękawiczkę. Cały materiał na wnętrzu dłoni upstrzony był plamkami.
Madeleine uniosła dłoń, lecz w ostatniej chwili zorientowała się, by nie dotykać ust.
- Najmocniej przepraszam.- powiedziała.
- Lepiej zabieraj mi się z oczu!- zawołała i opadła na miękki fotel przykładając drugą dłoń do czoła, zaś dwie towarzyszki zaczęły ją szybko wachlować.
Madeleine biorąc sobie rozkaz do serca z ulgą opuściła pomieszczenie.
* * *
- Czuję się...czuję się jak przed moim pierwszym występem.- Christine zaśmiała się cichutko, perliście.
Erik uśmiechnął się pod nosem przyglądając się kobiecie. Siedział na fotelu przy lustrze podpierając brodę dłonią odzianą w czarną rękawiczkę. Lico jak zawsze skryte było pod białą maską
- Dlaczego?- zapytał po chwili.
- Cóż...ponieważ obieram drogę w nieznane. To takie ekscytujące!- zawołała splatając przed sobą dłonie. Jej wzrok na chwilę zasłoniła senna mgła. Przed oczami widziała różne scenariusze, lecz nie miała pojęcia co tak naprawdę przyniesie los.
Erik już chciał coś powiedzieć, lecz widząc rozmarzone spojrzenie zamkną usta pozwalając jej śnić, jednocześnie czując jak ostatnie kawałki jego marzenia rozbijają się o twarde podłoże rzeczywistości. Wtem ktoś zapukał do drzwi. Christine zbudziła się odwracając głowę, zaś upiór zniknął jak to miał w zwyczaju, kiedy ktoś przybywał do garderoby.
- Proszę!- usłyszała Madeleine i po chwili weszła do pomieszczenia.
- Proszę mi wybaczyć, zostałam zatrzymana przez...
- Carlotte?- przerwała jej Christine widząc plamy różu, pudru i czernidła na palcach dziewczyny.
-...Tak...- pokiwała głową czując zażenowanie.- Nie dała mi dojść do słowa.
- Nic się nie stało.- odpowiedziała uśmiechając się miło.
Madeleine przyjrzała się kobiecie, Była śliczna. Miała delikatną urodę, wielkie, czekoladowe oczy i długie, kręcone, kasztanowe włosy. W połączeniu z głosem była niczym anioł muzyki. Nic dziwnego, że diva tak jej zazdrościła.
- Przyniosłam nuty, o które mnie pani prosiła.- powiedziała i podała jej plik kartek. O mało nie wydała z siebie zirytowanego dźwięku, kiedy ujrzała czarny stempel w postaci swojego kciuka na papierze.
- Nic się nie stało, naprawdę.- uspokoiła ją Christine.- Domyślam się jak szybko chciałaś opuścić jej garderobę. Wiesz...- nachyliła się w stronę Madeleine zniżając głos do konspiracyjnego szeptu.-...Zrobiłabym chyba to samo.
Madeleine uśmiechnęła się rozbawiona jej słowami.
- Dziękuję za zrozumienie. Cóż...nie będę zajmować więcej czasu, na pewno potrzebuje go pani na przygotowanie się.
- Proszę, mów mi Christine.
Madeleine uniosła brwi mile zaskoczona.
- W porządku Christine. Powodzenia.- uśmiechnęła się. Kiedy miała opuścić pomieszczenie przeniosła spojrzenie na lustro. Miała wrażenie, że coś poruszyło się w odbiciu. Już chciała się zapytać o co chodzi, kiedy usłyszała jak jest wołana.
Gdy opuściła pomieszczenie upiór wyszedł zza lustra.
- Urocza jest ta nowa bibliotekarka.- powiedziała i odwróciła się w jego stronę.- Eriku, wszystko w porządku?- zapytała.
Mężczyzna przyglądał się odciskowi palca. Chyba nie tylko diva poczuje skutki czernidła.
------------------------------------------------------------------------
pas assemblé - skok zwieńczony połączeniem stóp, skok z V pozycji z dwóch nóg z wysunięciem nogi w bok na 45° i powrót na dwie.
// Oto kolejny rozdział pojawia się dzisiaj :) Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu, zaś następny pojawi się dopiero po nowym roku z racji braku czasu przez moją pracę.
zachęcam również do pozostawienia po sobie komentarza :)
Życzę wam miłego czytania, oraz od razu wesołych Mikołajek jak i świąt :D
CZYTASZ
Upiór w operze - historia nieznana
Fiksi PenggemarTa historia zainspirowana została piękną, gotycką powieścią grozy napisaną w 1909 roku, a także musicalem pod tym samym tytułem "Upiór opery". Jest to niesamowita i wciągająca książka autorstwa Gastona Leroux. Polecam ją z całego serca każdemu...