VII - Trud i tęsknota

434 24 37
                                    

Obudziłem się, gdy Artemida z hukiem wleciała do klatki, a po pokoju rozlało się pomarańczowozłote światło wschodzącego słońca. Harry spał głęboko, z uśmiechem na ustach; od kilku dni jedyne o czym mówił, to kurs aurorski. Podzielałem jego podekscytowanie, ale mimo wszystko, wciąż nie byłem pewny tej decyzji. Z tyłu głowy ciągle słyszałem cichy głosik, który powtarzał mi, że się nie nadaję, że nie dam sobie rady. Im mocniej starałem się go tłumić, tym głośniej podsycał moje wątpliwości. Dlatego, gdy uświadomiłem sobie, że to już dziś, bolesny skurcz w żołądku kazał mi wstać. Z pewnością już bym nie zasnął, dlatego cicho, uważając na każdy skrzypiący stopień, bo jak sprawdziłem, była dopiero piąta, zszedłem do kuchni.

O tej godzinie, gdy wszystko zdawało się uśpione, kuchnia, tak cicha i pusta, okazała się nie do poznania; widywałem ją taką tylko w te nieliczne noce i poranki, gdy wiele lat temu, budzony koszmarami, schodziłem do niej z mamą po gorące, uspokajające kakao. Siadałem wtedy przy oknie, a mama zostawiała zapaloną lampkę i wracała do łóżka. Wpatrywałem się w szalejący za szybą wiatr, otulony kocem, a para ulatująca znad kubka przyjemnie ogrzewała mi twarz. Dzisiaj sam przygotowałem herbatę i usiadłem w tym samym fotelu, przy tym samym oknie. Rozkoszowałem się spokojem poranka i samotnością.

Podłoga lekko zaskrzypiała, a po chwili na kolana wskoczył mi Krzywołap. Widocznie wymknął się z sypialni Hermiony i chciał ukraść coś do jedzenia. Przygotowany na atak ze strony kota, zagryzłem zęby, ale zamiast syku i wbijanych pazurów, kot zaczął mruczeć i wyłożył się na moich kolanach. Oniemiały, bałem się go dotknąć i z szokiem na twarzy wpatrywałem się w to rude monstrum. Pogłaskałem go po głowie; jego futerko okazało się przyjemnie miękkie i ciepłe. Na ten gest Krzywołap zamruczał jeszcze głośniej i obrócił głowę. Odczytałem to jako dowód sympatii.

Pojawienie się kota skierowało moje myśli na jego właścicielkę. Hermiona miała wrócić do rodziców i zostać w domu do końca wakacji, a to oznaczało, że spędzimy ze sobą rozpaczliwie mało czasu. Potem wyjazd do Hogwartu... Po raz pierwszy od pamiętnej podróży do szkoły, gdy wpadła do mojego przedziału szukając ropuchy Neville'a, rozdzielimy się na tak długo. I choć byłem pewny uczuć swoich i Hermiony, bałem się, czy damy radę. Jako para. Czy listy i spotkania w Hogsmeade wystarczą? Uśmiechnąłem się na wspomnienie wypadów do wioski w trzeciej klasie, gdy nie było z nami Harry'ego - muszę przyznać, że momentami cieszyłem się z jego nieobecności. Tak rzadko mieliśmy okazję spędzać z Hermioną czas sam na sam, i myślę, choć to tylko przypuszczenie, że właśnie wtedy, w czasie wspólnego objadania się słodyczami z Miodowego Królestwa, spacerów i leniwego sączenia kremowego piwa u Rosemerty pojawił się między nami zalążek uczucia, które po latach przerodziło się w miłość.

Herbata stygła, a słońce zawisło nad pobliskim pagórkiem. Z rozmyślań wyrwał mnie odgłos kroków na schodach. Nie mogąc się obrócić, by nie zrzucić chrapiącego Krzywołapa, czekałem, aż gość się ujawni.

- Ron? - zapytała sennie Hermiona. - Widziałeś może Krzywołapka? Muszę go szybko znaleźć, zanim ucieknie na cały dzień, zabieram go do domu... Och - przerwała, gdy puchata kulka poderwała się z moich kolan. Byłem pewny, że pozostały na nich ślady ostrych pazurów.

- Cholerny kot - syknąłem, gdy rozlałem przez niego resztę herbaty. - Nie rozumiem, dlaczego wciąż go tu trzymasz... - Krzywołap radośnie ocierał się o jej nogi, z ogonem podniesionym do góry. Po chwili wrócił do mnie i miauknął.

- Polubił cię - stwierdziła Hermiona, biorąc go na ręce. - Harry już się obudził. Przygotujcie się, zrobię wam śniadanie.

Patrząc na nią, z włosami pośpiesznie związanymi na czubku głowy i różowym szlafroku, boleśnie uświadomiłem sobie, że będzie mi jej okropnie brakować.

Wszystko w porządku, Hermiono | RomioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz