16 1 0
                                    

22.06.2063 r.
Godzina: 11:34

-Sto lat! Sto lat! Niech żyje, żyje nam! Sto lat! Sto lat! Niech żyje nam! A kto? Zoe!
W tym momencie wszystkie osoby obecne na sali zaczęły głośno klaskać. Wszystkie osoby, poza małą, uroczą dziewczynką, która właśnie dzisiaj kończyła 6 lat. Nagle do sali weszła młoda gosposia niosąca ogromny, różowo-fioletowy tort. Kobieta postawiła pysznie wyglądające ciasto na stole i zapaliła 6 małych świeczek znajdujących się na nim.
-No dalej Zoe, pomyśl życzenie i zdmuchnij świeczki! Wtedy ono się spełni!- zachęcał dziewczynkę dość młody wyglądający, ubrany w koszulę z krawatem mężczyzna, który był jej ojcem.
Mała Zoe zastanowiła się przez chwilę. Po krótkiej chwili w oczach dziewczynki pojawił się dziecięcy błysk. Mała wiedziała już czego pragnie. W tym momencie dziecko zdmuchnęło wszystkie świeczki. Sala po raz kolejny wypełnił się uśmiechami, oklaskami i śmiechami.

22.06.2063 r.
Godzina: 12:03

- Diego goni! Wszyscy uciekajcie! Łapa goni!
Lily z szerokim uśmiechem na twarzy ostrzegła swoich przyjaciół o nowym berku. Dzieciaki bawiły się świetnie. Wszystkie biegały wesoło po kolorowo udekorowanej sali urodzinowej. Chociaż, Lily wcale nie chciała uciekać przed Diego. Nawet lubiła się z nim bawić, oczywiście lubiła bawić się ze wszystkimi dziećmi, ale... Sama nie potrafiła tego wytłumaczyć. Ale teraz nie było to ważne. Właśnie została nowym berkiem. Nawet nie zauważyła kiedy wszystkie dzieciaki zaczęły od niej uciekać, co wywołało jeszcze większy uśmiech na jej twarzy. Postanowiła, że tym razem będzie terroryzować Carol. Podbiegła do niej szybko i dotknęła lekko jej ramienia krzycząc: Berek!
I cała historia się powtórzyła.
Po ok. 10 minutach dziewczynką znudziła się zabawą i poszła do kuchni się napić. Kiedy już miała wejść do pomieszczenia, usłyszała swoich głośno rozmawiających rodziców. Postanowiła, że chwilkę posłucha, o czym rozmawiają,a jeśli nie będzie to nic ważnego, to wejdzie.
- Alex, to się musi wreszcie skończyć. Ja mam tego po prostu dość! Przestańcie krzywdzić tych ludzi!
- Czemu to nagle zaczęło Cię obchodzić? Zajmujemy się tym od dobrych 5 lat i nie miałaś nic przeciwko!
- Prawda, nie miałam, bo wmawiałeś mi że to zwykli przestępcy nie zasługujący na nic innego. Ale ja tam byłam. Rozumiesz?! Byłam tam i wszystko widziałam! To zwykli ludzie! Rozumiesz?! Zwyczajni ludzie, którzy nic wam nie zrobili!
- Co?! Jakim cudem tam byłaś?! Kto Cię tam wpuścił?!
- To bez znaczenia ty... Lily? Skarbie co ty tam robisz?

04.05.2074 r.
Godzina: 9:14

Zoe wstała z okropnym bólem głowy. Nic dziwnego, w końcu zeszłego wieczoru wypiła cały litr wódki znalezionej u ojca. Nie wiedziała po co to zrobiła. Był to jej pierwszy i na pewno ostatni raz z alkoholem. Brzydziła się samą sobą za to, co zrobiła. Ale chyba po prostu znów spróbowała pozbyć się... siebie.
Nie chciała znów siedzieć i użalać się nad sobą, więc niechętnie wstała z łóżka i zeszła do kuchni. Znowu była sama w domu. Na blacie znalazła tylko kartkę, na której pisało:
Przepraszam, ale muszę wyjechać na tydzień. To w sprawie badań. Pieniądze masz na stole w kopercie i zrobiłem zakupy, więc jedzenia masz pod dostatkiem. Trzymaj się córciu.
Dziewczyna zaśmiała się lekko pod nosem. Znajdowała takie kartki coraz częściej. Jej ojciec wracał do domu tylko na kilka dni i znów wyjeżdżał. Nawet nie wiedziała o jakich badaniach zawsze pisał na kartkach. W jego gabinecie nigdy nie znalazła niczego interesującego ani odpowiadającego na jej pytania, których było bardzo dużo.
Odłożyła kartkę z powrotem na blat i otworzyła lodówkę. Wyjęła z niej dwa jajka i mleko. Z szafki wyjęła również sól i patelnię. Wymieszała składniki i przez chwilę je smażyła. Voilà. Jajecznica gotowa. Wzięła śniadanie oraz kartkę i poszła do swojego pokoju. Zamknęła za sobą drzwi i położyła obie rzeczy na biurku.
-No witam witam, już myślałam że się Ciebie nie doczekam.
-Jezusie Chrystusie panie Boże wszechmogący. Ty chcesz żebym zawału dostała? Jakim cudem tu wlazłaś?
-No wiesz, okno miałaś otwarte. Lepiej je zamykaj. Dużo tu bandytów się kręci.
-Jedna z nich właśnie leży na moim łóżku.
Zoe pierwszy raz od dawna nie ironicznie szeroko się uśmiechnęła. Było to dość rzadkie zjawisko. Jej uśmiech był po prostu uspokajający. Kiedy spojrzało się na niego zapominało się o wszelkich smutkach czy złościach. Przyjaciółka dziewczyny- Carol była jedną z nielicznych osób, które potrafiły sprawić, żeby się uśmiechnęła. Widziały się codziennie w szkole, więc miały dla siebie trochę czasu, ale jednak zawsze było im mało swojego towarzystwa. Były ze sobą bardzo zrzyte. Czasem ludzie myśleli, że są one siostrami.
-Więc,.. Co tu robisz? Myślałam, że jedziesz na weekend do Dante'go.
-Tsa.. Miałam tam jechać, ale sprawy się nieco skomplikowały. Tequila dość mocno zachorował. W zasadzie nawet nie wiem na co, ale podobno wylądował w szpitalu. Dante się nim opiekuje.
-Oł, to nieciekawa sprawa. Może też byśmy tam pojechały?
-Ale to dość daleko, a busem nie pojedziemy. Wiesz, że bardzo chcę tam jechać ale chyba nie mamy jak.
-Mogę poprosić Jorge o podwózkę. Tydzien temu kupił auto i sądzę że też chętnie by tam pojechał.
-W takim razie dzwoń do niego, a ja zadzwonię do Dante'go że wpadniemy z wizytą. Zapytam czy może czegoś potrzebują, to zajedziemy szybko do sklepu.
Zoe wzięła telefon do kieszeni i wyszła z pokoju zamykając drzwi. Weszła do pokoju gościnnego i wybrała numer do przyjaciela.
-Hej Jorge, jesteś dziś zajęty?
-Hej! Nie, nie. Akurat mam wolne więc siedzę i nic nie robię. A czemu pytasz?
-Podobno Tequila wylądował w szpitalu i z Carol wymyśliłyśmy że może to odwiedzimy. Wiem, że to głupio zabrzmi, ale może chciałbyś się tam z nami wybrać?
-Jasne, już się zbieram i zaraz będę u Ciebie.
-Dzięki, do zobaczenia.
Zoe pomyślała, że Jorge pewnie domyślił się, że chodzi o to, aby je tam zawiózł. Wiedziała, że w ostatnim czasie pokłócili się o coś tak, że do tej pory się do siebie nie odzywali, ale jednak Jorge i Tequila zawsze się przyjaźnili.
Zoe uśmiechnęła się pod nosem na myśl o spotkaniu z przyjaciółmi i weszła z powrotem do swojego pokoju.
-Dzwoniłaś do Dante'go?
-Ta.. Niczego nie potrzebują, wszystko mają. A możesz wyjaśnić mi jedną rzecz?
-No.. A o co chodzi?
-Co to za butelka i tabletki? Zoe, wiem że brzydzisz się alkoholu i musiało się coś stać że to wypiłaś, ale powiedz mi co takiego się stało. Przecież wiesz, że zawsze możesz do mnie przyjść, porozmawiać ze mną, a jak nie chcesz ze mną, to zapiszemy Cię do psychologa. Mi takie terapie pomogły. Tobie też by pomogły tylko daj sobie pomóc. - mówiła z ogromną troską Carol. Dziewczyna odłożyła butelkę i tabletki na łóżko i mocno przytuliła Zoe.
-Zapisałam się na terapię. Zaczyna się za dwa tygodnie. Carol, ja.. przepraszam.
-Nigdy nie przepraszaj, jeśli nie masz za co. I może warto poczekać na tą terapię, co?- powiedziała dziewczyna powoli odsuwając się od przyjaciółki kładąc jej ręce na ramionach.
-Tak, dobrze. Chyba Jorge przyjechał, powinniśmy się zbierać. - pojedyncza łza spłynęła po policzku Zoe. Dziewczyna szybko ją otarła i lekko uśmiechnęła się do przyjaciółki. Dziewczyny wzięły swoje rzeczy i wyszły na dwór, gdzie czekał na nie Jorge.
-Hej miśka, hej Car! - w tym momencie do dziewcząt z wielkim uśmiechem podbiegł Jorge.
Zoe przytuliła go mocno i cała trójka wsiadła do auta.

~¤~¤~¤~¤~¤~¤~¤~¤~¤~¤~¤~¤~¤~¤~¤~¤~¤

https://youtu.be/ArADMM79t4c

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 19, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

🌌Zaćmienie🌌Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz