Rozdział 84

1.1K 63 51
                                    

Następny wieczór spędzili na wesołej zabawie z okazji urodzin Lily. Pojawili się na nich wszyscy przyjaciele oprócz Rebbeci i Petera. Chłopak był już wcześniej umówiony na spotkanie z Rosalią, a Smith z widocznym podirytowaniem i niechęcia odmówiła udziału w mugolskiej imprezie. Trochę uraziło to Evans, ale Watson próbowała zapewnić ją, że ich współlokatorka ma gorszy dzień. 

Przyjęcie urządzili w dormitorium chłopaków. Tak jak zapowiadała ruda, James i Syriusz skołowali trochę alkoholu, ale nikt nie napił się zbyt mocno. Dziewczyny na noc zostały u Huncwotów.  Oczywiście następnego dnia wszystkich złapał kac, ale po odpowiednim eliksirze szybko zanikł. 

Przyjaciółki odprowadziły Kylie do jej dormitorium, po czym wróciły do swojego. Przebrały się w czyste ubrania i po kolei wzięły prysznic. Potem poszły na śniadanie, a gdy z niego wróciły, rozsiadły się na swoich łóżkach. Marlena spojrzała na puste łóżko Rebbeci i odwróciła się do dziewczyn. 

- Czy wy też zauważyłyście dziwne zachowanie Beci? - spytała, a blondynka uniosła wzrok. 

- Tak...

- Trudno tego nie zauważyć. - dodała Evans. - Lena mówiła, że ma gorsze dni, ale z nią jest coś nie tak od dawna. Niemal nie przebywa w dormitorium, często opuszcza lekcje. - zauważyła. - Myślicie, że to może chodzić o jakieś sprawy prywatne? Może coś ją trapi... 

Lisica pomyślała chwilę, aż w końcu uznała, że nadszedł moment powiedzenia prawdy swoim przyjaciółkom. Ich wakacyjna rozmowa o Voldemorcie nie mogła być przypadkowa. Szatynka stawała się coraz bardziej tajemnicza, a Lena była niemal pewna, że spotyka się ze Śmierciożercami. Spojrzała w ręce i wciągnęła powietrze. 

- Wiecie... - zaczęła. - Ja chyba wiem o co chodzi. Nie chciałam wam mówić wcześniej, przepraszam. Mogło to być bardzo nieodpowiedzialne, ponieważ teraz sama nie wiem co przyjdzie jej do głowy. 

- Lee, do rzeczy. - ponagliła ją McKinnon. 

- W wakacje zamieniłam z nią dosyć dziwną rozmowę. Ona chce wstąpić w szeregi Same Wiecie Kogo. - spojrzała na nie poważnie, a Marlena parsknęła i pokręciła głową. 

- Niemożliwe. Musiałaś coś źle zrozumieć. Znam Rebbecę od prawie siedmiu lat. Może w pierwszych latach zbytnio się nie dogadywałyśmy, ale przecież teraz jest o wiele lepiej. Nigdy w życiu nie popierała poglądów tego śmiecia. 

- Dopóki nie rósł w siłę... - powiedziała niepewnie Evans. - Lena, może powiedz skąd to wywnioskowałaś. Nie mówię, że ci nie wierzę, ale może nie wyciągajmy pochopnych wniosków. 

- Mówiła, że podoba jej się jego chęć wywyższenia czarodziejów, to znaczy nasze wyjście z ukrycia przed mugolami. W ogóle wysławiała się tak jakby miała do niego poszanowanie. Chciałam nazwać go Voldemortem, ale zawzięcie poprawiała mnie na Czarnego Pana, a wiecie, że tylko Śmierciożercy się tak do niego odnoszą. 

- To prawda. - zauważyła niechętnie brunetka. Nie za bardzo chciała wierzyć w słowa Watson. 

- No właśnie. Nie chciałam mówić wam tego wcześniej, bo dla mnie też wydawało się to głupie. Któregoś dnia uzyskałam jeszcze jedną wskazówkę. Wiedziałam, że gdzieś w swojej szafce ma karty, więc chciałam je znaleźć by zagrać z Syriuszem. Trochę tam poprzewracałam i przypadkiem znalazłam wycinki z gazet, mówiące o Voldemorcie. Jakieś morderstwa czy coś w tym stylu.

- A próbowałaś z nią rozmawiać na ten temat i jakoś wybić to z głowy? - spytała zaniepokojona Lily. 

- Próbowałam, ale to na nic. Albo zmieniała temat albo w ogóle nie chciała mnie słuchać. 

Zmierzch // Remus Lupin ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz