Kto zna ten zna muzyczkę z mediów. Można sobie włączyć do czytania, jeśli się da.
Miłego czytania ostatniego rozdziału!
Sięgając myślami wstecz, Nico czasem nie wierzył, że to wszystko, czego doświadczył przez ostatnie miesiące, wydarzyło się naprawdę. Doszło do tego, że z samotnika, który nie potrzebował nikogo oprócz własnej siostry, stał się nastolatkiem otoczonym mniej lub bardziej lubianymi przez siebie ludźmi. Jego samotność po śmierci Bianci odeszła w niepamięć i choć dotarcie do tego stanu rzeczy było drogą przez mękę, czasami szczerze doceniał wszystkich, którzy pomogli mu stanąć na nogi.
A czasami nie.
— Daj spokój Nico. Masz zamiar siedzieć tu cały dzień?
Zmierzył chłopaka przed sobą pełnym irytacji spojrzeniem. Jego niebieskie oczy, nienaganna sylwetka, lekko już opalona skóra i blond włosy zaczesane do góry sprawiały, że wyglądał jakby urwał się z pierwszej strony jakiegoś magazynu dla nastolatek. Okulary tylko podkreślały całość i nieziemsko go irytowały.
— Tak się kończy zmuszanie mnie do rzeczy, na które nie mam ochoty, Grace.
Stojący za Jasonem Ben parsknął śmiechem.
— Szkoda, że nikogo już nie rusza twój groźny ton, więc rusz dupsko, di Angelo.
— Odwal się, McRoy.
— No już, już, spokojnie. — Jason zaśmiał się, rzucając ostrzegawcze spojrzenie Benowi, który ewidentnie chciał coś powiedzieć, jednak widząc wzrok blondyna, dał sobie spokój.
Od balu maturalnego, wakacje mijały Nico powoli i w mękach. Jako że na początku roku szkolnego wracał na tory edukacji, Percy solidnie wziął sobie za cel przygotowanie go najlepiej jak tylko mógł. Inni też stwierdzili, że to super pomysł – podejrzewał po cichu, że ta cała zgraja po prostu dowartościowuje się jego kosztem. Podzieli się na grupy; tym sposobem zakolegował się między innymi z Jasonem, który był dobry z matematyki, Piper, wymiatającej z literatury, Reyną, która całkiem dobrze radziła sobie z fizyką; Annabeth pomagała mu w angielskim, Grover z geografią, nawet Valdez pomógł, jako że okazało się, że całkiem dobrze radzi sobie z chemią. Percy zajął się biologią i wszystkim innym, czym tylko mógł, a McRoy, jako że nie miał ani talentu, ani jakichkolwiek umiejętności w tłumaczeniu wiedzy, kontynuował dręczenie Nico treningami. Will wziął na siebie opiekę nad dzieciakami, oficjalnie zostając żartobliwie ,,mamą'' ich całej ekipy, gdy dodatkowo wziął na siebie gotowanie.
Biorąc to wszystko pod uwagę, Nico miał serdecznie dość wakacji (nawet nie wiedział, czy połowa z tego, czego go uczą, w ogóle mu się jakkolwiek przyda, ale nie chciał im robić przykrości) dlatego cieszył się, że zostało raptem dwa tygodnie do rozpoczęcia roku i świętego spokoju.
A potem z wizytą wpadł jego ojciec, wcisnął mu multum biletów w ręce i życzył miłej podróży. Tym sposobem zarówno on jak i cała jego paczka, łącznie z rodzicami Percy'ego jako opiekunami, wylądowali na statku płynącym na Bermudy, który odstawić miał ich do domu za osiem dni.
Osiem. Dni.
Choć w sumie już siedem, ponieważ jedną noc mieli za sobą.
Kto w ogóle finansuje coś takiego tak dużej grupie osób, z tak błahego powodu jak ten, że syn w końcu znalazł sobie chłopaka i przyjaciół?
W każdym razie, po tym jak został wciągnięty na pokład statku przez Bena i Valdeza, odmówił współpracy i zamknął się w kabinie, którą dzielił z Percym.
CZYTASZ
✓ Love Me || Percico
FanficDRUGA CZĘŚĆ SAVE ME Koniec roku zbliża się wielkimi krokami, a problemy zamiast znikać, tylko się nawarstwiają. Zdezorientowany Nico próbuje na nowo odbudować sobie życie, za fundament obierając jedyny znany mu wcześniej element własnej przeszłości...